Skocz do zawartości


Zawartość użytkownika nauti

Odnotowano 36 pozycji dodanych przez nauti (Rezultat wyszukiwania ograniczony do daty: 2017-01-22 )



Sort by                Order  

#123815 „Starsi” czyli „wyścig szczurów” do władzy w zborze...

Napisano przez nauti on 2009-08-09, godz. 22:20 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Miałem okazję być w kilku zborach i zaobserwowałem zgoła różne podejście poszczególnych osób do sprawowanej funkcji starszego. Nigdy nie garnąłem się do bycia 'na przywileju' bo nie lubię robić coś do czego nie mam wewnętrznego przekonania. Ale jak to w teokracji bywa - moje podejście było odbierane jako negatywne, a że przy okazji w grę wchodziło zwolnienie ze służby wojskowej wiadome były kroki jakie musiałem podjąć. Tak czy inaczej na męską część zboru wywierana jest bardzo silna presja aby być na przywileju. Jest to ciśnienie, które jest nie do zniesienia i coś z tym trzeba zrobić. tzn albo piąć się po szczeblach 'kariery' albo pozwolić aby przyklejono ci odpowiednią metkę typu 'upadający brat'.

Wniosek nasuwa mi się jeden - niejeden starszy to karierowicz, który nadrabia brak wykształcenia, polotu, 'świeckiej atrakcyjności' piastowaniem teokratycznej posadki.



#123816 koniec z obowiązkiem służby wojskowej

Napisano przez nauti on 2009-08-09, godz. 22:26 w Neutralność

Ok. Przegapilem te ustawe - zwracam honor.



Zbor nie wydaje kwitow szarakom. Trzeba bys sluga pomocniczym, starszym, lub pionierem. O czym juz pisalem np tu LINK.


No chyba, że jest się synem starszego... Tylko mi nie mów, że nie mam racji.



#123817 Czy czasami wspominacie/tęsknicie za czymś co ma związek z Organizacją?

Napisano przez nauti on 2009-08-09, godz. 22:41 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

Kurcze, czytam co tutaj piszecie i widzę nostalgię w tych slowach. Fakt że człowiek wraca do miłych, wyjątkowych chwil a takimi są niewątpliwie ckliwie opowiadane bajki o życiu wiecznym w raju, gdzie nie będzie chorób i śmierci itd ale u mnie przytłumione to wszystko zostało już dawno goryczą doświadczeń zaznanych w tzw zborze, widokiem co cwańszych braci i naiwnością wobec dobrze zorganizowanej organizacji.

To prawda, że pierwsze osobiste kontakty z naszymi rodzicami w prawdzie są niezapomniane, Krzysiek, Marek czy Hania zawsze będę odbierani jako ci uduchowieni ale nie oglądajmy się za siebie jak żona Lota. Pewne etapy musiały zaistnieć aby przyjśc do Strażnicy, gdyby nie podatny grunt słuchacza i naiwność ta organizacja nigdy by nie była taką jaką jest teraz. Jednak jest coś co przeważyło i odeszliśmy z tego miejsca i nie ma czego z żałować.



#124763 Formalnie Swiadek.... ale tylko formalnie

Napisano przez nauti on 2009-08-30, godz. 11:50 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

Właściwie to nic nowego tutaj nie powiem, pisząc swoje uzasadnienie. Parę lat już formalnie nie jestem związany ze zborem ale jaki jest mój formalny status w organizacji tego nie wiem. Parę razy ktoś pewnie próbował się ze mną skontaktować (jakieś telefony, wizyty) ale nie miał szczęścia na kontakt ze mną. Celowo zresztą z mojej strony.

Tak jak ktoś wcześniej napisał, z tej organizacji nie da się odejść z honorem, tzn. nie da się uniknąć tego ostatniego upokorzenia podczas spotkania i rozmowy z komitetem. Zostaliśmy skazani na chłostę.

Ktoś też w jakimś wątku napisał, że nie załatwiając do końca spraw formalnych to "dziecinada". Jestem innego zdania ale rozumiem takie podejście. Uważam, że należy sprawy rozpoczęte skończyć. Tyle, że w tym wypadku nie czuję takiej wewnętrznej potrzeby. Lat temu kilka, kiedy wydawało mi się, że muszę formalnie się rozstać mój stan psychiczny był w rozsypce i wewnętrzny głos mówił "nie" dalszej jego degeneracji. Teraz nie ma to dla mnie znaczenia...



#124765 Czy są ludzie których Wam brakuje?

Napisano przez nauti on 2009-08-30, godz. 12:06 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

Brakuje to może za dużo powiedziane. Po prostu z czystej ludzkiej ciekawości z chęcią spotkałbym się z co niektórymi. Liczyłem się z tym, że moja nieobecność na zebraniach będzie się wiązała z utratą znajomych. Wiem, że to brzmi oschle ale to nie ja ich od siebie odciąłem, tylko oni odcinają się ode mnie chcąc stosować się do wytycznych.



#124886 Formalnie Swiadek.... ale tylko formalnie

Napisano przez nauti on 2009-09-04, godz. 21:20 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

Chcesz powiedzieć, że nie wiesz czy zostałeś oficjalnie wykluczony! Wydaje mi się, że jeśli nikt Cię nie zawiadomił o ekskomunice to raczej nadal jesteś formalnie śJ. Zaocznie to się chyba nikogo nie wyklucza. Zatem odłączyłeś się od zboru, nie czujesz się z nim mentalnie związany...i jest Ci z tym faktem dobrze. Świetnie! Zawsze możesz wrócić do Organizacji lub z niej odejść.


Pewnie widnieję jako nieczynny lub coś takiego. Śmieszne jest to ,że jedni bracia mi mówią cześć a inni przechodzą na drugą stronę ulicy. Gdybym został wykluczony to pewnie wszyscy by odwracali głowę ;) ale i tego pewnym być nie można bo "w prawdzie" nie jest tak jak strasznice opisują, tak zero-jedynkowo. Znałem siostry, które potrafiły cie nie poznać na ulicy bo widziały jak rozmawiasz z kumplem ze świata. I bądź to mądry. Na szczęście mało mnie to teraz obchodzi, czuję się na prawdę wolnym czlowiekim. I to jest największa wartość z poznania "prawdy" - spojrzenie na pewne kwestie z innej perspektywy i nabranie do nich odpowiedniego dystansu.



#124898 Ośrodki Pionierskie

Napisano przez nauti on 2009-09-05, godz. 10:42 w Obowiązki teokratyczne

Ja też nie byłem na żadnym ośrodku pionierskim, kiedyś chciałem pojechać ale nie dlatego że chciało mi się głosić (bo mi się nie chciało) ale dlatego że chciałem poznać jakąś fajną siostrzyczkę :) Jednak ostatecznie nie pojechałem. Tak naprawdę nie przepadałem za głoszeniem a jak sobie wyobraziłem że na ośrodku musiałbym codziennie chodzić do służby to mi się odechciało. Jedyne co mi się tak naprawdę podobało to towarzystwo i zabawy - kiedyś w internecie znalazłem kilkadziesiąt fotek z ośrodków pionierskich, m.in. z nieistniejącej już strony ośrodka pionierskiego w Sojczynie Grądowym. Udało mi się też tajnie skopiować od takiego jednego brata fotki i filmiki z lokalnego ośrodka. Całkiem sympatycznie się bracia bawili.

Moim marzeniem kiedyś było być na takim "luzackim" ośrodku pionierskim na którym nie ma starszych, no ew. jacyś słudzy pomocniczy "jedną nogą w świecie". Mogłoby być naprawdę super.


Wcale mnie to nie dziwi. Większość braci jeździła na ośrodki w wiadomym celu. Starsi mieli zazwyczaj problemy jak dopilnować rozhukane hormony. Nie ma co generalizować rzecz jasna ale zdecydowana większość uczestników ośrodków kierowała się przyziemnymi pobudkami. A jeśli nie to przynajmniej nie jechali tam by rozwijać dzieło głoszenia. To samo można powiedzieć o uczestnikach budów sal, kongresów i innych zbiorowych spotkań, gdzie była okazja wyrwać co nieco. Znane mi były przypadki, gdzie po ośrodku nagle ślub był a młodzi znali się 2 tygodnie - w czasie trwania ośrodka.



#124899 moje życie jako ŚJ i po ....

Napisano przez nauti on 2009-09-05, godz. 11:33 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

Czytając Twojego posta łzy się kręcą w oku. Przede wszystkim dlatego, że wiele przeżyć, które opisujesz jest zbliżona do przeżyć moich i z tego co czytam wielu innych osób. Poznałem prawdę bo wierzyłem głęboko w to czego się dowiadywałem. Każdy poszukuje czegoś w życiu i jak to znajduje to cieszy się nad wyraz głośno. Na początku tak było - jak to mówią pierwsza miłość minęła a ja w zborze czułem się samotny i ograniczony. Pozbawiony przyjaźni i zdrowych relacji międzyludzkich. Wszystko dlatego, że próbowałem zadowolić wszystkich a nie starczało sił i czasu żeby zadbać o siebie. Z perspektywy czasu oceniam, tak jak Ty - że to były zmarnowane lata życia, które można było lepiej zagospodarować.

Myślę, że warto podkreślić jak bardzo negatywną rolę odrywa "ta" organizacja w wychowywaniu młodych ludzi i przygotowywaniu ich do problemów w późniejszym życiu. Owszem wielu sobie daje radę i mają nawet uśmiech na twarzy. Daję głowę, że najczęściej jest to wymuszony uśmiech. Kiedyś, będąc młodym głosicielem "podziwiałem" pewnego brata, który był starszym zboru i miał często wykłady na zgromadzeniach okręgowych. Tryskał na nich energią i po takim wykładzie postanawiałem rzucić wszystko by spełnić jak mi się wydawało wymagania Jehowy. Oczywiście mając pewne ograniczenia nigdy nie udawało mi się osiągnąć celu co jak można się łatwo domyślić było frustrujące. Któregoś jednak dnia byłem świadkiem rozmowy pomiędzy dwoma starszymi, która dotyczyła tego brata - doznałem szoku i jednocześnie poczułem ulgę, że jestem zwolniony z ciężarów, które na siebie wziąłem. Brat sam nie spełniał większości wymagań, spalił się żarem własnej nadgorliwości.

Przede wszystkim nie załamuj się i nie trać chęci na zmiany. Organizacja nauczyła nas, że jakakolwiek niezależność to droga szatana, pamiętaj - dealer nigdy nie powie uzależnionemu żeby rzucił prochy bo nie ma w tym interesu, tu jest tak samo.



#124900 treść listu o odłączeniu się od społeczności ŚJ...

Napisano przez nauti on 2009-09-05, godz. 11:56 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

Jeśli chcesz zachować kontakt z dziećmi, to proponowałbym nie dopuścić do wykluczenia ani nie odłączać się z organizacji. Jest wiele osób, które nieoficjalnie odeszły ze zboru i zapewne są traktowane gorzej niż reszta Świadków, ale nie jak powietrze. W niedawno oglądanym przeze mnie filmie nt. organizacji słyszałem stwierdzenie, które zapadło mi w pamięć: z organizacji nie można odejść z honorem. Moim zdaniem jedynym wyjściem jest cicha dezercja.


Bo coś takiego jak honor nie istnieją w organizacji. Jezus gdyby namawiał do bycia honorowym zachowałby się inaczej a nie kazał nadstawić drugi policzek...

Pomijając wszelkie biblijne tłumaczenia, uważam, że nikt i nic nie ma prawa odbierać człowiekowi godności bo jest to wartość którą posiadamy pomimo utraty zdrowia, sił, pracy, majątku, itd. Każdy powinien ją uszanować, tak jak powinien uszanować odmienność zdań. Trudno znaleźć prostą receptę na to jak odejść od organizacji z poczuciem własnej godności. Dla jednych będzie to napisanie listu a w nim słowa "odchodzę", dla innych referat do Nadarzyna, jeszcze inni staną przed komitetem.

Tak jak sądy (które są niezawisłe) są skorumpowane i często wydawane wyroki są krzywdzące dla oskarżonych tak samo grono starszych tworzących komitet sądowniczy wydaje decyzje mijające się z prawdą. I tak zawsze chodzi niejako o pokazania próby sił. Jako jednostka stajesz przed gremium ludzi, którzy cię osądzają. Jeśli nie mam sobie nic do zarzucenia, odchodzę bo mam taką wolę, co do której nikt prawa mi nie odbierze to dlaczego mam dawać się osądzać? Jeśli ktoś uważa, że spotkanie z komitetem będzie dla niego honorowym załatwieniem sprawy - jego decyzja.


--
Posty bez należytego związku z tematem (list o odłączeniu) zostały przeniesione tutaj: link | Moderator



#124904 jaka rozrywka jest wlasciwa ????

Napisano przez nauti on 2009-09-05, godz. 14:10 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Za moich czasów w Ogranizacji (10-15 lat temu) w naszym zborze popularne były "imprezy" dla dzieci. Raz na miesiąc u kogoś w domu organizowało się taki spęd dzieciaków z całego zboru. W programie było picie oranżady i zajadanie się słodyczami, tańce do całkiem świeckiej muzyki (pamięta ktoś Fun Factory albo Backstreet Boys, że o Makarenie i Lambadzie nie wspomnę), karaoke do tych samych hitów... Oczywiście żeby nie było zbyt pogańsko, był też czas na studium "Strażnicy" i kalambury biblijne. Nie powiem, żeby mi się wtedy nie podobało :D


Też pamiętam takie imprezki. Wszystko było ok do czasu kiedy co gorliwsi zaczęli organizować takie spotkania na własną rękę. Wtedy to się działo jak starsi się dowiadywali po czasie. ;)



#124936 Formalnie Swiadek.... ale tylko formalnie

Napisano przez nauti on 2009-09-06, godz. 19:53 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

Więcej niezręczności w zachowaniu podczas spotkania oko w oko jest po stronie ŚJ niż po stronie wykluczonych czy oddalonych od zboru. Oni muszą zareagować zgodnie z literą narzuconego im prawa a wykluczony zachowuje się po prostu jak człowiek witając się zgodnie z przyjętymi powszechnie zwyczajami.



#124941 obiektywizm na forum...

Napisano przez nauti on 2009-09-06, godz. 21:02 w Oceń forum

Witam.
Dotrwałem w czytaniu postów do tego momentu i wypowiem się też w tym temacie pomijając kwestie sporów doktrynalnych, które tutaj poruszacie. Skupię się na odpowiedzi autorowi wątku na pytania, które zadał w pierwszym poście.

Nie chcę podejmować dyskusji która religia jest lepsza czy gorsza, ile zabiła jedna a ile ofiar pochłonęły fanatyczne nakazy innej religii. Jestem daleki od jednoznacznych stwierdzeń ale coraz bardziej skłaniam się ku przekonaniu, że "religia to opium dla ludu". Między innymi dlatego, że wg mnie religia niczym nie różni się od polityki a kaznodzieje są jeszcze bardziej zawzięci niż politycy. Ten sam bełkot, te same nawoływania, ten sam marketing, te same metody socjotechniczne, tyle że podwojone przez niezdrowe emocje... części wspólnych znajduję wiele.

Po co tu wchodzę i poświęcam czas na to forum? Czytam od paru lat, głos zabrałem niedawno. Znam organizację ŚJ dobrze, znam ciężar pracy usługiwania, pionierowania, itd. Szanuję poświęcenie ludzi, którzy czynią to co im się wydaje słuszne. Nie wiem czy według słusznego poznania ale... ich sprawa.

Odszedłem od organizacji bo miałem swoje powody, które teraz są bez znaczenia, bynajmniej w tej dyskusji. Nie traktuję forum jako formy wyżycia się na ŚJ mimo iż mam wiele żalu zarówno do ludzi jak i organizacji. Próbuję odbudować swoją tożsamość, którą zabrano mi bez mojej świadomej wiedzy podczas prania mojego umysłu. Myślę, że większość z tu obecnych ma podobne potrzeby. Dobrze, że istnieje to forum i jak by go tego nie nazywać jest to miejsce spotkań osób pokrzywdzonych przez organizację ŚJ.

Wizart, piszesz, że tu wszyscy mają ŚJ za tumany. Nie uważam, że tak jest ale dziwisz się temu? Większość ŚJ ma świadomość "psychicznego wyzysku", który się na nich odbywa ale jest za słaba by wyjść poza pewne horyzonty myślowe, bo im nie wolno. Jak mamy postrzegać ludzi, którzy ślepo wierzą w to co ktoś napisał i co jakiś czas zmienia jako "nowe światło"? Żadna religia nie ma prawa zabraniać Ci myślenia. Myślę więc jestem - ot prosta zależność. ŚJ są robotami wyszkolonymi do wojny, być może to wojna Jehowy, tego nie wiem, być może właśnie należałoby podjąć tą strategiczną decyzję i wstąpić (pozostać) w tej armii zanim poleje się krew. Znów polityka...

Fora internetowe nigdy nie będą oazą sielanki i grzecznej wymiany zdań. Być może najeżdża się tu na Strażnicę (ja to odbieram trochę z dystansem i przymróżeniem oka) ale czy Strażnica nie czyni tego właśnie? Uważam, że większość dyskusji jest na przyzwoitym poziomie z odrobiną humoru, który rozładowuje napięcie. Zaznaczam, że nie czytam wątków doktrynalnych bo to spieranie się o symbole a nie o istotę bycia człowiekiem.

Pozdrawiam



#124942 obiektywizm na forum...

Napisano przez nauti on 2009-09-06, godz. 21:23 w Oceń forum

więc czekamy na fakty...


Np. Malawi...
http://www.sn.org.pl..._wolno_glosowac
Spójrz na to obiektywnie aby zachować obiektywizm na forum. Błędne decyzje Ciała Kierowniczego? OK. Kosztowały istnienia ludzkie, niepotrzebne cierpienia. Czy mógłbyś żyć z obciążeniem psychicznym, że podjąłeś decyzję, która miała wpływ na śmierć człowieka, setek, tysięcy ludzi? A jednak w NY są ludzie, którym to nie przeszkadza, bo mają alibi - wytłumaczenie w postaci "zostali prześladowani za wiarę". U ŚJ jest dużo takich schematów myślowych, takiego upraszczania spraw do bólu. Mały człowieczek nic dla nich nie znaczy, jest mięsem armatnim, szarą eminencją.



#124943 chcę wrócic....

Napisano przez nauti on 2009-09-06, godz. 21:38 w Szukam kontaktu

To nie był cynizm z mojej strony. Ja tak naprawdę uważam. Brak norm i wytycznych prowadzi w prostej lini do bezprawia. Może to komuś odpowiada (zresztą większości właśnie to odpowiada, stąd reakcja alergiczna na wskazówki, którymi człowiek powinien sie kierowac w życiu).
Rozumiem rozbieznośc naszych pogladów. Pewna grupa ludzi w prawie Bozym widzi pomocne wskazówki, inni dopatrują się narzucania ograniczeń. Jednak zyjemy w wolnym kraju ikazdy robi w/g siebie. Ale tak naprawdę nie jest wszystko jedno jak człowiek żyje - Stwórca ocenia nasze postępowanie w stosunku do świadomości Biblijnej - Mt 7:21-23

ps. nie jestem cynikiem - mam po prostu odmienne zdanie.


Jak to mówią, lepsze byle jakie rządy niż bezprawie i anarchia. Mimo to, że rządy ludzkie to najczęściej banda złodziei.



#124944 Wykształcenie, oficjalny pogląd SJ

Napisano przez nauti on 2009-09-06, godz. 22:06 w Nowinki doktrynalne Towarzystwa Strażnica

Niestety pogląd Świadków narzucony mi na zebraniach spowodował, że nie podeszłam nawet do matury pomimo, że byłam przygotowana! Po co jednak miałam podchodzić skoro nie wybierałam się na studia tylko do pionierowania?
Żałuję teraz bardzo, bo chciałam iść na studia muzyczne lub prawoznawstwo...Dziś już nie mam szans...Szkoda!
Joanna Mamczarz


Znam wielu, którzy takie decyzje podjęli, ba poświęcili przyszłość swoich dzieci w myśl słuchania rad Strażnicy. Co ciekawe ci ze starszych zboru, którzy tak usilnie "zachęcali" by nie marnować czasu na bzdety, posłali na studia swoje potomstwo. Tak się eliminuje konkurencję na rynku pracy. Taka moja niestosowna dygresja. :D

Sam, pomimo, że byłem poddawany takim "naciskom" nie uległem, co do dzisiaj daje mi poczucie pewnej wartości swojej osoby. Owszem, były krzywe spojrzenia i podświadoma presja ze strony starszych i ogólnie "mniej wykształconych braci" i gdybym jej uległ, straciłbym wiele a tłumaczenie byłoby takie typowo strażnicowe, na wzór tłumaczenia wyliczanek dat końca świata.

Dla mnie to żywa lekcja, że będąc w organizacji musiałem mieć oczy i uszy szeroko otwarte by zadbać o swoją przyszłość i przyszłość swoich dzieci. ŚJ poza patetycznymi hasłami i nawoływaniem do nadludzkich poświęceń nie byli zdolni do pomocy osobom mało zamożnym i skazanym na wegetację bo ktoś im w Strażnicy przykład napisał, że siostra x będąc pionierką zawsze miała co jeść bo cuda się zdarzały i reklamówki z żarciem na klamce drzwi znajdowała.



#124945 Wykształcenie, oficjalny pogląd SJ

Napisano przez nauti on 2009-09-06, godz. 22:22 w Nowinki doktrynalne Towarzystwa Strażnica

Nie chciałam, aby mój post zabrzmiał jakoś patetycznie :) Ale naprawdę tak było, brak pieniędzy a w konsekwencji niemożność zaspokojenia podstawowych potrzeb wspominam bardzo źle. Bardzo się wstydziłam wtedy tej sytuacji. Wielu braci mogło nie wiedzieć o mojej sytuacji, nie specjalnie interesować się tym, co też rozumiem. Mieszkałam wraz z mężem w innym mieście niż moi rodzice, którym nigdy nie wspominałam o bardzo trudnej sytuacji materialnej. Mój (wtedy) mąż miał problemy psychiczne, depresję, nie chciał pracować...było strasznie. Naprawdę prawie nikt mi nie pomógł (piszę w tym momencie o braciach i siostrach, którzy wiedzieli o tym, że tej pomocy potrzebuję lub przy minimalnym zainteresowaniu dowiedzieć się mogli), a już na pewno nie starsi.To było jedno z pierwszych dużych rozczarowań i gorzka lekcja życia.


To co mnie zawsze wkurzało i czego pojąć nie mogłem to fakt granicznej wręcz bezduszności ze strony ludzi, którzy deklarują się jako bracia i siostry i dla przeciwwagi tej super wielkiej miłości przedstawiają "światusów" jako ludzi, którzy żyć już dawno nie powinni. Tymczasem taki światus okazuje się najczęściej wybawieniem i ostatnią deską ratunku bo współwyznawcy i ich Bóg zapominają nagle o swoim bracie. I jak to się ma do Strażnicowych zakazów kontaktów ze światem? Znaczy się co - umrzeć z głodu a nie dać się?



#124978 Wykształcenie, oficjalny pogląd SJ

Napisano przez nauti on 2009-09-07, godz. 19:34 w Nowinki doktrynalne Towarzystwa Strażnica

Bardzo trudno jest się przeciwstawić takim naciskom, zwłaszcza gdy pochodzą od osób bliskich, zaprzyjaźnionych, zaufanych jak np. rodzice, przyjaciele, starsi.Podziwiam Cię nauti, bo ja się niestety temu poddałam. Fakt, że to opóźniło moje studiowanie tylko(dla mnie "aż")o 2 lata, ale też wpłynęło na decyzję o wyborze kierunku i nie wybrałam tego, o którym marzyłam.


Byłoby zbyt pięknie i zbyt prosto. Decyzję o studiowaniu podjąłem parę ładnych lat od matury, do której podchodziłem i którą na szczęście zdałem. Zatem gdyby nie brać pod uwagę wiadomych okoliczności można by powiedzieć o przespaniu paru lat. Tak czy inaczej, podobnie jak w Twoim przypadku wpływ organizacji na moje wykształcenie odcisnął się wyraźnym piętnem, które niestety będzie widoczne do końca.



#125154 Odszedłem, odeszłam, ale tylko fizycznie?

Napisano przez nauti on 2009-09-12, godz. 20:34 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

Bardzo osobiste pytanie. Dlaczego odszedłem i zaglądam tutaj? Trudno odpowiedzieć mi jednoznacznie, pewnie po trochu z każdego powodu, który tu wymieniliście, z ciekawości co dalej, jakim torem podąża organizacja i ludzie, których znałem. To, że ktoś wraca myślami do organizacji znaczy tyle, że nie były mu obce pewne emocje, decyzje, relacje z ludźmi.

A najważniejszą dla mnie cenną informacją, którą pozyskałem tutaj jest to, że zrozumiałem iż moje odczucia, które tłumiłem w sobie lata całe i wewnętrzne rozterki nie są tylko i wyłącznie moim wymysłem. Po prostu znajduję potwierdzenie pewnych własnych teorii i utwierdzenie w przekonaniu, że mimo wszystko zrobiłem dobrze odchodząc.



#125185 „Starsi” czyli „wyścig szczurów” do władzy w zborze...

Napisano przez nauti on 2009-09-13, godz. 21:47 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Starsi to tacy sami ludzie jak my. Nie są od nas doskonalsi, choć właśnie tego od nich zazwyczaj oczekujemy. Oprócz zajęć teokratycznych, zwykle mają obowiązki rodzinne i zawodowe, mają swoje lepsze i gorsze dni, swoje problemy. Ulegają zniechęceniu, mają wątpliwości i starają się "jakoś" wypełnić misję pasterzowania. Prawdę mówiąc, to ja nie zauważyłam w swoim zborze szczególnego parcia braci na władzę w zborze. Ci, którym marzyłoby się duchowe przywództwo nie mieli odpowiednich kwalifikacji, a ci, którzy nadawaliby się na starszego w zborze, zupełnie nie byli tym przywilejem zainteresowani. I zazwyczaj mieliśmy w zborze dojezdnych braci starszych ( zresztą częściowo to pozostało). A duch karierostwa w zborze nadmiernie się nie rozwinął. :)


Ależ oczywiście, że tak. Starsi są tylko ludźmi, więc powinno się ich traktować jak "tylko ludzi" z całym dobrodziejstwem bycia niedoskonałym człowiekiem. Ale... ich decyzje lub nawet "sugestie" mają znaczący wpływ na życie członka zboru. Bynajmniej taki wpływ miały na moje i kilku bliskich mi osób. To, że mają problemy - OK, swoje rodziny - OK, nie są do końca wykształceni do sprawowania funkcji starszego - OK. Czyli starsi są OK, "jakoś" wypełniają swoje obowiązki. A co jeśli głosiciel będzie "jakoś" wypełniał swoje?

W swoim wywodzie zmierzam do tego, że często ta niedoskonałość starszych ma wymierny wpływ na szeregowych członków zboru. Z osobistych obserwacji mogę powiedzieć, że niewielu starszych zdaje sobie sprawę z ciążących na nich odpowiedzialności.



#126098 Sprawozdania ze służby - psychomanipulacja

Napisano przez nauti on 2009-10-17, godz. 15:33 w Obowiązki teokratyczne

Witajcie!
Byłem w kilku zborach i mam różne doświadczenia związane z raportowaniem. Generalnie podpisuję się pod większością wypowiedzi i stwierdzeniam, że raportowanie to presja i psychomanipulacja. Presja podobna do tej, którą stosuje się wobec akwizytorów i przedstawicieli handlowych. Osobiście mam uraz do głoszenia i w związku z tym do raportowania cyferki zero i źle wspominam tamte czasy... (no cóż nie każdy urodził się naciągaczem i ma żyłę do handelku). W okresie kiedy rzeczywiście wierzyłem całym sercem i oddany byłem organizacji, robiłem co mogłem i wręcz ponad siły- starsi skutecznie zniechęcili mnie do organizacji i zdusili we mnie ducha. Znalazło się nawet 2 takich co oczekiwali, że w zamian za WKU będę pionierował na stałe co było w moim przypadku niewykonalne. Robiono nawet "kandydatom na WKU" spotkania w zborze i mówiono czego będzie się oczekiwać. To była dopiero presja! Tak na prawdę nie wiedziałem kogo bardziej się mam bać - Jehowy czy czy jakiegoś trepa w koszarach.

Dałem sobie spokój z tym szemranym towarzystwem bo stwierdziłem, że chyba nie o to tu chodzi na co byłem nastawiony poznając prawdę. Zaświadczenie ze studiów załatwiło sprawę i po bólu. Pikanterii dodaje fakt, że zaświadczenie bez żadnego mrugnięcia dostał syn starszego mimo, że nigdy nie udało się nikomu umówić z nim do służby a punkty w szkole miał raz na pół roku.

Jeśli chodzi o naciąganie raportów to pod koniec mojej bytności w zborze zacząłem dopiero zauważać jakim naiwniakiem byłem. Starałem się być rzetelnym a inni, wliczając w to osoby na przywilejach i żony starszych naciągały raporty jak tylko się dało.



#133507 UK: Wykorzystywał religię do utrzymywania w sekrecie przestępstw seksualnych

Napisano przez nauti on 2010-06-12, godz. 21:01 w Seksualność

A może jest to dowód na to, że pewnym ludziom zajmowanie jakichkolwiek kierowniczych stanowisk szkodzi na psychikę? Po co od razu obwiniać Boga za postępowanie ludzi a wszczególności śJ?


Masz rację - Boga w to nie mieszajmy. To ludzie ludziom czynią zło. Oczywiście że szkodzi psychice. Pewni ludzie nie powinni nigdy piastować powierzonych im urzędów z racji tego, że nie mają emocjonalengo przygotowania do pełnienia powierzonych im zadań.

Jasne, że Bóg nie błogosławi pedofilom ale do takiego wniosku składnia kontekst sytuacji, w której znalazły się ofiary zwyrodnialca. Co czuje taka osoba? Kto ma na tyle empatii żeby wczuć się w położenie tych osób? Nie przyrównując do ogromu traumatycznych przeżyć wspomnianych ŚJ cisną mi się do głowy różne presje ze strony starszych w zborze, które po latach uznaję za wymysł chorych umysłów. A jednak należało się z nimi zgadzać w myśl jedności i w obawie przed wykluczeniem i wszelkimi konsekwencjami tego.

Cieszę się, że mam to za sobą. Wyciągnąłem pewną naukę, której zabrania się wyznawać u ŚJ - czyń wszystko zgodnie z własnym zrozumieniem sytuacji niezaleznie od tego co się mówi, pisze, nakazuje. Tego zabrakło tym ofiarom - zniewolonym przez pewien ustalony system wyznawania wiary.

Wykluczono sprawcę, co z pomocą dla ofiar? Czy ofiara gwałtu zadanego przez starszego zboru ma obowiązek zaufać innemu nadzorcy? Jaką ma pewność, że sytuacja się nie powtórzy? Była mowa o tym, że jedna z ofiar opuściła szeregi ŚJ. Domyslam się, że z wiadomego powodu.

Krótko po tym jak pojawiłem się w zborze doszły mnie wieści o pewnym bracie, który lata temu został wykluczony za coś co wówczas w mniemaniu starszych było rażącym przewinieniem (szczegółów nie znam). Jednak po czasie okazało się, że nadgorliwość lokalnej gawiedzi zborowej była przesadzona. Starsi zmienili poglądy a brat został za burtą... Pozostały tylko wspomnienia jaki to był fajny brat, szkoda, że nie wrócił.

Uważam, że w TS zbyt wiele pozostawia się wolnej ręki zniewolonym ludziom, bezkarnie. Bo czym jest wykluczenie dla starszego-pedofila? Czy jest możliwa taka sytuacja, gdzie z miejsca, z którego wygłasza się informacje o wykluczeniu pojawi się komunikat treści: "Przepraszamy, z powodu działalności straszego, który okazał się niegodnym pełnienia powierzonej mu roli oosba xy została zmuszona do opuszczenia organizacji ŚJ ponieważ nie mogła dalej znosić zadawanych jej cierpień ale teraz witamy ją wśród nas"? Raczej wszyscy przejdą do porządku bo sprawa jest trudna i lepiej zapomnieć.

Czy Ta organizacja potrafi powiedzieć przepraszam?



#133671 Podróże służbowe członków CK i rodziny Betel

Napisano przez nauti on 2010-06-20, godz. 11:42 w Świadkowie Jehowy i prawo

Taaa... Jezus gdyby żył w tych czasach na pewno latałby pierwszą klasą i mieszkałby w 5-cio gwiazdkowych hotelach. Pewnie tłumaczyłby to faktem, że musi tak robić bo prowadzi tak intensywne życie w związku z wykonywaniem dzieła głoszenia, że nie może sobie pozwolić na jazdę w 2 klasie i wynajmowanie pokoju na poddaszu bo.... 1, 2, 3, ... n-ty powód. Zawsze znajdzie się wytłumaczenie. Pytanie tylko czy Jezus by musiał je mieć...

Jak to co tu przeczytałem ma się do tych wszystkich dyrdymał przedstawianych w strażnicach, jak to bracia aby dojechać na kongres musieli podejmować się nadludzkich wysiłków. Jak im Jehowa błogosławił bo są na kongresie! Dziwi mnie fakt, że tego typu historyjki piszą i akceptują do upublicznienia w zborach właśnie tacy wielcy bracia z CK, którzy może kiedyś w swoich latach młodości musieli znosić takie nadludzkie wysiłki ale jak szybko o tym zapominają...

Swoją drogą taka służba w Brooklynie czy podobnych ośrodkach dla takich staruszków jest często jedyną szansą na życie. W szarej rzeczywistości "świata" skazani byliby na marną emeryturkę albo wsparcie innych. Niejednemu w duchu wyrywają się słowa - tyle się nacierpiałem, że teraz też mi się coś od życia należy i zwiedzę sobie Maltę, Hawaje i jak jeszcze Jehowa miłościwie pobłogosławi tuzin innych atrakcji.



#133673 Zaświadczenie do WKU a "cena"

Napisano przez nauti on 2010-06-20, godz. 12:30 w Neutralność

Mam pytanie do ex-starszych czy ex-usługujących: Czy możecie opisać pokrótce jakie w okresie ostatnich 20 lat były wytyczne CK na temat wymogów jakie powinien spełniać brat aby otrzymał zaświadczenie do WKU? Podejrzewam, że w wielu przypadkach starsi w zborach nadużywali swojej pozycji i przy okazji tego typu tematów próbowali utargować coś więcej aby dany brat robił pod presją więcej niż oczekiwała by tego Centrala.

Dla przykładu czy kiedykolwiek był formalny wymóg co do tego, aby brat ubiegający się o zaświadczenie musiał być pionierem, sługą zboru, itp? Spotkałem się z sytuacjami gdzie nie wystarczyło być "dobrze rokującym bratem" lub przeciętnie aktywnym w służbie. Tłumaczono to tym, że kiedyś bracia odsiadywali swoje w więzieniach a teraz jest taki luksus wolności a bracia tego nie doceniają. Jak wiadomo nie wszyscy mieli możliwość sprostać takim wymaganiom.



#133758 Zaświadczenie do WKU a "cena"

Napisano przez nauti on 2010-06-22, godz. 21:58 w Neutralność

o temat mnie zainteresowal.


Temat jest ciekawy acz dla wielu to czara goryczy. Mnie osobiście interesuje ta kwestia ponieważ doświadczyłem pewnych nazwijmy to 'x' praktyk ze strony starszych. Pytanie co mam pod to 'x' wstawić: nieuczciwych, nadgorliwych...? Teraz mnie to ni parzy ni ziębi ale z czystej ciekawości chciałbym wiedzieć coś więcej na temat pewnych motywów działania konkretnych osób na stołkach. Z tego co piszecie wynika dla mnie wniosek, że najczęściej działania starszych były wychodzeniem przed szereg co powodowało niepotrzebny stres a i tego rodzaju metody "zachęcania" do wiernej służby były raczej zbliżone bardziej do faszystowskich niż teokratycznych.

Nie wiem czy takie zaświadczenie należało się jak psu micha (w mojej ocenie rozsądnym było jednak analizowanie każdego "przypadku" z osobna) ale bynajmniej nie powinno to być traktowane jak towar spod lady, dostępny dla znajomków (dało się odczuć, że bracia spokrewnieni ze starszymi, ich synowie, zięciowie nie przejmowali się za bardzo tymi "wytycznymi", które otrzymywała reszta pospólstwa).

Easypadcx napisz coś więcej. Słyszałem, że wcześniej bracia dla przyspieszenia w załatwianiu papierków sami jeździli do biura oddziału. Czy to wynikało z opieszałości zboru w przekazywaniu dokumentów?



#133759 Podróże służbowe członków CK i rodziny Betel

Napisano przez nauti on 2010-06-22, godz. 22:17 w Świadkowie Jehowy i prawo

Akurat mam za sobą kilkunastogodzinny lot w klasie ekonomicznej. I powiem, że jak miałbym tak podróżować regularnie i jeszcze mając 80 lat na karku, to chyba bym podziękował dość szybko. Latanie klasą biznes przez starszych panów z CK w pełni rozumiem. Natomiast hotele 5-gwiazdkowe niekoniecznie.


A dlaczego hotele 5* nie? W tych 3-gwiazdkowych nie ma klimy albo innych dobrodziejstw. A przecież w takim wieku jak za gorąco też niedobrze, źle na serce wpływa.

Myślę, że wszyscy rozumiemy w czym rzecz. Nie chodzi o te parę tysięcy dolarów wydane w ten czy inny sposób przez jednego czy nawet wszystkich członków CK. Niech im na zdrowie wyjdzie. Chodzi o zasady i obraz, który oni kreują na łamach czasopism, w które to nakazuje się wręcz wierzyć. Po prostu zwykły zjadacz strażnicowego chleba doznaje pewnego szoku czytając artykuł o prezesie na Malcie. Dziwiłbym się gdyby organizacja o tak potężnym majątku wysyłała prezesów po świecie autobusami. Rzecz w pewnym dysonansie pomiędzy rzeczywistością a tą kreowaną na studium strażnicy. Nie da się uniknąć stwierdzenia, że w tej czy innej organizacji jest podział na bogatych i tych biednych. Jedni i drudzy czytając werset o wdowie i wrzucanych groszach myślą i czują co innego.

O tych niepokojach myślowych pisał Raymond Franz i doskonale go rozumiem.