Powiem szczerze nie rozpapiętuję tego i może dzięki temu nie wylądowałam gdzieś z depresją albo gorzej w psychiatryku. Odłączyłąm się 7 lat temu.
Hahaha czuję się jakbym miałą przygotować wywiad na Zgromadzenie:"..... z prawdą zetknęłam się..." Byłam jedynym SJ w mojej rodzinie. Bardzo aktywnym, pionierem stałym itp. Bardzo cenię niektórych SJ i nadal złego słowa na nich nie powiem, bo to nie ich wina, że tacy są zaślepieni. To machina nakręcona, której nie da się zatrzymać. Odeszłam, bo dokładnie nie wiem. W liście napisałam, że nie czuję się już SJ, nie głoszę i nie chcę tego robić , bo nie wierzę w to co głoszę. Organizacja zrobiła ze mnie wraka duchowego. Jestem teraz nikim choć chciałabym to zmienić jednak nie wiem jak. Przez ten czas zmieniłam miejsce zamieszkania na drugi koniec Polski. Nikogo nie widuję, nie jestem dla nikogo powodem skrępowania i zgorszenia:).
4 lata temu mój mąż (światus hhihihi) zaprosił do domu SJ, przychodzili chętnie i prowadzili z nim studium dopóki on nie powiedział im, ze byłam SJ tylko się odłączyłam. Od tamtej pory cisza i spokój, powiedzieli że nie mogą przychodzić do takiego domu. I jak oni chcą, abym wróciła, gdzie pomoc ??
No coz... widocznie jestesmy juz przekresleni na dobre i z tym losem musimy sie pogodzic i czekac na wyrok,az sie dopelni.(((((