jak to jest z tą miłością braterską u świadków Jehowy? Przeciętnie, dużo dałoby się poprawić... ale nie było źle...
P.K.Dick albo Fly pytał o goszczenie nieznanych współwyznawców. Jeśli już odwołujemy się do psychologii, to każda grupa wyizolowana na tle światopoglądowym generuje wzajemną życzliwość...
Spróbujcie popytać ludzi, którzy tworzyli dawną, tę pierwszą Solidarność albo KOR, oni sobie ufali, udzielali sobie pomocy, gościli się w mieszkaniach, itd. łączyła ich wspólna walka ze starym porządkiem rzeczy (z komunizmem). Obecnie trudniej wskazać zupełnie wyizolowane grupy ludzi, ale podobne reakcje generowane są także i w XXI wielu.
W 2003 i 2004 roku miałem okazję otrzeć się o LPR, było tam nieco osób ogarniętych misją "ratowania Polski przed Unią Europejską". Niektórzy z nich po 1 maja 2004 spodziewali się katastrofy, niemieckiej agresji wojskowej na ziemie odzyskane, może stanu wojennego, wprowadzenia przez UE masowej eutanazji, uśmiercenia kilku milionów emerytów, wypędzenia 8-10 mln Polaków na ziemiach odzyskanych z nieruchomości i mieszkań w których mieszkają itd. Pół żartem pół serio można powiedzieć że świadkowskie wyobrażenia o Armagedonie to mały pikuś w porównaniu z tym, czego się spodziewali niektórzy antyunijni aktywiści...
W każdym razie niektórzy członkowie LPR mieli poczucie misji, które zderzało się z obojętnością większości społeczeństwa. W tamtym środowisku również okazywaliśmy sobie spontaniczną życzliwość i tam również od razu na starcie obdarzano i innych i mnie również, przesadnym, naiwnym, bezgranicznym zaufaniem, daleko przekraczającym przyjęcie obcego człowieka do domu na noc.
Czy to jest jakiś cud? Jakieś czary mary? Albo oddziaływanie mocy Bożej? A może dowód na poparcie Jehowy dla działań LPR?
Nie, tak po prostu działają mechanizmy psychologiczne dot. wyalienowanych grup społecznych.
Te same mechanizmy zadziałały w KOR-ze, w "Solidarności", u ŚJ i w LPR-ze... Czysta psychologia...
Użytkownik Sebastian Andryszczak edytował ten post 2006-10-25, godz. 15:50