Nie wiem czy mówimy o tym samym ale ja mówie o płaszczyźnie prawnej osobno i płaszczyźnie wiary osobno. Skąd pewność że ślub cywilny rodzi tylko skutki prawne?
Pytałam się raczej o to, skąd informacje, że ślub cywilny rodzi skutki w postaci
np. jakichś ulg?Ale do tego wrócę za chwilę.
Ano taka że traktowanie małżeństwa w kk jest związane z sakramentem i prawami duchowymi które się z tym wiążą i skutkują w życiu tylko w obrębie wspólnoty kk, podejmując ślub przed USC nie przekłada się to w żadnym stopniu na traktowanie sakramentu ślubu w kk i odwrotnie, co m.in. zapewnia konkordat.
Rozumiem, o co Ci chodzi i wiem, że w KK tak jest. Natomiast u SJ ślub cywilny przekłada się, jak to nazwałeś, na płaszczyznę wiary, bo wierzą, że odtąd są mężem i żoną nie tylko przed państwem, ale i przed Bogiem. Wierzą, że skoro powiedzieli sobie "tak" w USC to zgodnie z radą Jezusa: niech wasze "tak" znaczy "tak", a wasze "nie" znaczy "nie".
Nie chcę wdawać się w spory, kto lepiej wierzy: SJ czy katolicy. W świetle Konstytucji jedni i drudzy mają prawo do własnych przekonań, a tym bardziej - do zawarcia takiego ślubu, jaki im odpowiada (no, SJ mają tu mniejsze pole manewru, ale o tym niżej).
Jak widzisz, większości katolików na pewno wystarczyłaby ceremonia kościelna, ale w tamtych czasach, ślub w USC był koniecznością wymuszoną przez władze.
Brawo! Prawie dochodzimy do sedna. Katolicy brali ślub cywilny, ponieważ nie bylo możliwości zawarcia ślubu konkordatowego. SJ biorą ślub cywilny, ponieważ nadal nie mają takiej możliwości. Mam wrażenie, że gdyby mieli możliwość zawarcia ślubu konkordatowego przed starszym zboru to 99% tak właśnie uczyniłoby, rezygnując z USC. Niemniej w chwili obecnej, jeśli SJ chcą być
mężem i żoną, a nie konkubentem i konkubiną, muszą zawrzeć ślub w USC. Innej możliwości
po prostu nie ma.
Też mnie kiedyś zastanowiło, dlaczego ŚJ uznają cywilne śluby. To jakby wbrew polityce trzymania się z dala od "tego systemu rzeczy". W USC otrzymuje sie prawa i obowiązki dane od Cezara, nie od Boga. ŚJ oddają się tu dobrowolnie pod jurysdykcję znielubianego systemu, chociaz wcale nie muszą.
Z całym szacunkiem:
po pierwsze - kierownik USC nie jest administracją państwową, a tym bardziej nie sprawuje żadnej jurysdykcji,
po drugie -
muszą, jeśli chcą być mężem i żoną, ponieważ starszym nie przysługuje możliwość udzielania tzw. ślubów konkordatowych. Zapewne inaczej jest w krajach, gdzie ślub przed starszym zboru rodzi również skutki w sferze prawa cywilnego (tak jak u nas obecnie w KK). Mam wrażenie, że tak jest np. w Stanach.
Dochodzi do sytuacji, w której SJ nie zagłosuje w wyborach do samorządu, decydującego np. o tym jak często odpowiednie służby będą odśnieżały mu wjazd na posesję, ale pozwoli administracji państwowej na uregulowanie własnego małżeństwa. Skoro ślub zawarty w USC może być jednocześnie ważnym w obliczu Boga i czymś mu miłym, dlaczego niemiłe Mu ma byc uczestnictwo w wyborze administratorów miasta?
(Którzy nota bene organizują również cywilne śluby).
Znów z całym szcunkiem: głosowanie w wyborach nie ma
nic wspólnego z zawarciem ślubu w USC, tak jak
nic wspólnego z wyborami nie mają np.
a/ otrzymanie dowodu osobistego od prezydenta miasta, burmistrza, wójta,
b/ otrzymanie paszportu od wojewody,
c/ otrzymanie aktu urodzenia (dziecka) od kierownika USC.A ja mam pytanko do tych co chcieli by widzieć w urzędniku USC za kogoś więcej - kogoś kto jest gwarantem zawartego małżeństwa?. A co jeśli taki urzędnik jest niewierzący czy nie daj Boże jest satanistą, to jak by to się miało do ważności takiego ślubu z punktu widzenia Boga, czy zboru ŚJ ?.
Wojtku, znów z całym szacunkiem: zapytam się o to znajomych, którzy brali ślub cywilny, o ile odważę się, bo nie wiem, czy zamiast odpowiedzi nie postukają się tylko w głowę /westchnięcie/
Pozdrawiam