Poza tym nie możemy zredukować wartość sumienia jako źródła etyki, aby bronic wiary w Boga. A to dlatego że uczynimy z Boga osobę nieprawą. Bo skoro głosimy, że Bóg jest prawy. A zarazem wydawał wyroki i jeszcze wyda, co do osób nie znających jego prawa i religii. To czynimy go niesprawiedliwym. Bo sądzi i skazuje ludzi, tylko na podstawie ich humanizmu i etyki opartej na sumieniu.
To, że sumienie jest wystarczające aby każdy został osądzony za swoje czyny, gdyż Bóg je każdemu dał, to jest
chrześcijański punkt widzenia. Jednakże, z ateistycznego punktu widzenia, sumienie jest tylko jedną z reakcji chemicznych w mózgu i tym samym nie ma żadnej wartości etycznej (tak jak nie ma wartości etycznej to, że wątroba wydziela żółć). Twierdzenie, że teizm nie ma
obiektywnego układu odniesienia dla etyki, to czysty logiczny wniosek z ateistycznego totalnego relatywizmu.
Oczywiście my, którzy wierzymy w Boga, zdajemy sobie sprawę z tego, że ateizm jest fałszywy i dlatego możemy odwoływać się do sumienia. Bo tak naprawdę, w głębi duszy, nikt nie jest konsekwentnym ateistą. To tak jak z prowadzeniem dyskusji z członkami destrukcyjnych sekt. Steven Hassan pokazał jak rozmawiać z osobami, które programowo są uczone wypierania swojej własnej osobowości w sekcie. Trzeba się odwołać do takich wartości jak sumienie, pragnienie miłości, znaczenia, sensu, bo to są wziąż ważne i obiektywne wartości, nawet jak sekciarz udaje, że jest inaczej i stara się je zadusić razem ze swoim sumieniem.
Jeszcze jedna ważna rzecz wynika z sumienia, i tego co Biblia mówi o kondycji człowieka.
Nie ma ani jednego sprawiedliwego. Nie ma tak naprawdę nikogo, kto nigdy nie wszedł w konflikt ze swoim sumieniem. Dlatego to, że Bóg będzie sądził ludzi na podstawie ich sumienia, znaczy także, że będzie sądził wszystkich jako potępionych. Przed Bogiem nie stanie nikt "z podniesionym czołem", jak tu ktoś sobie napisał. Gdy Bóg ujawni prawdziwe motywy i to, co każdy ukrywał głęboko na dnie serca, stanie się jawne, będzie już tylko "płacz i zgrzytanie zębów".
Z punktu widzenie Boga, wszyscy ludzie mają narzędzie, które może uczynić ich prawymi i etycznymi, lub złymi i nieprawymi. Jest to prawo moralne zawarte w sumieniu wszczepionym od Boga. Skoro to wiemy, nie możemy wmawiać ateistom, że oni nie mają podstaw do formułowania praw etyczno moralnych. Inaczej Bóg nie mógłby ich sądzić, bo byliby całkiem nieświadomi. Jednak Bóg ceni ich humanizm. Ceni to gdy człowiek pomaga drugiemu człowiekowi. Gdy sie nad nim lituje. Gdy daje mu chleb w godzinie głodu. Ceni humanizm w sercu człowieka, który czyni go pokornym, prawym i miłosiernym. Nawet gdy ten człowiek wcale nie zna naszego Ojca. Dla niego - to co czyni człowieka świeckiego dobrym - jest cenne. A jest nim jego humanizm, oparty na sumieniu.
Tak, tylko po pierwsze, to nie uratuje niewierzącego przed potępieniem na Sądzie Ostatecznym. Aby być uznanym za przestępcę, wystarczy że się złamie jedno prawo. I nie ma takiego, co tak nie zrobił, co nie postąpił ani razu przeciwko swemu sumieniu.
Po drugie, postępowanie zgodne z sumieniem (pomijając szczególne przypadki kiedy sumienie jest zniekształcone tak, jak u tych kanibali z Gwinei), jest godne pochwały ale
tylko z naszego, chrześcijańskiego punktu widzenia. Natomiast z ateistycznego punktu widzenia, takie postępowanie nie ma znaczenia, bo człowiek nie ma tam nawet wolnej woli aby dokonywać prawdziwego wyboru między dobrem a złem. Z pkt. widzenia darwinistycznej ewolucji, człowiek jest tylko zwierzęciem sterowanym genami i presją środowiska. Zachowuje się tak jak zmusza go biologia i chemia jego organizmu. To, czy czuje się "szczęśliwy", czy "nieszczęśliwy", ma czyste, czy brudne sumienie, to wszystko w ateizmie jest kwestią fizjologii. Dlatego, konsekwentny ateista może próbować leczyć się z takich "nieprzyjemnych" doznań na drodze farmakologicznej tak jak leczy się różne depresje somatyczne. "Strzeli sobie" Prozac'a, czy inny środek, i przygnębienie minie. I mów takiemu, że sumienie ma od Boga. Taka gadka jest dobra dla słabych, niekonsekwentnych ateuszy, którzy nie są jeszcze zapiekli i bezlitośnie konsekwentni w postępowania zgodnym ze swoim światopoglądem. Jest jednak bezwartościowa w rozmowie z inteligentnymi, zaciekłymi ateistami. Do takich może bardziej trafi, nie odwoływanie się do uczuć, ale do rozumu. Tu widzę wartość dla argumentów takich jak
Kalaam.