......powiem Ci tak jeśli jesteś pewny ze Ona Cię szczeze kocha i jedyną przeszkodą jest wiara to walcz dalej........ bo jeśli ja kochasz to pewnie itak niebędziesz potrafił ułozyc sobie zycia z kimś innym .......Jak bedę o Nią walczył to mogę jej zrobic krzywdę...
Jak nie będę o Nią walczył to stracę ją na pewno i na zawsze tam pozostanie, choc zawsze jest szansa że kiedys zapuka do moich drzwi...
Zawsze wyznawałem zasadę że przyjacielowi trzeba pomóc nawet jak on dzisiaj tego nie rozumie i trzeba mu połamać ręce i nogi. Ale w tym wypadku nie wiem co robić...
Może odejść...
Jak myslę żeby tak zrobic to zaraz przychodzi myśl: "i co zostawiasz swoja Istotkę, bo chcesz mieć swięty spokój"
Jak pomyśle żeby walczyc to przychodzi myśl: "co? koniecznie chcesz udowodnic że to ty masz racje"
moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ
#341
Napisano 2006-06-06, godz. 18:50
#342
Napisano 2006-06-06, godz. 18:53
#343
Napisano 2006-06-06, godz. 19:23
Pewnie że za jakiś czas spotkam kogoś pieknego, wspaniałego, inteligentnego i pokocham ta osobą i będę z nia szczęsliwy (MOŻE...). Ale to nie o to chodzi...
To jest tak jak w "Małym Księciu". Bardzo się zdziwił jak zobaczył ogród pełen róz ale... tylka ta jedna jest oswojona a on jest oswojony przez nią. Wiem że moge być z kims innym szczęsliwy, kiedyś... Ale ja chce byc szczęsliwy z nią...
A jesli kiedys będę szczęsliwy, ale dowiem się że ona jest nieszczęśliwa w zyciu... ?
Moje szczęscie się skończy...
Wiem że powinienem o nia walczyć ale boję się że ona w tej walce zginie, w przenosni, ale nie moge wykluczyc że dosłownie... Boje sie o nia...
Przepraszam za ten mętlik... może jeszcze cos napiszę poźniej... na spokojnie...
zniszczone ziarenko piasku
którego nikt już nie pokocha
którego nikt już nie skrzywdzi
los?
zabrał mu uśmiech
otarł wszelką łzę
szukam go
w ciemnościach
na skraju czasu
tam gdzie wieczność
ma swą przepaść...
#344
Napisano 2006-06-06, godz. 19:27
Gdybym wiedział że do siebie na pewno nie pasujemy...
Gdybym wiedział chociaz jedną z tych rzeczy...
zniszczone ziarenko piasku
którego nikt już nie pokocha
którego nikt już nie skrzywdzi
los?
zabrał mu uśmiech
otarł wszelką łzę
szukam go
w ciemnościach
na skraju czasu
tam gdzie wieczność
ma swą przepaść...
#345
Napisano 2006-06-06, godz. 20:06
Miłosć jest straszna a zwłaszcza jak się dowiedziałem że to głównie przez to ze nie jestem śj... "Nie potrafie być z tobą bo jestesmy z dwuch różnych światow a moj by ciebie nie zaakceptował"
Ja bede walczyl caly czas bo mi na niej zależy pokaże jej to , pokaze jej dobroć, i choćby miało to trwac rok to nie poddam się... choć miałem już okres zwątpienia, myśli samobujcze, teraz wiem ze to było głupie i nierozsądne.!
"Miłości nie ma wsród nas jest naszym dziełem"
A ja nie zniszcze tego dzieła które stworzyłem w sobie i do niej.
#346
Napisano 2006-06-06, godz. 20:26
zgadzam sie z tym, ze okazanie uczuc osobie "spoza" to moze byc duzy problem. Wchodzi w gre wiele czynnikow, jesli ktos z "oranizacji" to zobaczy, zaraz "delikatnie" dowiedza sie o tym rodzice biednej dziewczyny. Co juz powoduje ciezka rozmowe z nia - kim jest osoba ktorej okazano to uczucie?, czy wie, ze to sie moze "zle" skonczyc?(okazywanie uczuc to blizszy krok w strone niemoralnosci i wykluczenia), dlaczego jest "spoza", skoro tyyyyylu wolnych braci wokolo? No nie wiem teraz, ale te pytania ida w nieskonczonosc. W lzejszym przypadku rodzice napominaja, karca, argumentuja koncem swiata, strasza, zakazuja, itp itd. No i potem kazde wyjscie z domu - z kim, gdzie, poco, kiedy wrocisz?
Moze tez byc "ciezszy" przypadek - gdy donos bedzie prosto do starszych zboru, nie dosc ze rodzice tez zrobia "swoje", to do tego dojdzie napominanie i ganienie ze strony starszych. Ja uslyszalam raz od brata starszego: "co ty robisz? MUSISZ z nim zerwac, niegodnie jest tak dla siostry".
Wiec sam popatrz... czy tej biednej dziewczynie moze przyjsc latwo publicznie okazac Ci uczucie???
To, ze mowi Ci: "nie mozemy byc razem bo nie jestes sJ", to wg mnie cos w rodzaju "maski". Ona by chciala, ale skoro ma tyle nakazow i zakazow, to sie boi, woli Cie odstraszyc, podejzewam ze mysli podobnie jak ja, kocha, ale sie zalamuje, no bo przeciez zginiesz w armagedonie. Pewnie jej sie marzy, ze poznasz "prawde" i wtedy nie dosc ze sie wszystkim spodobasz, to przeciez NIE ZGINIESZ.
Mam nadzieje ze cos CI to pomoze, musisz byc wytrwaly, niestety, zajmuje to dosyc duzo czasu. Ale jest wykonalne.
Pozdrawiam i trzymam kciuki
Asia.
#347
Napisano 2006-06-06, godz. 20:45
Boże dopomóż Misiowi , Asiuni i innym
AMEN
[email protected]/Prz9-5 "Chodźcie, nasyćcie się moim chlebem, pijcie wino, które zmieszałam".
#348
Napisano 2006-06-06, godz. 20:50
dzieki za mile slowo, ja na szczescie mam juz to dawno za soba, ale wieeeele osob to w tej chwili przezywa, wiec jak tylko sie da, to pomozmy im jakos wspolnie
Pozdrawiam.
Asia.
#349
Napisano 2006-06-07, godz. 10:50
A wogóle po co ona się angażowała w ten zwiazek, po co mi dawała nadzieje??? przeciez ja nic nie zrobiłem by dać jej powód do rozstania wręcz przeciwnie, dalem jej cały swój świat....
spowija nutami policzki
jak wąż - Szatan to gra
na fortepianie życia...
wije sie łzami po twarzy
odwodząc serce od szczęścia
szyderczo - w Twych oczach
w grzech mnie otulił...
#350
Napisano 2006-06-07, godz. 10:59
Czasami lepiej mozna cos osiagnac na zasadzie odwrotnosci.A co jesli dana osoba mnie unika...? O spotkaniu nie mam nawet co marzyć... kiedy jest okazja porozmawiać na gg to czuje że ona specjalnie stwarza barire przez którą cieżko mi sie przebić, wogóle jest zimna i wogóle się nie otwiera w rozmowie, choć czasem widzę że ma ochote, ale woli sie uszczypnąć w język , czasem stwarza pozory że jest szczęśliwa ( takie odnosze wrażenie..) i NIGDY od rozstania nie wyrazila żadnego uczucia wobec mnie. Poza tym rozmawiamy raz na tydzień ( jak dobrze pójdzie.) i to trwa 5 minut, więc jak ja mam jej pokazać ze wciąż jest dla mnie niezwykle ważna?
A wogóle po co ona się angażowała w ten zwiazek, po co mi dawała nadzieje??? przeciez ja nic nie zrobiłem by dać jej powód do rozstania wręcz przeciwnie, dalem jej cały swój świat....
Czasami lepiej mniej a odpowiednio dozowane. Odpatrz ta technike od kobiet.
Od nich mozna sie wiele nauczyc.
Bez gwarancii i strach sie bac.
Pozdrawiam. (pisze to z wlasnego doswiadczenia)
#351
Napisano 2006-06-07, godz. 17:32
Jezeli dziewczyna naprawde cos czuje, moze pomoc "terapia szokowa". Znaczy jesli nagle zmienisz do niej podejscie, nie bedziesz jej pokazywal, ze az tak Ci na niej bardzo zalezy, to ona sie zastanowi i dojdzie do niej, ze moze stracic cos wyjatkowego. To czasem pomaga... niestety pod warunkiem, ze ona cos czuje do Ciebie(moze to brutalne, ale prawdziwe). Jesli nie i poprostu Cie wykorzystala i porzucila jak stara zabawke... przykro mi, no to juz sie nic nie da zrobic... I nie daj sobie NIGDY wmowic, ze to Twoja wina, conajwyzej jej rodzicow, ze tak a nie inaczej ja wychowaliA co jesli dana osoba mnie unika...? O spotkaniu nie mam nawet co marzyć... kiedy jest okazja porozmawiać na gg to czuje że ona specjalnie stwarza barire przez którą cieżko mi sie przebić, wogóle jest zimna i wogóle się nie otwiera w rozmowie, choć czasem widzę że ma ochote, ale woli sie uszczypnąć w język , czasem stwarza pozory że jest szczęśliwa ( takie odnosze wrażenie..) i NIGDY od rozstania nie wyrazila żadnego uczucia wobec mnie. Poza tym rozmawiamy raz na tydzień ( jak dobrze pójdzie.) i to trwa 5 minut, więc jak ja mam jej pokazać ze wciąż jest dla mnie niezwykle ważna?
A wogóle po co ona się angażowała w ten zwiazek, po co mi dawała nadzieje??? przeciez ja nic nie zrobiłem by dać jej powód do rozstania wręcz przeciwnie, dalem jej cały swój świat....
Asia.
#352
Napisano 2006-06-07, godz. 19:19
Nie zawsze pomagają te same leki.
Jeśli chodzi o ukochanego lub ukochaną Ś.J.
to przydałby się jakiś duchowy psychotrop,
Tylko czym on mógłby być hmmm!!!!!!.????
[email protected]/Prz9-5 "Chodźcie, nasyćcie się moim chlebem, pijcie wino, które zmieszałam".
#353
Napisano 2006-06-09, godz. 10:29
2. nic na siłe
3. nie krytykuj tylko logicznie wytykaj błędy
4.Zbuduj komuś nowy dom, a nie rozbiertaj deska po desce tego co ma... bo ta ostatnią deską "trzaśnie cie w cymbał" i tyle z tego bedzie...
#354
Napisano 2006-06-10, godz. 18:13
spowija nutami policzki
jak wąż - Szatan to gra
na fortepianie życia...
wije sie łzami po twarzy
odwodząc serce od szczęścia
szyderczo - w Twych oczach
w grzech mnie otulił...
#355
Napisano 2006-06-10, godz. 19:00
zniszczone ziarenko piasku
którego nikt już nie pokocha
którego nikt już nie skrzywdzi
los?
zabrał mu uśmiech
otarł wszelką łzę
szukam go
w ciemnościach
na skraju czasu
tam gdzie wieczność
ma swą przepaść...
#356
Napisano 2006-06-11, godz. 02:11
Swoja droga ,szkoda ,ze nie mieszkam w Polsce bardzo bym chcial porozmawiac osobiscie z Sebolem i Bratem Jaraczem...Super Goscie,z tego co wiem Tymasz okazje pogadac z nimi osobiscie....Pozdrawiam
#357
Napisano 2006-06-11, godz. 02:25
Jestem w podobnej sytuacji,a nikt nie chce mi podpowiedziec,co,jak i gdzie?
A jestem bardziej odosobniony,bo polish people..tutaj tak malo.
Zostaje mi dyskusja na polskim forum.
#358
Napisano 2006-06-11, godz. 23:33
Powiedzuiała mi że chce być moja przyjaciołką bo tylko tyle może mi zaoferować, ale nawet na mnie nie patrzy nie odzywa się czy to jest przyjaźń...?
Ona dobrze wie co ja czuję i jaki mam stosunek do niej ale to jak ona mnie teraz traktuje i postrzega boli bardziej niż jakby mnie wychlastała po pysku i znienawidziła.
Bo ja jej nie potrafie znienawidzić nawet po tym co teraz robi.
Tylko pozostaje pytanie bez odpowiedzi po co aż tak się angażowała jak wiedziała od początku ze nie bedzie mogła być ze mną choć była szczęśliwa bo sama mi to powiedziała że było jej miło i czuła się przy mnie dobże.
... gdybym tylko umiał stac sie bezdusznym i bez uczuciowym człowiekiem to może potrafiłbym normalnie żyć
#359
Napisano 2006-06-11, godz. 23:40
Pozdrawiam
Użytkownik Tomasz O. edytował ten post 2006-09-12, godz. 14:21
#360
Napisano 2006-06-12, godz. 08:45
Za co kochacie tę osobę?
Czy kochacie tę dziewczynę (chłopaka) już teraz, takiego jakim jest obecnie?
A może kochacie wyimaginowany obraz kogoś, kim ta ukochana osoba mogłaby się stać w przyszłości, po opuszczeniu sekty?
Czy dostrzegacie skalę problemu, jaką jest inny system wartości i inny sposób myślenia? Jak zamierzacie ten problem pokonać?
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych