moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ
#901
Napisano 2007-08-26, godz. 20:27
Nie rozumiem ludzi, ktorzy zostaja SJ by pobrac sie z kims kto juz jest SJ. nie rozumiem SJ, ktorzy stawiaja taki warunek niewierzacemu kandydatowi.
inna rzecz ze nie rozumiem ludzi, ktorzy szukaja zwiazku po za wlasnym wyznaniem , skoro to wyznanie tak dla nich wazne jest.
potrafie zrozumiec ze ktos separuje sie , czy unieczynnia w swoich praktykach religijnych bo nie umie w malzenstwie pogodzic jednego z drugim , ale nie rozumiemludzi, ktorzy szukaja rozwiazania problemow malzenskich poprzez przyjecie wyznania wspolmalzonka bez wzgledu na to czy chodzi o zostanie SJ czy katolikiem czy kimkolwiek.
mysle ze nie tedy droga
ja wychowalem sie w rodzinie podzielonej religijnie. moj ojciec nigdy nie zostal SJ a zachowalem go w sercu, a nawet pomimo wielu jego grzechow szanowalem i czcilem jak nakazuja przykazania.
mysle ze to wieka krzywda i tak naprawde nieprawdziwamilosc gdy partner mowi: kocham cie ale nie bede z toba jesli nie zmienisz wyznaia.
albo: nie wyobrazam sobie nie brac slubu przed oltarzem... mysleze to zwyczajny szantaz emocjonalny i granie na najswietszych uczuciach, jesli ktos cos takiego stawia ponad rzekoma milosc. mysle tak bez wzgledu na to czy robi tak SJ czy kto inny
#902
Napisano 2007-08-26, godz. 21:39
A jaki happy end !
Została katoliczką.. dla faceta ?
Ciekawe pobudki.
Możesz sobie w miejsce KK stawić baptyści, prawosławni, zielonoświątkowcy, prezb... itp... jeśli cię KK gryzie.
Żal d...e ściska że ktoś jest szczęśliwy i nie jest ŚJ, baaaa gorzej w KK ??
Czy to "wyznanie" ma być ważne czy wiara w Boga ?
I nie rozumiem co ma niby oznaczać " SZUKAJĄ związku poza własnym wyznaniem "
Myślisz że to tak ludzie specjalnie, że sobie mówią : " ....a żeby było ciekawiej to poszukam kogoś z innego wyznania, i to najlepiej takiego z którym się moje poglądy najbardziej kłócą - będzie czad !! "
#903
Napisano 2007-08-26, godz. 22:47
jestem jednak pewien ze wiekszosc , moze nawet ty sam, zrozumiala o co mi chodzi.
Jesli buduje sie ziezi to zwykle ludzkie poczucie odpowiedzalnosci powino podpowiadac ze ktos moze zkochac sie we mnie lub nawet ja sm w kims.
ze kolega z klasy zle odbierze usmiechy koleznki. a przyjecie propozycji wspolego wyjscia moze byc pocztkiem glebszego uczucia.
tak wiec jesli nie chcesz ranic nikogo trzymaj , na ile to mozliwe, uczucia na wodzy i mysl zanim cos powiesz lub zastanow sie zanim zachowasz sie tak anie inaczej
#904
Napisano 2007-08-27, godz. 13:40
Szczęściem, że mnie to nie dotyczy, ale co ma zrobić ktoś, kto już się zakochał w osobie z innego wyznania?
Hubert nazywa "rzekomą miłością" stwierdzenie "nie wyobrażam sobie nie brać ślubu przed ołtarzem. Jeśli dla kogoś ślub kościelny to tylko uroczystość, biała suknia itp. podobne gadżety, wtedy (tak mi się wydaje) zrezygnowanie z tego co zewnętrzne mogłoby świadczyć o sile i dojrzałości uczuć. W imię miłości ktoś niepraktykujący np. kobieta wyrzekłaby się "kilku zabawek" i marzeń o białej sukni w kościele.
Ale co ma zrobić osoba silnie wierząca? Czy nie jest "rzekomą miłością" żądać od katoliczki, aby ograniczyła się do ślubu cywilnego i całe życie "żyła w grzechu ciężkim".
Oczywiście zdaje sobie sprawę, że pytanie można odwrócić i zapytać, czy nie jest "rzekomą miłością" żądać od świadka Jehowy udziału w uroczystości którą on uważa za "balwochwalczą" (mówię o mszy świętej, na której kapłan udziela ślubu kościelnego).
Zgadzam się z Hubertem, że niemoralne byłoby żądać od ŚJ aby wyparł się swoich wierzeń i aby niezgodnie z prawdą zadeklarował że wierzy w nauczanie Kościoła Rzymsko-Katolickiego.
Myślę że dużo uczciwiej byłoby wziąć taki ślub, jak opisywał tu na forum nasz kolega Dementor (on, wychowany w rodzinie ŚJ, występował na ślubie katolickim jako niekatolik, nie wzywał na pomoc świętych, nie czynił znaku krzyża itd. itp.)
#905
Napisano 2007-08-27, godz. 17:20
to nie jest niemozliwe ale w realu bardzo ale to bardzo trodne... i nadal uwazam ze jest nieuciwe... potem bedzie sie tesciowa dewotka wtracac albo mamusia Sj podjudzac..... mysle ze to nie warte swieczki...
temat ma sens jesli sie przyjmie ze uczucie przychodzi jak pstryczek i albo umrzesz albo sie ozenisz z ta katoliczka lbo wyjdziesz za tego SJ, ... zycie takie nie jest..... uczucie rodzi sie , dojzewa, nalezy je pielegnowac jak delikatna rosline... i ten okres podlewania uwazam za niuczciwy jesli nie umie sie zezygnowac z wlasnych praktyk albo co gorsza mysli sie ja go zmienie... juz on do kosciloa nie pojdzie albo na zebraniu juz go nie zobacza....
#906
Napisano 2007-11-24, godz. 09:36
Problem i tak sie pojawił, gownie z powodu że on mimo zapewnien że to nie jest warunek, tak naprawde chciał i liczył na to że dam się ochrzcic w przysżłości itd bo mam taki "otwarty umysł" - to mu w duzym stopniu zaimponowało, przekonało do mnie rodzine, znajomych śwadków etc. Bo wszystko rozumiałam szybko, zgdzałam się z tym. Mysleli.. wiadomo, co. Ale ja po prostu słuchałam. Potem zaczęłam analizowac tą swoją jakąś juz wiedzę, porównywać i szukac odpowiedzi w sercu, niejako tez zreszta dzięki temu forum ( choc też traktuje je z przymrużeniem oka, wszedzie widac prywatne pobudki, subiektywne odczucia, analizę z wyrwanych z kontekstu cytatów w odpowiedzi na wyrwane z kontekstu cytaty świadków i oparte na tym poglądy, zasady. Wszystko jest na tej samej zasadzie. Na każdy zarzut mozna odpowiedziec zarzutem praktycznie, a mnie wciąz nic jeszcze nie przekonało... ).
jakąs metoda byłby czas. Bo ja wyszłam za mąz szybko i może oboje nie zdązylismy tak naprawsdę w 100% zrozumiec sytuacji. Ale wiadomo - wierzący szybko biorą slub żeby zamieszkac razem i dopiero potem sie poznaja tak naprawdę.
Świadkiem nie będe, ale wiem, że jesli oboje chca, kochaja się i szanuja swoje poglądy nawzajem, sprawa jest do pogodzenia. Grunt - nikogo do niczego nie zmuszac, nie miec pretensji, nie wypominać. Niech każdy wciela w zycie, w co wierzy... jesli przekonac kogoś, to tylko swym zachowaniem, o ile bedzie lepsze. Tylko tędy droga do powodszenia. Wtedy nawet jesli nie myslimy o tym, to taki efekt jest prawdopodobny. Widać szczęscie, opanowanie, mądrośc, radośc życia bez względu na nic i niezłomna wiarę u kogoś, a wtedy wielu zastanawia się, skąd to, dlaczego? To wiecej da niz głoszenie, niż obnoszenie sie z religijnością, niz nakłanianie. Ale to bardzo trudne.
Do czasu, kiedy mój mąż taki był (może ja go tak postrzegałam) byłam najszczęsliwsza dziewczyna na świecie.... I był moment że widziałam duzo dobrego w organizacji ŚJ.....
Teraz problemem sa świeta, dzieci, styl zycia ogólnie. Oboiej musza iśc na kompromisy. Związku pomiedzy fanatykami nie widze, to niemozliwe. Mój świadek jest dośc elastyczny, choć w kwestiach wiary zasadniczy. jakoś to godzi, poza tym ma charakter i temperament, że... hoho - to spowodowało że w ogóle ze mną się "zadał" I oboje jakos godziliśmyte święta, itd, nigdy nie było to to co wczesniej u mnie, ale jakoś w miarę miło. Cały czas kompromisy, uważanie, wyczucie. To skutkuje brakiem swobody, nerwica właśnie. Aktualnie jestemy w kryzysie, i to ogromnym, dopiero na wyjezdzie teraz pomału uspokajam sie i mysle, co dalej bo go kocham wciąz tak samo mocno....
A dzieci? gdyby były- jak dla mnie - mogłyby przyjmowac prezenty na urodziny od dziadków, a jednoczesnie niech chodzą na zebrania. Tak myslę. Potem zadecydują. Oby im sie tylko w głowach nie pomieszało.... mam nadzieje, ze tego daje sie jakos unikac podobnym rodzinom? Może ktos coś napisze?
Natomiast w innych przypadkach.... nie wiem, może byc jeszcze trudniej.
#907
Napisano 2007-11-24, godz. 11:25
#908
Napisano 2007-11-24, godz. 18:35
Nie, ja tez w to nie wierze. Miałam na mysli dziadków tych drugich - katolików, ateistów etc. W małżęństwie mieszanym... haha.myślę, że jeśli kiedykolwiek sprawdzi się scenariusz z dziadkami sj, którzy dają wnukom prezenty na urodziny to bardzo ci pogratuluję
#909
Napisano 2007-11-25, godz. 01:06
#910
Napisano 2007-11-25, godz. 15:32
#911
Napisano 2007-11-25, godz. 17:53
Marne szanse.Moim celem nadrzędnym byłoby przeciągnięcie jej na łono kościoła, ale chcę żeby to była jej własna decyzja. Jak myślicie, jakie są na to szanse ... ?
#912
Napisano 2007-11-25, godz. 20:59
1. Moim celem nadrzędnym byłoby przeciągnięcie jej na łono kościoła, ale chcę żeby to była jej własna decyzja.
2. Jak myślicie, jakie są na to szanse i
3. jak mam ewentualnie działać?
1. Cuda* się zdarzają
2.
3. Proponuje przeczytać najpierw cały ten wątek. A potem wiele innych na tym forum, żeby rozeznać się mniej więcej w tej kwestii "obserwując" zachowania i wypowiedzi innych.
*P.S. Jak sam S. Hassan napisał : "pomógł" mu wypadek samochodowy . Żartuje oczywiście
Użytkownik Nilrem0 edytował ten post 2007-11-25, godz. 21:02
#913
Napisano 2007-11-26, godz. 11:57
A dzieci? gdyby były- jak dla mnie - mogłyby przyjmowac prezenty na urodziny od dziadków, a jednoczesnie niech chodzą na zebrania. Tak myslę. Potem zadecydują. Oby im sie tylko w głowach nie pomieszało.... mam nadzieje, ze tego daje sie jakos unikac podobnym rodzinom? Może ktos coś napisze?
Natomiast w innych przypadkach.... nie wiem, może byc jeszcze trudniej.
Ja wyszłam za mąż za człowieka, który wychował się w rodzinie ŚJ. Świadkiem jednak nie został - nie ochrzcił się. Mamy dwójkę dzieci i widzę, że jeżeli obydwoje rodzice chcieliby przekazywać prawdy swojej wiary dziecko nie wiedziałoby co myśleć. No bo ojciec mówi jedno a matka coś przeciwnego. W co ma wierzyć dziecko? Dyskutować można jeżeli jest się na mniej więcej równym poziomie a dziecko trzeba nauczyć! I wg mnie nauczyć tego w co się wierzy a nie na zasadzie, że jeden mówi tak, drugi inaczej a trzeci jeszcze coś innego na ten sam temat. Wtedy dziecko będzie niezdecydowane i wg mnie nie uzna niczego. Poza tym jeżeli każdy z rodziców zacznie mówić coś innego na ten sam temat to dziecko nie będzie wiedziało kogo ma słuchać również w innych aspektach życia i wydaje mi się, że wtedy nie będzie słuchać żadnego z rodziców. Bo później pojawią się też problemy bardziej prozaiczne. Dla mnie najlepszym rozwiązaniem a zarazem nadzieją, że z dziecka wyrośnie wartościowy człowiek jest wybór religii czy światopoglądu, w jakim się go wychowa i to jeszcze przed POCZęCIEM. Rodzice muszą być jednak konsekwentni. A prezenty to jest najmniejszy problem z tego wszystkiego. A jeżeli godzić się na chodzenie na zebrania to nie godzić się na lekcje religii w szkole i na odwrót.
Pozdr.
#914
Napisano 2007-11-26, godz. 17:26
Ja wyszłam za mąż za człowieka, który wychował się w rodzinie ŚJ. Świadkiem jednak nie został - nie ochrzcił się.
Moge spytać, jakie zasady/wiarę wyznajecie z mężem teraz?? Skoro mąz sie wychowął w otoczeniu ŚJ?
#915
Napisano 2007-11-26, godz. 21:43
No widzisz jaka mądra kobieta. Na końcu jeszcze okaże się, że Ty sam założysz garnitur plus krawat i Ty sam od siebie zaczniesz chodzić na zebrania, do służby oraz jeździć na wspaniałe kongresy.Nadmieniam, że moja luba nigdy nie próbowała mnie namówić w żaden sposób na studiowanie jej religii. Wręcz odwrotnie ja sam zacząłem się interesować i szczerze mówiąc jestem w delikatnym tego słowa znaczeniu mocno zaniepokojony. ...
#916
Napisano 2007-11-27, godz. 07:27
Moge spytać, jakie zasady/wiarę wyznajecie z mężem teraz?? Skoro mąz sie wychowął w otoczeniu ŚJ?
Gdy urodził się mój mąż jego rodzice byli co nieco rozczarowani tą religią. Z jednej strony wierzyli w różne jej dogmaty a z drugiej nie uczestniczyli tak do końca w życiu zboru np. głosili raczej z doskoku i przez "przypadek" niż umawiali się na regularne głoszenie. A mój mąż w wieku piętnastu lat zamieszkał w internacie i jego więzy z ŚJ raczej słabe, jeszcze bardziej osłabły. A już na studiach, wtedy gdy się poznaliśmy, były już zupełnie słabe. Raz na dwa lata uczestniczył w pamiątce. Myślenie "świadkowskie" mu jednak zostało. Na ślub kościelny nie zgodził się, nawet taki jaki miał Dementor, a dzieci po urodzeniu nie ochrzciliśmy. Ja byłam raczej niedzielną katoliczką, tzn. chodziłam na msze bardziej z przyzwyczajenia i żeby rodzice się nie czepiali niż z potrzeby serca a o swojej religii wiedziałam tyle co wyniosłam z lekcji religii. Podsumowałabym naszą sytuację tak, że ani On ani ja nie przywiązywaliśmy do religii dużego priorytetu. Jednak problem pojawił się w momencie pójścia dzieci do szkoły. Mąż powiedział, że jeżeli chcą chodzić na religię to niech chodzą. Rodzice mojego męża już nie żyli a rodzeństwo mieszka daleko i nasz kontakt jest głównie telefoniczny więc zostali praktycznie moi rodzice - wierzący praktykujący katolicy. Nie wtrącali się do nas za bardzo i skupili się raczej na dzieciach np. brali ich o czasu do czasu do kościoła w niedziele. Nadeszła jednak druga klasa i I Komunia. Siostra kazała dzieciom chodzić np. na różaniec, roraty itp. Syn uczestniczył w prawie każdym różańcu i roratach. Zawoził ich dziadek albo babcia. Był dość zdeterminowany bo roraty zaczynały się o szóstej rano. Powiedzieliśmy mu więc, że jeżeli chce przystąpić do Komunii to wyrazimy zgodę na jego chrzest. Parę dni przed Komunią ochrzcił się i przystąpił do niej. Wychowywani są moi synowie jednak w jednej religii a o ich wiedzę religijną czy o jakieś praktyki religijne dbają moi rodzice.
Jeśli chodzi o spotkania typu np wigilia, czy wielkanoc to mąż od początku w nich uczestniczył, również w urodzinach czy imieninach brał udział a ostatnio nawet zorganizowałam Jego urodziny.
Pozdr
#917
Napisano 2007-11-27, godz. 07:48
Pozdr
#918
Napisano 2007-11-27, godz. 09:42
Zapewniam Cię,że taka sytuacja nie nastąpi nigdy lub gdy nastapi to ze wzgledu na chęć kontroli. Jestem katolikiem i nigdy nie miałem i nie bedę miał chwili wątpliwości.Wczoraj odbyliśmy poważną rozmowę i żona zdecydowała,że wszystko zostanie tak jak jest.Tzn. będzie sympatyzowała ze SJ ale nie wróci jednak po wykluczeniu. Szczerze mówiąc nie wiem czy tak myśli naprawdę bo z drugiej strony chce wziąc udział razem z matką (przyjeżdża na 3 miesiące do Polski) w " Reunion del Salon del Reino"No widzisz jaka mądra kobieta. Na końcu jeszcze okaże się, że Ty sam założysz garnitur plus krawat i Ty sam od siebie zaczniesz chodzić na zebrania, do służby oraz jeździć na wspaniałe kongresy.
Użytkownik radekk edytował ten post 2007-11-27, godz. 09:43
#919
Napisano 2007-11-27, godz. 09:52
Twoja zona będzie odczuwała dyskomfort, brak poczucia bezpieczeństwa,miała wyrzuty sumienia będzie zwyczajnie nieszczęśliwa. A najgorsze jest to (o ile teraz tego nie robi), ze zrobi wszystko by swoim przykładem (Śj często powołują sie na słowa pisma św omężach, któzy zostali pozyskani przez ciche i pokorne zony) i modlitwą cię skłonić. A niepowodzenia w tym względzie będą ją boleć i powiększać bezmiar jej cierpienia.
Wpadnij do mnie na Facebooku!
#920
Napisano 2007-11-27, godz. 09:58
Widzisz jest jeden problem.Moja żona bardzo słabo zna język polski a teściowa nie zna go zupełnie. Kuba jest izolowana i to ja zamierzam po jej przyjezdzie stoczyć małą krucjatę.Pokazać kilka filmów , literaturę...itdNie ulega żadnej wątpliwości iż będzie na nią wywierany nacisk (nawet nie będą musieli nic jej mówić - wystarczy,że na kongresie padną słowa o jednynej organizacji, o tym ,że ŚJ mają szanse życie wieczne, o rychłym Armagedonie i wytraceniu niegodziwców). Biorąc pod uwagę, że jej matką (co jest dla wszystkich jasne), będzie chciała ratować swoje dziecko i chcieć dla niej jak najlepiej to nie ulega wątpliwości iż też będzie na nią wpływać by wróciła.
Twoja zona będzie odczuwała dyskomfort, brak poczucia bezpieczeństwa,miała wyrzuty sumienia będzie zwyczajnie nieszczęśliwa. A najgorsze jest to (o ile teraz tego nie robi), ze zrobi wszystko by swoim przykładem (Śj często powołują sie na słowa pisma św omężach, któzy zostali pozyskani przez ciche i pokorne zony) i modlitwą cię skłonić. A niepowodzenia w tym względzie będą ją boleć i powiększać bezmiar jej cierpienia.
Użytkownik radekk edytował ten post 2007-11-27, godz. 10:00
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych