Dopóki do niej nie dotrze,że idzie złą drogą,to czarno widzę wasz związek. Trzeba bardzo dużo miłosci i cierpliwości z twojej strony.Ja już trochę latek przeżyłam,w organizacji niejedno widziałam i wiem,jak to życie weryfikuje,ile jest problemow ,łez i bolesnych rozstań.Jeśli ją darzysz głębokim uczuciem pomóż jej wyjść z tej pseudo religii i pokaż jej prawdziwego Chrystusa,jeśli jest szczera,to przynajmniej zechce to zbadać.W końcu ani się spostrzeżesz a sam wpadniesz do sekty[to jest SEKTA]Masz zupełną rację! Należy jednak do "problemów" podchodzić ze zdrowym rozsądkiem. W każdej sytuacji... czy to koloru włosów, krzywego uśmiechu czy różnic w wyznaniu.
Ja spotykałem się z fanatyzmem nie u moich partnerek, lecz raczej (faktycznie) u ich rodziców. Teraz jednak zaznałem fanatyzmu u mojej dziewczyny - wyznawczyni Jehowy. Ona powtarza, że fanatykiami ŚJ nie są, ale ja widzę co innego. Moja już w tym rola aby się z tym pogodzić, albo próbować to zmienić. Bo FANATYZM jest zły i szkodliwy w KAŻDEJ formie.
Mimo wszystko kocham tą Dziewczynę i zrobię wszysto co w mojej mocy, abyśmy byli razem.
moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ
#141
Napisano 2006-03-04, godz. 13:19
#142
Napisano 2006-03-06, godz. 19:57
hmm pozyskac kogoś czy to aby zostął katolikiem czy śj nie jest łatwe, bo jesli ktosjak ja wierzy w to od dziecka to trudno przyjać cos innego.To tak jak ludzie w sredniowieczu wierzyli ,że ziemia jest płaska a okazało sie ,że jest okragła. Sadzę, że w nas to siedzi jak nasionko które owocuje latami i trudno to wyrwać z nas. Pisze to z własnego punktu widzenia. Wahania czy wybrac miłość czy pozostac w religji. Sądze, że nie można przymuszać. Jak nazywa mnie mój ukochany należę do betonów którym trudno to pojąć, nie oznacza to że nie mam wątpliwości. Bunt sie narodził. Przekonywanie kogoś na siłe może wywołać odwrotny efekt. Sądzę ,że należy postępować ostrożnie ale też wiem że taki letarg nie może trwać wiecznie.Trzeba podjąć decyzję.Sebastian czytając Twoje wpisy, sądzę że masz malę poczucie swojej wartości. Sądzisz,że bedąc niepełnosprawnym nie jesteś w pełni wartościowym człowiekiem.
Wiadomo,że miłosć to nei wszystko ,że pózniej zamienia sie w szarą rzeczywistość....Ale to od was zależy jak to będzie wygladac.
Małżeństwo o róznych poglądach religijnych przypomina ludzi z dwóch róznych kultur i wtedy trzeba iść na kompromis, ale nie można zapomiec o własnej wartości........
Sally jestem Sj od wielu lat , cął moja rodzina jest w organizacji.....
Sama wiem dobrze ,że w organizacji bardzo trudno o męża...
Przez kilka lat byłam pionierem ...i wiem jak to duzo czasu pochłania i energii
Nie jestem juz nastolatką ale czasami sie czuje jakbym miał po 15 lat i ukrywała swoja miłość przed rodziną
Komik musisz poprostu szczerze porozmawiac ze swoja dziewczyna . Wiem,ze może unikać takich rozmów jak ognia, bo samej mi jest trudno mówić ze swym ukochanym na tematy religji i naszej przyszłość
#143
Napisano 2006-03-11, godz. 22:45
i to duuuzo starszego ode mnie,ktory ma rodzine,ale ewidentnie pokazuje mi zainteresowanie moja osoba!!!esemesuje ze mna,flirtuje...i choc na poczatku sms-y byly zbywajace z biegiem czasu zauwazylam ze pisze coraz to powazniej...usprawiedliwia sie ze nie moze isc na kawe,czy spotkac sie w knajpie.nie chodzi mi o to zeby zaciagnac go do lozka,ale zeby po p rostu pobyc z nim choc troche sam na sam.,zeby pogadac tak sam na sam,bez kolezanek z pracy(bo nie wspomnialam wczesniej pracujemy razem).jest uroczym facetem,ktory zawrocil mi w glowie..i czasmi czuje ze juz jestem tak blisko...a on nagle gwaltownie sprowadza mnie na ziemie!!!! ale jednego jestem pewna...bardzo by chcial,ale ta wiara jest najsilniejsza na siwecie i powoduje ze rezygnuje i odchodzi jak bezbronny szczeniak!dlaczego nie przelamie sie???co moge zrobic?pomocy!!!!
#144
Napisano 2006-03-12, godz. 16:48
Po prostu żonaty mężczyzna może obawiać się, że znajomość przemieni się w romans. Może on widzi Twoje zauroczenie i boi się, że w razie bliższego kontaktu ulegnie pokusie lub zrani Cię? W każdym razie, jeśli "sprowadza Cię na ziemię", to chyba dobrze robi.
Czy na miejscu jego żony byłabyś zazdrosna? Ja rozumiem, że nie chodzi Tobie o seks tylko o rozmowę, ale wyobraź sobie dużo młodszą, inną kobietę, która patrzy z zachwytem na Twego męża i wyciąga go do kawiarni... Nie miałabyś nic przeciwko? Nie byłabyś zazdrosna, nawet "tylko" o rozmowę?
#145
Napisano 2006-03-12, godz. 22:33
a nie Forum o Zdradzie
(od rozmów się zaczyna ..... )
#146
Napisano 2006-03-17, godz. 17:12
Jak ci idzie walka o Nią, dotarłes do ksiazki ktora ci polecałem?Mimo wszystko kocham tą Dziewczynę i zrobię wszysto co w mojej mocy, abyśmy byli razem.
U mnie chyba idzie na dobre, chyba zdecydowała sie być ze mną, choć jeszce tego mi nie powiedziała. Wygląda ze najpierw chce sobie poukładac zycie z rodzina i bracmi.
Mimo to problem religii pozostaje...
jak ja teraz przekonywac, delikatnie lecz otwarcie czy po cichu- małymi krokami. Ehhh... A jak zobaczy ze przeze mnie zaczyna mieć watpliwosci co do Organizacji to znowu moze uciec... PARANOJA
zniszczone ziarenko piasku
którego nikt już nie pokocha
którego nikt już nie skrzywdzi
los?
zabrał mu uśmiech
otarł wszelką łzę
szukam go
w ciemnościach
na skraju czasu
tam gdzie wieczność
ma swą przepaść...
#147
Napisano 2006-03-17, godz. 17:15
Hmmm... Psychologia twierdzi ze kobiety potrafią byc bardziej zazdrosne o uwagę, czas, ROZMOWE niz o seks w przeciwienstwie oczywiscie do facetówCzy na miejscu jego żony byłabyś zazdrosna? Ja rozumiem, że nie chodzi Tobie o seks tylko o rozmowę, ale wyobraź sobie dużo młodszą, inną kobietę, która patrzy z zachwytem na Twego męża i wyciąga go do kawiarni... Nie miałabyś nic przeciwko? Nie byłabyś zazdrosna, nawet "tylko" o rozmowę?
zniszczone ziarenko piasku
którego nikt już nie pokocha
którego nikt już nie skrzywdzi
los?
zabrał mu uśmiech
otarł wszelką łzę
szukam go
w ciemnościach
na skraju czasu
tam gdzie wieczność
ma swą przepaść...
#148
Napisano 2006-03-30, godz. 08:24
po pierwsze chciałbym jako nowy się przywitać - dzień dobry wszystkim.
Po drugie - cóż, kolejny w klubie. Chwilowo nie będę zdradzał szczegółów,
dodam tylko, że już zacząłem "pracę" - dużo mam cierpliwości gdyż wiem,
że warto
Chętnie porozmawiam z osobami które żyją obecnie szczęśliwie z kimś
kto jest lub był Świadkiem
#149
Napisano 2006-03-30, godz. 08:27
Miło mi powitać Cię na forum.
pzdr.
"Ot, ma wygląd ptaka, a więc będzie latał, proste". - Baltazar Siedem Słońc
#150
Napisano 2006-03-30, godz. 18:29
zniszczone ziarenko piasku
którego nikt już nie pokocha
którego nikt już nie skrzywdzi
los?
zabrał mu uśmiech
otarł wszelką łzę
szukam go
w ciemnościach
na skraju czasu
tam gdzie wieczność
ma swą przepaść...
#151
Napisano 2006-03-30, godz. 20:53
Dodam, że rola w której przyszło mi (i jak widać nie tylko) występować jest dość niewdzięczna - robimy coś teoretycznie wbrew ukochanej osobie... w dodatku po cichu.. prowadzimy działania do których nie można się przyznać, inaczej - klops, przestraszymy ją/jego na dobre.. i może już nigdy nie będzie okazji porozmawiać
Ja wiem, że prawdopodobnie to jedyne wyjście.. ale czy nie czuliście czasem, że oszukujecie swoją drugą połówkę? Bo jak to jest - kocha a ukrywa tak istotne rzeczy.
#152
Napisano 2006-04-02, godz. 16:27
#153
Napisano 2006-04-03, godz. 00:18
#154
Napisano 2006-04-03, godz. 18:48
Życzę szczęścia
P.S.
Zapamiętaj bardzo ważną kwestię: "BEZ OKAZJI" Cokolwiek jej ofiarujesz, zawsze jest to bez okazji.
#155
Napisano 2006-04-05, godz. 07:04
Obawiam się że Ona się czegoś boi... powiedziała mi ostatnio że wie że może mnie skrzywdzić niestety nie chciała rozwinąć tematu. Zastanawiam się czy to odnośnie różnic w wyznaniu czy chodzi o coś innego? Że jej rodzice mnie nie zaakceptują czy że mogła by mieć jakieś problemy w organizacji?
#156
Napisano 2006-04-05, godz. 12:35
ona będzie spotykać się ze sprzeciwem rodziców i współwyznawców,
będą nalegali aby zmieniła swoją decyzję... może pod wpływem presji
stracić siły do kontynuacji związku.
Ponadto - różnice światopoglądowe, zasady jakich się 'trzyma' mogą w pewnych
określonych sytuacjach stać się powodem do poważnych dylematów.. a wierzący śJ na
ustępstwa nie pójdzie.
Ona sobie zdaje sprawę z tego jak różni jesteście.. i wie, że to Ciebie też dotknie.
Ty pewnie jeszcze nie jesteś w stanie sobie wyobrazić wszystkiego... ona tak...
prawdopodobnie dziewczyna zna większość tych problemów 'z autopsji' lub z opowiadań koleżanek..
Ja jestem w podobnej sytuacji. Nie poddaję się jednak.. mimo, że wiem, że jedyna słuszna droga do tego abyśmy byli razem i byli szczęśliwi jest długa i trudna..
#157
Napisano 2006-04-09, godz. 04:04
Zrobiło mi się jednak przykro jak mi powiedziała że mimo wszystko jesteśmy z dwuch różnych światów i że boi się że mnie skrzywdzi... niezbyt to zrozumiałem ale nie chciała mi wyjaśnić dokładnie co miała na myśli.
... najbardziej obawiam się że dla niej jestem teraz wstanie zrobić wszystko ... nie chciał bym tylko żeby móc być z nią aby nie miała jakichś oproblemów musiał bym przyjąć jej wiarę!
#158
Napisano 2006-04-09, godz. 08:54
religia ŚJ nie jest tylko systemem wierzeń, ale jest także totalitarną społecznością, odzierającą człowieka z samodzielnego myślenia.
Poza tym, nawet osoby wychowywane w tej religii lub przyjmujące ją z głębokim przekonaniem, że to jest prawda, często odchodzą. Tym bardziej dot. to osób, które wstąpiły do ŚJ ze względów środowiskowo-uczuciowych. A gdybyś najpierw wstąpił, a potem wystąpił, to masz kryzys małżeński 1000x silniejszy niż w wypadku, gdybyście się pobrali pomimo różnicy wyznania.
Słowa o "krzywdzeniu" mogą oznaczać, że ona wyżej postawi Boga (czyt. rodzinę i znajomych) niż Ciebie. A więc, skoro czuje się słaba i z gory wie, że wcześniej czy później musiałaby z Ciebie zrezygnować, to nie chce zaczynać. Gdyby te słowa znaczyły właśnie to, co napisałem, wtedy w razie przyjęcia, a następnie porzucenia ich religii, miałbyś do czynienia z rozpadem rodziny, jako wykonaniem rozkazu brata strasznego.
#159
Napisano 2006-04-09, godz. 16:36
Jestem "sympatykiem" ŚJ i chodzę na zebrania (chyba juz coraz rzadziej) i czytam tego typu wypowiedzi, ktore otwieraja mi oczy...
jestem z wyksztalcenia handlowcem, wygralem kiedys olimpiade matematyczna i umiem troszke logicznie myslec ... w miare poznawania "PRAWDY" coraz wiecej rzeczy mi sie nie podoba...
nie jest realne zeby sie okazalo, ze w takiej organizacji jest tylu matołów i rzeczywiscie nie ma - jest za to zgraja ludzi o kompletnie wypranych mózgach...
dziś był wykład na temat jaką rozrywkę wybrać... i to co usłyszałem "wyrwało mnie z butów i postawiło obok" - otóż właściwą rozrywką jest: "wspólny posiłek i rozmowy o Biblii"...
Nie mam nic przeciwko Biblii - choc lepiej aby byla w normalnym przekladzie i miala wszystkie ksiegi...
Chetnie porozmawiam na ten i wiele zwiazanych tematow mailem
pozdrawiam
jajosworld
#160
Napisano 2006-04-10, godz. 10:59
przyglądam sie tej dyskusji od jakiegos czasu i wprost nie mogłam sie do niej nie włączyć.
Znalazłam się w sytuacji identycznej, jak większośc opisywanych tutaj.... niestety. Z własnego wyboru.
Nie znam Bibli zbyt dobrze (jeszcze)i, nie chodze do kościoła. Choc wychowano mnie w duchu tej wiary i to z nią utożsamia sie moja rodzina, tudzież większość znajomych. Dotychczas prowadziłam bardzo rozrywkowe i udane życie - szczęsliwe, choć teraz wiem, że chyba nieco puste, żyjąc z dnia na dzień i skupiając się na sprawach pragmatycznych -? Wykształcenie, praca, zabawa. Byłam skłonna przychylić sie w stronę ateizmu - ale człowiek beż życia duchowego jest pusty? W trudnych chwilach odwołuję sie do Boga. Nie uciekłam przed Nim dlatego, że miałam trudne życie i obwiniam Go za to - rozumiem istote cierpienia i pokus. Raczej dlatego, że łatwiej , wygodniej, głupie wymigiwanie brakiem czasu (żyjemy w takiej pogoni....) i ułatwianie sobie zabawowego trybu życia..... Cos, jakby przyjąć część (moim zdaniem istotnych) zasad z Biblii, część przykazań, a reszta jest ... bez sensu? niewygodna?
Mam swoje zasady, święte wartości i priorytety, uchodze za osobę niegłupią. I te wszystkie wartości budowałam sobie latami, sama - na bazie zwykłego, logicznego rozumowania rzeczywistości, na bazie przezyć, obserwowania przezyc innych, na bazie cierpien.... marzen.... kierowana sercem.... Nie potrzebowałam do tego zadnych katechizmow ( a może tylko tak mi sie wydawało?). Biblia jest zbiorem zasad uniwerslanych. Znam je na tyle, aby sie z nimi zgodzic w pełni i kierować. Ale sprzeczność religii na niej opartych mnie przeraża. Mam wciąż za mała wiedzę (choć zaczełam studium z SJ a - aby móc sie ustosunkować) i jestem rozbita. Poznanie kogos, kto jest SJ sprawiło, że już nie mogę przestac pogłębiac tej wiedzy, poznawania Biblii, bo nie zaznam spokoju. Jakas siła sprawcza istnieje, ale co ma z tym wspólnego tradycja? Prze wieki Bibilia była zakazywana, zmieniana, dostosowywana "do potrzeb" dziejów - czy teraz ktoś dojdzie Prawdy? Mam na głowie mnóstwo spraw, ale teraz tylko TO nie daje mi spać.... Pokochałam GO jak nikogo nigdy, jestem skłonna do wielu wyrzeczeń (tym bardziej, ze sama z niewielu rzeczy tak naprawde bede musiała zrezygnowac, jako ze np. święta nie stanowia dla mnie czegos wielkiego - ludzie powinni kochac się i celebrować spedzany w rodzinie czas w taki sposób codziennie- i dążyc do tego za wszelką cenę, a tymczasem dzisiaj mało kto w tym wyścigu szczurów nie przestał zastanawiać się nad prawdziwym sensem i celem w życiu. Niezgdona rodzina, w kórej tyle niewyjsnionych spraw z usmiechem czestuje sie opłatkiem. Obłuda. Mogłabym pisać eseje.
Teraz mój świat wywrócił sie do góry nogami. Za mna tyle związków, każdemu cos brakowało. Całe życie szukałam kogos, kto będzie łaczył szaleństwo ze śmiertelna powaga w kwestiach zsadniczych i juz zwatpiłam. On dzieki wyznawanej wierze i jej zasadom, jest, jaki jest. jest cudowny... ale czytam to wszystko i sama juz nie wiem... tak wiele zalezy od nas samych, ale silny wplyw organizacji mnie niepokoi. Nie podoba mi sie kilka poglądów kościoła katolickiego, nie podobaja też metody organizacji. Trzeba po prostu wierzyc w Boga, a jakiez znaczenie ma - krzyz czy pal? Zreszta modły do krzyża (bez urazy) to dla mnie troche smieszne... Wyznajemy takiez same zasady, tyle, że on formalnie, tkwi w czyms, co mi się nie podoba. Nie mam pojęcia, co zrobić... wiem, że gdyby nie rózniące nas kwestie, zycie byłoby snem.....
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych