Skocz do zawartości


Zawartość użytkownika Emka

Odnotowano 146 pozycji dodanych przez Emka (Rezultat wyszukiwania ograniczony do daty: 2017-01-30 )



Sort by                Order  

#83716 Czy ktokolwiek na tym forum został wykluczony wbrew własnej woli?

Napisano przez Emka on 2008-02-03, godz. 07:58 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

Witam wszystkich, znalazłam wczoraj to forum i jeszcze pewnie wiele godzin spędzę, czytając o Waszych doświadczeniach i przeżyciach.

Czytam ten temat i zastanawiam się, czy mogłabym się pod niego podpiąć... Mnie na ŚJ wychowali rodzice. Mnie samej nigdy ta religia się nie podobała. Wzięłam nawet chrzest w wieku szesnastu lat, bo z każdej strony była presja, bo wszyscy już wzięli, a ja jeszcze nie, no i jak to wygląda. No więc wzięłam, ale nic to zmieniło.

W wieku 19 lat wyprowadziłyśmy razem ze starszą siostrą z domu i od tej pory całkowicie odcięłyśmy kroplówkę. Żadnych zebrań, żadnej służby, żadnych spotkań z braćmi. Rodzice oczywiście próbowali przekonywać, ale w końcu przestali mieć nadzieję. Ani razu nie zapukał do nas żaden brat starszy. Po mniej więcej roku zaczęło się przebąkiwanie rodziców, że skoro i tak nic z nas już nie będzie, to żebyśmy złożyły do nadzorcy stosowne oświadczenia. Żadnej z nas się jednak nie chciało tego robić. Jak dla mnie cała ta struktura organizacyjna jest komiczna, najpierw mówię do faceta "wujku", a później piszę "bracie Aleksandrze, sorry, ale odchodzę"? Poza tym miałyśmy naprawdę większe problemy na głowie. W końcu któregoś dnia rodzice powiedzieli nam, że na ostatnim zebraniu ogłoszono nas jako odłączone. Bez żadnych rozmów, pytań, bez jakiegokolwiek uprzedzenia. Rozumiem, że psułyśmy im statystyki, ale, jeśli już się coś takiego robi, to sądzę, że wypadało nas jednak o to zapytać. Najwidoczniej wystarczyło im jednak spytać naszych rodziców.

Po czymś takim nigdy nie wrócę do organizacji, nawet, jeśli miałabym jakieś wątpliwości. A nie mam. Napisałam tylko list do nadzorcy, co myślę o takim sposobie wykopywania niesfornych owieczek z zagrody. Chciałam napisać mu o wiele więcej, ale w końcu tego nie zrobiłam. Oni nie chcą słuchać nikogo z zewnątrz. Mają uszy wypełnione zatyczkami z pseudobiblijnej papki i braterskiego szlamu.



#83740 Dyskomfort wynikający z czytania Strażnicy

Napisano przez Emka on 2008-02-03, godz. 21:34 w Tematyka ogólna

Pamiętam, że mnie język "Strażnicy" i "Przebudźcie się!" zawsze irytował. Był taki gładziutki, prościutki i pretensjonalny. Jeśli zauważasz u siebie niebezpieczną fascynację czymkolwiek, co mogłoby Cię odwieść od służby dla Boga, to módl się do niego o pomoc; jeżeli odczuwasz pokusę masturbacji, zajmij swój umysł czymś innym, na przykład modlitwą, rozmyślaniem o Bogu albo czytaniem biblijnej literatury. I tak w kółko. Po dziewiętnastu latach bycia w organizacji sama mogłabym pisać te artykuły, nikt nie zauważyłby różnicy :P

I te okropne obrazki! Potworna schematyczność i stereotypowość strażnicowych obrazków jest zadziwiająca - szczęśliwa rodzinka to zawsze mama, tata, syn i córeczka, dobre towarzystwo to grupka młodzieży w jasnych koszulach, spódnicach za kolano i ulizanych włosach, złe towarzystwo to spodnie i minispódniczki u kobiet oraz skórzane wytarte kurtki u facetów. Czasami nieraz zdarzało mi się zapatrzeć na niektóre zdjęcia przedstawiające "złe towarzystwo" - łańcuchy, ramoneski, wytarte dżinsy - skąd oni mieli w ogóle takie ciuchy? :lol:



#83756 ŚJ w literaturze, filmie, etc.

Napisano przez Emka on 2008-02-04, godz. 10:07 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Widziałam kiedyś w Empiku książkę "Mój świat jest kobietą. Dziennik lesbijki" (autor: Magdalena Okoniewska). Z tego, co pamiętam, książka jest dziennikiem młodej kobiety, która była SJ, wyrwała się z organizacji (ale miała z tym spore problemy). Książka była pełna opowieści o braciach, zborach i zebraniach, nie pamiętam, czy partnerka narratorki też była SJ, ale coś mi się kołacze, że tak. W sumie chętnie bym to kiedyś przeczytała w całości, chyba sobie kupię na imieniny :)

A pamiętacie piosenkę K.A.S.Y.? Nie pamiętam dokładnie tekstu, ale było tam coś takiego:

"Kiedy nikt nie będzie już kradł,
wokół sami rozsądni ludzie"

"Ja wierzę, że kiedyś nadejdzie taki dzień..."

Wypisz wymaluj, wizja raju :lol:



#83758 pytanie do ex-ŚJ: czy i w co wierzysz obecnie?

Napisano przez Emka on 2008-02-04, godz. 10:58 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

Ja deklaruję się jako ateistka. Po 19 latach wychowywania "w prawdzie" nie potrafiłabym przyłączyć się do KK. Ma na to wpływ na pewno wiele pozostałości po antykatolickiej propagandzie, ale również klimat katolicyzmu i te wszystkie radiomaryjne hocki-klocki nie pozwalają mi na przełamanie swojej niechęci do KK. Inna sprawa, że na razie nie czuję żadnej potrzeby przynależności do jakiejkolwiek religii. Kiedy się miało rodziców fanatyków, straszących gniewem Jehowy za byle przewinienie, nieobecność Boga w moim życiu wnosi weń duży spokój.



#83761 Rodzina ŚJ: wywieranie presji oraz nadzieja na powrót

Napisano przez Emka on 2008-02-04, godz. 11:09 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

Właśnie to jest najbardziej przerażającą rzeczą u Świadków. Nigdy nie byłam specjalnie rodzinną osobą, ale ciężko mi uwierzyć, że moi rodzice są tak fanatyczni w swoich przekonaniach, że nie zależy im na utrzymywaniu ze mną kontaktu. Wyprowadziłam się z domu dość szybko i, zamiast wsparcia i zwykłego "jak ci się wiedzie", słyszałam tylko "jak możesz odchodzić od prawdy" i "nie tak cię wychowywaliśmy". Dla nich nie jest ważne to, co robię i jak żyję, tylko to, że "dałam się wciągnąć w wir tego świata".

Mieszkam z facetem, nie planujemy ślubu. Moi rodzice nas nie odwiedzają, mimo że mieszkamy blisko. Ja czasami wpadam do nich na chwilę, ale w zasadzie nie mamy o czym rozmawiać. Teraz już nie próbują mnie przekonać do powrotu, ale na początku były próby dawania Strażnic, rozmowy o tym, że bardzo im przykro, że nie zobaczą mnie w Nowym Świecie itp. Teraz już tylko ze smutkiem na mnie patrzą. Najwidoczniej chcą o mnie szybko zapomnieć, żeby mnie im później nie brakowało.



#83762 ŚJ w literaturze, filmie, etc.

Napisano przez Emka on 2008-02-04, godz. 11:12 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Toż i dlatego to napisałam :lol: Z lubością teraz celebruję każde święto, żeby odbić sobie tyle lat bez prezentów :)



#83782 ŚJ w literaturze, filmie, etc.

Napisano przez Emka on 2008-02-04, godz. 14:47 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Wiem :) I w mojej krótkiej karierze dwukrotnego wyborcy zdarzyło mi się już nawet raz świętować wynik :)

Mój facet jest abstynentem, mnie wystarczą dwa piwa, żeby nic nie pamiętać, więc piję bardzo niewiele, oboje odczuwamy wstręt do papierosów i wszystkiego, co dymi, natomiast obżarstwo, "niestosowne ruchy biodrami" (czyli taniec według którejś z publikacji) to dwie rzeczy, które lubię nawet bardzo. :) I zawsze zastanawiałam się, dlaczego najedzenie się i pośmianie w towarzystwie ludzi, którzy nie posiadają "Oświadczenia dla służby zdrowia" ma być gorsze od wypicia paru kielonków z gorliwymi braciszkami.

Ale to nie ten temat chyba, więc tyle na temat ŚJ w sztuce ode mnie. :)



#83784 Co z urodzinami?

Napisano przez Emka on 2008-02-04, godz. 15:21 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Będąc w organizacji, nigdy nie rozumiałam tego zakazu. Wytłumaczenie, że jedyne przypadki urodzin opisane w Biblii skończyły się tragicznie (no, u faraona to tak pół na pół, bo w końcu podczaszy awansował), nie jest dla mnie zbyt przekonywające. Źle się skończyć może wszystko - ślub, pogrzeb, autokar z gorliwymi Świadkami zdążającymi na kongres może spaść w przepaść - i na pewno nie stanowi to żadnej przesłanki, że zabrania tego Bóg.

Rozumiem, że ŚJ nie obchodzą żadnych świąt katolickich, bo są dla nich "pogańskie". Ok, got it. Potrafię też zrozumieć ich argumentację dotyczącą świąt państwowych ("nie jesteśmy z tego świata"), choć zawsze mnie dziwiło, dlaczego w takim razie wszyscy świadkowie się nie skrzykną i nie stworzą własnego kraju, w którym nic im już nie będzie bruździć. Mogliby nazwać sobie to państwo "Eden", "Strażnicowo" czy "Nowe Jeruzalem" i mieliby święty spokój. Ok, wiem też, że Dzień Matki i Walniętynki mają jakiś brzydkie korzenie i są "demońskie". Tak przynajmniej zawsze mówił mój ojciec.

Nie słyszałam nigdy żadnej argumentacji co do imienin, Dnia Nauczyciela, Dnia Dziecka, Dnia Kobiet i wszelkich dni, w które daje się prezenty jakiejś określonej grupie społecznej. Nie pamiętam, jakie dokładnie jest stanowisko WTS w tej sprawie, ale wiem, że u nas w domu ani w żadnej innej świadkowej rodzinie, jaką znam, takie okazje są traktowane na równi z Gwiazdką czy Wielkanocą - nie wolno i koniec. Jedyne tłumaczenie takiego zakazu, jakie zawsze się pojawia, to takie, że święta te są świeckie, Jezus ich nie obchodził, ty na imieniny też być Jezusa nie zaprosił, a takie okazje to wystawianie się na pokusę (niemoralność, złe towarzystwo, pusta rozrywka) (nawiasem mówiąc, nie zauważacie, że Świadków traktuje się jak bezwolne ofiary własnych pokus? Dwójka ludzi odmiennej płci może spokojnie spać w jednym łóżku i niekoniecznie musi dochodzić między nimi do seksu, ale według ŚJ bardzo niebezpieczne jest nawet trzymanie się za ręce i słuchanie romantycznych piosenek. Czyżby większość świadków była niewyżytymi seksualnie maniakami, którzy nie mogą spojrzeć na kobietę, żeby "nie zgrzeszyć z nią w myślach"?).

Często czytałam pokrzepiające historyjki, jak to sześcioletnie dzieci nie cierpią z powodu braku Gwiazdki i urodzin w swoim życiu (pamiętam nawet takie "Przebudźcie się!", o ile się nie mylę, to z 8.12.1993 roku, tytuł "Święta - dlaczego niektóre dzieci ich nie obchodzą" - pełne najróżniejszych budujących doświadczeń z udziałem najmłodszych), bo też się spotykają z rodziną i dostają prezenty bez okazji. Być może niektórzy świadkowie faktycznie starają się jakoś wynagrodzić pociechom brak paczek mikołajowych, ale nie każdy umie narzucić sobie taki zwyczaj i się go trzymać. Ze swej strony przypominam sobie, jak kiedyś mama postanowiła wprowadzić zwyczaj niedzielnego prezenciku. Polegało to na tym, że każdy z naszej czteroosobowej rodziny rotacyjnie co niedzielę obdarowywał resztę jakimiś drobiazgami. Zwyczaj ten odszedł w niepamięć po incydencie z kubeczkiem, który w dobrej wierze ofiarowałam ojcu, a którym ten trzasnął o ziemię, bo stwierdził, że w porównaniu do innych prezentów był za tani. Od tej pory nikt już takich okazji nie urządzał. I myślę, że tak żyje wiele dzieci świadków - bez prezentów, bez przyjęć, w swojej szarej egzystencji na pociechę mogą sobie tylko poczytać Biblię i odpowiadać na zebraniach wyuczonymi sloganami "nie zależy mi na świętach". Smutne...



#83785 "Koniec" to można powiedzieć tylko w chwili śmierci człowieka...

Napisano przez Emka on 2008-02-04, godz. 15:32 w Dusza nieśmiertelna

Szczerze mówiąc, to mam ogromną nadzieję, że jest tak, jak niektórzy uważają, czyli że po śmierci każdy idzie tam, gdzie chce (lub w co wierzy). Ja osobiście nie wybieram się nigdzie. Jedno życie w zupełności mi wystarczy, więcej nie chcę. Tak samo przeraża mnie wizja wiecznego smażenia się w piekle, jak i latania z harfą czy też wiecznego życia w raju i radowania się z tego, że wszędzie rosną śliczne kwiatuszki. Nie wiem, czy da się oddzielić ciało od duszy i dla świętego spokoju chciałabym po śmierci zostać skremowana, żeby przypadkiem nie obudzić się w trumnie - to mój największy koszmar.

To pewnie jest trochę dziwne, ale nie uważam śmierci za coś niesprawiedliwego - jeżeli stary człowiek, który dobrze przeżył swoje życie, umiera w spokoju i bez cierpień, to jak dla mnie jest to jak najbardziej naturalne i w porządku. Tego się nie boję.
Boję się raczej tego, ze po śmierci znajdę się w jakimś miejscu, z którego nie da się już wyjść. Brak końca mnie przeraża. Dlatego naprawdę wolę fajnie przeżyć to życie, które mam, a potem spokojnie rozsypać się w proch. :)



#83789 Czy Świadkowie Jehowy to nadludzie?

Napisano przez Emka on 2008-02-04, godz. 16:24 w Tematyka ogólna

Nie znalazłam żadnego podobnego tematu, jeśli by taki już był, to proszę o odpowiednie przekierowanie.
-------------------------------
Wiele razy, jako argument przemawiający za prawdziwością religii Świadków Jehowy, mówiono mi o cudownej atmosferze wzajemnej miłości, która między nimi panuje. Wychowałam się w rodzinie ŚJ, więc powinnam to znać z autopsji. Jednak nie mogę powiedzieć, żeby życie wśród świadków było lepsze niż wśród "światusów". Atmosfera, jaka panuje na zebraniach, jest bardzo często sztuczna i kuriozalna - na przykład przyklejanie uśmiechu do twarzy i przeciskanie się między krzesłami z wyciągniętą ręką do każdego uważam za dziwny i pusty zwyczaj. Staruszki zwykle są dla wszystkich miłe, ale to nic szczególnego, bo staruszki często są miłe :P Z młodymi ludźmi jest tak, jak wszędzie - też tworzą grupki, jednych lubią bardziej, innych mniej i mówienie, że wszyscy w zborze są przyjaciółmi, to oczywista bzdura.

Jeśli chodzi o pomoc innym, to świadkowie chętnie porozmawiają z głosicielem mającym problem z głoszeniem, w przypadku wątpiącego jest trudniej, bo nie na każde pytanie uzyska się odpowiedź, a zbyt częste ich zadawanie może doprowadzić do "naznaczenia". Czasem organizuje się zbiórki dla chorych braci, ale w przypadku "światusów" ŚJ zwykle umywają ręce. W takim wypadku nie można mówić o tym, że są to ludzie wyjątkowi i pełni miłości; powiem więcej - PCK i Owsiak są w takim razie lepsi, bo oni pomagają wszystkim, nie czyniąc różnic ze względu na religię.

W kwestii przestrzegania zasad biblijnych (czy też WTS-owskich) to, owszem, oficjalnie tak to wygląda.
Patrząc z boku, to świadkowie naprawdę nie przeklinają, nie kłamią, nie kradną ani nie cudzołożą. Ale, przyjrzawszy się z bliska, widać, że oni się po prostu lepiej ukrywają i tyle. W gronie znajomych nikt nie hamuje się przed opowiedzeniem soczystego dowcipu, bracia też ściągają filmy z sieci (choć to przecież kradzież), normalnie przechodzą okres przedmałżeński, z pocałunkami i pewnie jeszcze innymi jego elementami. Tylko na zebraniu w środowy wieczór recytują gładkie odpowiedzi ze Strażnicy o złym towarzystwie i czystości moralnej. Tak więc, w wielu przypadkach są gorsi niż krytykowani przez nich katolicy, którzy przynajmniej nie udają świętych i wybranych.

To, że na zgromadzeniach można pozostawić w spokoju torebkę na siedzeniu i nikt ci jej nie zwinie, to nie musi być kwestia religii, ale własnych zasad - mały odsetek ludzi tak na bezczelnego zakosiłby komuś cokolwiek. Nie mówiąc już o tym, że wokół jest pełno ludzi, którzy patrzą innym na ręce. To samo tyczy się tego oddawania znalezionych pieniędzy, czym ŚJ tak często się chwalą - masa ludzi zrobiłaby to samo, nie dorabiając do tego religijnej teorii.

Mimo tego wszystkiego świadkowie uważają się za wyjątkowych ludzi, pełnych chrześcijańskiej miłości i innych zbożnych przymiotów. Dlatego chciałabym Was spytać - czy Wy sami odczuliście na sobie tę ich wyjątkowość? Czy Wam też się kiedyś wydawało, że to nadludzie i sam fakt przynależności do tej religii zmienia człowieka w szczere złoto? A co teraz o tym sądzicie?

Z swej strony mogę dodać, że nigdy nie miałam przyjaciół wśród ŚJ z mojego zboru. O wiele więcej miłości i ciepła otrzymałam od ludzi "ze świata" niż od moich rodziców, nie mówiąc już o całkowicie obojętnych mi braci, dla których zawsze już będę "odstępcą".



#83790 Czym jest Strażnica?

Napisano przez Emka on 2008-02-04, godz. 16:43 w Tematyka ogólna

Słyszałam kiedyś o takim wydarzeniu w naszym zborze. Uwaga, będzie trochę obleśnie. :)

Pewien wykluczony jechał kiedyś po pijaku autobusem. Strasznie zachciało mu się sikać i nie mógł wytrzymać. Totalnie zalany, nalał do swojej torby :) Jak się potem, okazało, miał w środku Strażnicę. Kiedy oprzytomniał i zobaczył, co zrobił, poczuł się strasznie - mimo iż był poza organizacją, to wciąż jeszcze myślał po "strażnicowemu". Nie bardzo wiedział, co zrobić z obszczaną publikacją, więc w końcu postanowił ją spalić, bo wyrzucić tak po prostu między ogryzki po jabłkach i butelki po wódce jakoś nie mieściło mu się w głowie.

W ogóle rzadko się spotykam z przypadkiem wyrzucania literatury, nawet jeśli nie nadaje się już do użytku. Czasami widziałam świadków, którzy wyciągali ze śmietników znalezione w nich czasopisma. A o wycinaniu artykułów czy obrazków, rzecz jasna, nie było mowy. :P



#83813 Ciało duchowe

Napisano przez Emka on 2008-02-05, godz. 09:12 w Dusza nieśmiertelna

Zapytam tutaj, bo innego podobnego tematu nie widzę. Zastanawialiście się kiedyś, jak to było z aniołami w czasach nefilimów? Jak to jest, że istota niematerialna odczuwa pociąg do ludzkich kobiet? Zupełnie mi to nie pasuje. Przecież to całkiem inna kategoria istnienia, coś jak z człowiekiem i zwierzęciem. Jak to jest, że kobiety, choćby i najpiękniejsze, mogły skłonić aniołów do zejścia na ziemię i przybrania ludzkich ciał?



#83819 Ciało duchowe

Napisano przez Emka on 2008-02-05, godz. 09:50 w Dusza nieśmiertelna

Emka, to była wyobraźnia ówczesnych starożytnych ludzi, a nie jakaś prawda "objawiona". ;)


No właśnie usiłuję tego dociec :) Bo ŚJ zawsze traktowali tę sprawę dosłownie, tak tłumaczyli narodziny olbrzymów. Nawet pamiętam takie ładne obrazki w którejś książce :P



#83822 Bony świąteczne

Napisano przez Emka on 2008-02-05, godz. 10:07 w Boże Narodzenie & Sylwester

Ja pamiętam, że mój ojciec dostawał na święta paczki z zakładu pracy i zawsze chętnie je brał. Nawet, jeśli na opakowaniu był Mikołaj. My z siostrą dostawałyśmy po czekoladce, a szynka i kawa szły do barku, bo nie były dla plebsu :)

A jak był szkolny Mikołaj, to dostawało się lizaka i miało się nie beczeć.

Tak przy okazji - czy Mikołaja z czekolady można uznać za "pokarm ofiarowany bożkom"? :P



#83823 Czy i jak obchodzicie święta?

Napisano przez Emka on 2008-02-05, godz. 10:21 w Boże Narodzenie & Sylwester

Ja zaznaczyłam nr 1. Traktuję religie jak "szwedzki stół" - określenie ze Strażnicy :P Czyli kupuję sobie kalendarz adwentowy, choinki nie mam, bo mam kota, prezenty bardzo chętnie daję i otrzymuję. Najczęściej spotykamy się z siostrą i jej chłopakiem (identyczna sytuacja - była ŚJ + niepraktykujący, bardziej nominalny katolik), jemy coś (barszcz z uszkami jest jeszcze w porządku, ale już karpia to nie tknę), popijamy coca-colą i odpalamy Ticket to Ride :)

Jako że jestem zafascynowana kulturą indyjską, to od dwóch lat chodzę na Diwali do domu kultury. To fantastyczna zabawa - dobre jedzenie, muzyka, popisy taneczne, a potem zbiorowe odpalanie fajerwerków. Po ostatnim Diwali została mi pamiątka w postaci wypalonej dziury w sari :)

Lubię traktować święta jako element kultury masowej, a nie religii. Myślę, że takie podejście jest w porządku, jeżeli się szczerze do niego przyznaje, a nie udaje, że widzi się w tym jakiś religijny wymiar. Wiem, że dla wielu ludzi święta są rzeczywiście czasem zadumy i duchowych rozmyślań, ale jest też sporo takich, którym wystarczy choinka i Kevin sam w domu :P



#83826 Lęk przed chodzeniem od domu do domu.

Napisano przez Emka on 2008-02-05, godz. 11:15 w Obowiązki teokratyczne

Widzę, że nie jestem odosobniona w swoim poglądzie. Zmuszanie do głoszenia wszystkich bez wyjątku to niesprawiedliwa praktyka. Coś, co dla pięćdziesięcioletniego nadzorcy nie jest żadnym problemem, dla zakompleksionej nastolatki bywa czasem ogromnym wyzwaniem i koszmarem. Kiedy ma się czternaście lat, ma się inne problemy, na wszystko patrzy się z własnej perspektywy - ktoś trzasnął drzwiami i nie chciał mnie słuchać, dlatego, że jestem beznadziejnym, pryszczatym beztalenciem w niemodnej sukience i sandałkach rzymiankach. Ciężko oczekiwać od kogoś takiego, że będzie chodził do służby z radością i pozytywnym nastawieniem. Nie każdy jest Tymoteuszem.

Przypomniał mi się moje pierwsze podejście do głoszenia. Miałam sześć lat i mama wzięła mnie ze sobą.

Próbowałam wręczyć jakiemuś gburowatemu panu traktat (nie pamiętam tytułu, ten z mężczyzną czytającym Biblię), a on tylko na nas nawrzeszczał i trzasnął drzwiami. Strasznie się wtedy rozpłakałam i był spokój z głoszeniem na trzy lata. Ale później w końcu znowu mnie zaczęli męczyć :P A ile było wstydu, jak akurat ktoś ze szkoły mnie przyuważył...



#83829 Kto jest szczęśliwszy ŚJ czy ex-ŚJ?

Napisano przez Emka on 2008-02-05, godz. 12:50 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

Zdecydowanie czuję się szczęśliwsza poza organizacją ŚJ. Będąc w niej z przymusu od urodzenia, nigdy nie czułam jakiegoś specjalnego szczęścia. Wszyscy wokół mnie mówili o radosnej służbie, dobrej nowinie i dobroci Bożej, a dla mnie to wszystko było jakąś iluzją. A satysfakcjonującej odpowiedzi na moje różne pytania nigdy nie otrzymałam.

Teraz, choć nadal tych odpowiedzi nie mam, już ich nie szukam. Myślę, że poradzę sobie bez nich. Jeśli w moim życiu zacznie brakować Boga, to będę go szukać, ale już nie u ŚJ. Odchodząc, wydawało mi się, że to zapewne jest religia prawdziwa, tylko że mnie to już nie obchodzi, a teraz coraz częściej myślę o tym, że ci ludzie są oszukiwani.

Mimo iż pewnych rzeczy mi brakuje, to czuję się i tak o wiele lepiej teraz. Może dlatego, że moja wiara zawsze była płytka i nie miałam wyrzutów sumienia po odejściu. Czasem czuję się jak cyborg, kiedy myślę o tym, że obojętność moich rodziców mnie tak naprawdę nie boli, ale, kiedy sobie przypominam, jak mnie wychowywali, przestaję się temu dziwić.

Czuję spokój i wytchnienie, myśląc o tym, że mogę żyć z moim partnerem pod jednym dachem bez regulacji prawnych i nikt mnie za to nie potępia. Że mogę dać komuś prezent na urodziny i spędzić Sylwestra z przyjaciółmi bez wysłuchiwania o pogańskich tradycjach. Że nie muszę trzy razy w tygodniu ubierać się w wąską spódnicę i wysiadywać jajo na krześle, słuchając w kółko tego samego, wielokrotnie przetrawionego "pokarmu". I smutno mi, że tak wiele osób daje się nabrać na to, co ŚJ mówią o swojej religii. Że niby wyzwala i uszczęśliwia. Jak tyle dziwacznych ograniczeń może kogokolwiek wyzwolić?



#83830 Lęk przed chodzeniem od domu do domu.

Napisano przez Emka on 2008-02-05, godz. 12:54 w Obowiązki teokratyczne

Dzięki za przywitanie, na razie się tu nieśmiało rozglądam, ale moje wrodzone gadulstwo raduje się z faktu, że mogę się z Wami podzielić moimi przemyśleniami :)

Zauważyłam, że chomikujesz różne ciekawe rzeczy :) Można się poczęstować?



#83834 Ciało duchowe

Napisano przez Emka on 2008-02-05, godz. 14:23 w Dusza nieśmiertelna

Dziękuję za linki :) Dobrze sobie odświeżyć ten temat, łącznie z groteskowym rozdziałem "Przysłuchiwania się...". Po latach to faktycznie brzmi jak jakiś żart :blink:



#83872 Czy Świadkowie Jehowy to nadludzie?

Napisano przez Emka on 2008-02-06, godz. 12:04 w Tematyka ogólna

Czy nie jest też tak, że Ci co zostali wykluczeni za niemoralność są lepsi od tych co za niezgodność z doktryną? Przecież nie raz Ci wykluczeni za niemoralność są niezłymi obrońcami organizacji.


Też się spotkałam z takim poglądem. Niemoralność, alkoholizm czy papierosy - ok, to ludzka rzecz, każdy to zrozumie, ale odrzucanie "Bożych" poglądów? To już zupełnie co innego. Jak można wzgardzić prawdą, kiedy się już ją poznało?

Zawsze zadziwiało mnie to, jak wielką różnicę robi dla ŚJ sama przynależność do tej religii. Znam wśród nich ludzi, którzy wcale nie stronią od alkoholu i niezbyt "czystej" rozrywki, ale i tak są uważani za lepsze towarzystwo od każdego człowieka "ze świata". Jako dziecko zawsze słyszałam od rodziców, że moim prawdziwym przyjacielem może być tylko świadek, bo ludzie ze świata nie są warci przyjaźni.

Takie różnice robią tylko Świadkowie, nigdzie indziej nie spotkałam się z taką klasyfikacją ludzi. A ponoć to organizacja pełna miłości... Na ilustracjach w Strażnicy można zawsze obejrzeć uśmiechniętych ludzi różnych ras. A w kwestii religijnej ŚJ to klasyczny przypadek rasizmu.



#83879 Czy Świadkowie Jehowy to nadludzie?

Napisano przez Emka on 2008-02-06, godz. 14:56 w Tematyka ogólna

Oczywiście, że tak. "Grzech przeciwko Duchowi" stoi niżej w hierarchii niż "przeciwko ciału". Poc****iać - ludzka rzecz.


A w domyśle "Duch" = WTS razem ze swoimi jedynymi wartościowymi publikacjami, w których prawdziwość wątpić nie wolno.



#83901 Pieśni Królestwa

Napisano przez Emka on 2008-02-06, godz. 20:22 w Obowiązki teokratyczne

Żałuję, że w akcie oczyszczenia poświadkowego wyrzuciłam śpiewnik, bo teraz chętnie bym sobie przypomniała niektóre pieśni. Kilka z nich było naprawdę ładnych, miało ciekawą melodię i poruszające słowa. Podobała mi się np. "Pieśń zwycięstwa" nr 171. Niektóre podobały mi się mniej, zwykle z powodu melodii - np. chyba nr 72 (ale nie jestem pewna), taka o głoszeniu ("W świętej służbie dla Jehowy Boga...") - melodia typu "na grzyby", do tego rytm idealnie synchronizował się ze zbieganiem ze schodów segmentowanych po dziewięć - skutek był taki, że często ta pieśń przyklejała mi się wtedy do głowy :P No i okropnie przygnębiająca pieśń (nr 135?), ta pogrzebowa, o tym, że człowiek "lat żyyyje tylko osiemdzieeesiąt" - zwłaszcza, że w naszym zborze były osoby, które do tej granicy się już zbliżały :P

Bywało też śmiesznie, np. nigdy nie potrafiłam być poważna podczas tej pieśni, w której jest "wciąż o nas czule troszczy się, jak kokosz o pisklęta swe". Zawsze wyskakiwał mi wtedy obrazek komiksowego Kokosza raczącego się kurzym udkiem :D

Ale ogólnie lubiłam śpiewać pieśni, bo był to jeden z niewielu momentów na zebraniach, kiedy nie walczyłam z sennością. A jak Wy wspominacie ten element życia ŚJ?



#83942 Pieśni Królestwa

Napisano przez Emka on 2008-02-07, godz. 09:59 w Obowiązki teokratyczne

Nie, żebym jakoś specjalnie tęskniła za wspólnym wyciem :P Ale tak dla zabawy chętnie bym sobie poprzypominała niektóre pieśni. Kiedyś znałam je wszystkie na pamięć, ale szybko ulatują z głowy.

Fakt, że nie każdy człowiek dobrze śpiewa (no dobra, większość sakramencko fałszuje, zwłaszcza ludzie starsi i przygłusi), ale jeszcze gorzej jest, jak ktoś potrafi śpiewać, ale robi to za głośno. Plus śpiewanie na głosy... Mój ojciec był kiedyś w chórze i na zebraniach zostało mu śpiewanie donośnym tenorem, który kompletnie zbijał z tropu wszystkich na sali :P



#83955 Czy Świadkowie Jehowy to nadludzie?

Napisano przez Emka on 2008-02-07, godz. 15:11 w Tematyka ogólna

Teraz, z boku, widzę, że to jest właśnie ich metoda. Najpierw do człowieka ze straszącym obrazkiem na Strażnicy, zły świat, wojny, gwałty i morderstwa, a później hermetyczna iluzja duchowego raju. Dopiero dziś, kiedy nic mnie z tamtym światem już nie łączy, zauważam, że ŚJ, mimo wszelkich rozpaczliwych zaprzeczeń, są sektą. I to niebezpieczną. Mimo, że ich świat wygląda w ich mniemaniu tak cudownie.



#83962 nakrywanie głowy przez kobiety

Napisano przez Emka on 2008-02-07, godz. 16:40 w Obowiązki teokratyczne

A tak właściwie, czy w jakiejkolwiek publikacji było dokładnie sprecyzowane, jakie ma to być nakrycie głowy? Czy to może być wszystko? Czapka z daszkiem? Kapelusz kowbojski? Garnek? :P Wszak nie każda siostra ma obowiązek posiadania w domu skromnej chustki na głowę na wypadek, gdyby musiała zastąpić w czymś mężczyznę. Ja na przykład mam w domu tylko indyjskie d...atty, czyli bogato zdobione złotem chusty wkładane z okazji ślubu. Czy włożenie tego na głowę byłoby mile widziane? Czy lepiej okryć się pledzikiem? :P

Edit: Ha ha, nie wiedziałam, że forum przepuści mi "d...atty" przez cenzurę. Te chusty naprawdę się tak nazywają :D