P.K.Dick(ey), napisałeś, że
Z tego typu przejść jest kilka dróg wyjścia.
Odpadnięcie w skrajną negację, kult stworzenia, ateizm albo powrót
.
Czy naprawdę nie widzisz tej jedynej, właściwej drogi (której niestety nie wymieniłeś)?
Kolejny raz piszesz o "kulcie stworzenia" w odniesieniu do Chrystusa:
Tego ci życzę bo mimo niewątpliwych błędów WTS nie widzę lepszej bliższej Bogu drogi. No chyba że zostaniesz bałwo-chwalcą stworzenia Jezusa bo to bardzo popularna droga dla ex-sów. Tylko czy właściwa ?
Zwracasz się w bardzo niedobrym kierunku, DiKey. Mówię to życzliwie, bo pamiętam Cię z czasu, kiedy nie tłumiłeś prawdy w sercu.
"Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, ja tylko przeze mnie" (Jana 14:6).
Po odejściu od Organizacji właśnie tą drogą trzeba pójść. Uświadomić sobie, kim naprawdę powinien być dla nas Jezus Chrystus.
Czy Świadkowie uznają Chrystusa za Pośrednika? Niewątpliwie. Dają temu wyraz w końcowej formule praktycznie każdej modlitwy.
Ale czy rzeczywiście uznają go za Pana?
Czy może być właściwym kierunek rozumowania zmierzający do twierdzenia, że oddawanie należnej czci Chrystusowi to "bałwochwalczy kult stworzenia"? Czy w ten sposób przypadkiem nie zbaczalibyśmy z właściwego kursu w stronę "antychrysta"?
"Bo jeśli publicznie wyznasz to słowo w twoich ustach, że Jezus jest Panem, i w swoim sercu uwierzysz, że Bóg wskrzesił go z martwych, to będziesz wybawiony." (Rz. 10:9)
"Dlatego też Bóg wyniósł go na wyższe stanowisko i życzliwie dał mu imię, które przewyższa wszelkie inne imię, żeby w imię Jezusa zgięło się wszelkie kolano tych w niebie i tych na ziemi, i tych pod ziemią i żeby wszelki język otwarcie uznał, że Jezus Chrystus jest Panem ku chwale Boga, Ojca." (Fil.2:9-11)
"Albowiem nie siebie samych głosimy, lecz Chrystusa Jezusa, że jest Panem, o sobie zaś, żeśmy sługami waszymi dla Jezusa" (2 Kor. 4:5)
Kiedy odchodziłem z Organizacji przekonałem się, że niestety jest dokładnie odwrotnie, niż w wyżej zacytowanym wersecie. Okazało się, że Organizacja "głosi samą siebie", nauczając kłamstw wymyślonych przez ludzi. Że tłumacząc się staraniami o jedność nakazuje lojalność wobec tych kłamstw. Przekonałem się, że jej przywódcy, zarówno na szczycie "piramidy", jak i na jej dolnych, zborowych piętrach, wcale nie byli moimi sługami, ale panami mojej wiary i mojego sumienia. Bo kiedy ośmieliłem się poddać krytyce ich bożka o imieniu "Organizacja" i jego "naczelnych kapłanów i uczonych w piśmie", spotkałem się z pogardą i napiętnowaniem.
Ojciec powierzył pełnię władzy "w niebie i na ziemi" Synowi. Należymy do Chrystusa, bo wykupił nas poprzez swoją ofiarę. On jest fundamentem, kamieniem węgielnym naszej wiary i naszego zbawienia. Nie ośmieliłbym się teraz wypowiadać słów, w których pojawiłby się choćby cień umniejszania roli, pozycji i chwały Jezusa Chrystusa.
I jeszcze słowo o świętym Imieniu Bożym - Jehowa. Sam Chrystus w swoich modlitwach najwyraźniej go nie używał. Gdyby tak było, czyż Bóg nie zadbałby o to, żeby zostało to wyraźnie zapisane i dotrwało do naszych czasów?
Dlaczego więc Świadkowie starają się być świętsi od samego Jezusa? Używają Bożego Imienia tak często, że w ich ustach brzmi to jak każde inne słowo, jak każde inne imię.
Przypominam sobie jednego Świadka, w którego ustach to imię wypowiadane było z niezwykłym uczuciem, szacunkiem i czcią. Zdecydowana jednak większość pozostałych "klepała" to Imię mechanicznie i beznamiętnie. Co się naprawdę stało z Imieniem Bożym u Świadków?
Spowszedniało. Zatraciło swoją wymowę, swoje głebokie znaczenie.
Stało się pustym dźwiękiem. Czy rzeczywiście coś takiego miały oznaczać słowa Jezusa, który powiedział "niech Twoje Imię będzie uświęcone"? Czy wielokrotne powtarzanie "Jehowa", "Jehowo" to jest uświęcanie Bożego Imienia?
Czasem można tu i ówdzie przeczytać, że Jehowa nie pozwoliłby żadnej religii przybrać nazwy zawierającej Jego Imię. Ale przecież Bóg dopuścił na świecie wiele niewłaściwych rzeczy.
Przeciwnik Boga przybiera postać anioła światłości. On w rzeczywistości gardzi Bożym imieniem. Doprowadzenie do szkalowania i bezczeszczenia Imienia Bożego to jeden z jego celów. A właśnie to się dzieje za każdym razem, kiedy ludzie mówią o "jehowitach, którzy znów straszą końcem świata".
"Najciemniej jest pod latarnią", powiada przysłowie. Kim zatem naprawdę są Ci, którzy na swoim sztandarze niosą Imię Boże, podczas gdy nie mają go wcale w sercu, bo też i nie rozumieją jego prawdziwego znaczenia? Komu ci ludzie naprawdę służą?
I już naprawdę na koniec, żeby zbyt daleko nie oddalać się od tematu wątku. Co w zamian? W zamian za ludzkie kłamstwa, indoktrynację i zniewolenie umysłu, serca i sumienia, wybierzmy prawdę o Bogu i o tym, którego posłał - o Jezusie Chrystusie.
Szukajmy ludzi, którzy są "chrystusowi", rozpoznawajmy ich po uśmiechu na twarzy, po szczerości i dobroci serca, po zdrowej tolerancji, po otwartości umysłu. Twórzmy z takimi ludźmi prawdziwie chrześcijańskie społeczności i wspólnie pracujmy dla Boga i bliźnich. Nie mylmy "mówienia" z "czynieniem", bo takiego właśnie błędu dopuścili się Świadkowie Jehowy. "Kubek zimnej wody" który damy spragnionemu okaże się kiedyś więcej wart, niż tysiąc słów nie popartych konkretnym uczynkiem (Mat.25:35-37). Wszelkimi sposobami głośmy"dobrą nowinę o Chrystusie" (Mk 1:1; Dz 5:42; Dz 8:5; Dz 8:35; Dz 11:20; Dz 17:18; Rz 15:19; 1Kor 1:23-24; 1Kor 9:12; 2Kor 2:12; 2Kor 4:4-5; 2Kor 9:13; 2Kor 10:14; Ga 1:7; Ef 3:8; Flp 1:27; 1Tes 3:2).
"Wszystko, co byście chcieli, aby wam ludzie czynili, wy pierwsi im czyńcie", "żeby widzieli wasze szlachetne uczynki i wychwalali waszego Ojca, który jest w niebiosach". Czy do tych słów trzeba coś dodawać? Wokół nas jest tak wielu ludzi potrzebujących pomocy. Wystarczy się uważnie rozglądać. Nieśmy im tę pomoc a razem z nią nieśmy im Chrystusa. Nie obawiajmy się, że chybimy w ten sposób celu. Kto widział Syna, widział też Ojca. Kto więc przyjmie Syna, przyjmie w nim również Ojca. Kto będzie wychwalał Syna, będzie wychwalał Ojca, który jest w Synu.
Z pozdrowieniami
Marcin