i vice versa
pozdrawiam
Niezbyt rozumiem, co w moim przypadku znaczy Twój zwrot "vice versa". Możesz mi to wytłumaczyć?
Napisano 2009-03-20, godz. 11:59
i vice versa
pozdrawiam
Napisano 2009-03-20, godz. 14:46
Napisano 2009-03-20, godz. 15:27
Wiesz Kloo, zastanawiam się dlaczego małżonka nie zainteresowała się dlaczego zmieniłeś zdanie.
I jak wielkie szczęście mają Ci wśród nas, którzy szczęśliwie uratowali swoje małżeństwa, przed rozdziałem religijnym.
I jeszcze oczywiście mała dygresja o tym, jak bardzo Niewolnik wypiera swoim wyznawcom mózgi, skoro są wstanie dopatrzyć się "diabła" w najbliższej sercu i ciału osobie........
Przykre
Napisano 2009-03-20, godz. 16:07
Napisano 2009-03-20, godz. 18:13
Napisano 2009-03-20, godz. 18:51
Naszym synom nie podaliśmy w krytycznej sytuacji krwi walcząc z samymi sobą i z personelem szpitala. Co zrobiłbym dzisiaj ? No skoro sam niewolnik podzielił kanapkę na sto frakcji to chyba odpowiedź jest oczywista. Jeśli zaś chdzi o moją historię odchodzenia to była ona bardzo burzliwa a zaczęła się w 2004-ym. Gdzies tu na forum znajdziecie ją jeszcze pod nikiem Kloo gdzie podszywałem się pod stworzoną przez siebie fikcyjną postać mojego dziadka, pragnąc jeszcze wtedy uniknąć za wszelką cenę rozpoznania. Wszakże wszystkie tam opisane fragmenty pochodziły z mojego i mojej rodziny z Warszawskiej Pragi życia
Napisano 2009-03-20, godz. 19:01
Niezbyt rozumiem, co w moim przypadku znaczy Twój zwrot "vice versa". Możesz mi to wytłumaczyć?
Użytkownik qwaz edytował ten post 2009-03-20, godz. 19:02
Napisano 2009-03-20, godz. 21:11
Andrea, ależ to proste, nie wypełnia się odpowiedniego druczku, albo zostawia się go w domu w szufladzie. A w szpitalu zapomina się powiedzieć, że formalnie jest się śJ. A potem można winę zwalić na lekarzy lub na to, że z powodu nieświadomości nie było właściwej reakcji. Jeśli się świadomie wybiera grę pozorów to zawsze można znaleźć jakś pozorny powód aby złamać jeszcze jeden zakaz WTS-uKasztanowa, dobrze, że śJ nie odprawiają egzorcyzmów. Dopiero by było . Dobrze mi się śmiać... A ja ponowię pytanie do wszystkich pozostających śJ z różnych powodów, ale nie z wiary, bo nikt się do tego nie odniósł: CO ZROBICIE, GDY POTRZEBNA BĘDZIE KOMUŚ Z WAS (NIE DAJ BOŻE!!!) TRANSFUZJA ? CZY DLA POGLĄDÓW RODZINY LUB PRZYJACIÓŁ ZARYZYKUJECIE ŻYCIE?!
Napisano 2009-03-20, godz. 22:35
Napisano 2009-03-20, godz. 23:50
Użytkownik rhundz edytował ten post 2009-03-20, godz. 23:51
Napisano 2009-03-21, godz. 00:41
Napisano 2009-03-21, godz. 06:09
Jeżeli nie ma oświadczenia woli pacjęta lekarz może przeprowadzić transfuzję mimo, że rodzina się sprzeciwia (rtauje życie pacjęta a nie rodziny).A jak rodzina świadków zadecyduje za Ciebie???
Napisano 2009-03-21, godz. 08:05
Napisano 2009-03-21, godz. 08:22
Andrea, ależ to proste, nie wypełnia się odpowiedniego druczku, albo zostawia się go w domu w szufladzie. A w szpitalu zapomina się powiedzieć, że formalnie jest się śJ. A potem można winę zwalić na lekarzy lub na to, że z powodu nieświadomości nie było właściwej reakcji. Jeśli się świadomie wybiera grę pozorów to zawsze można znaleźć jakś pozorny powód aby złamać jeszcze jeden zakaz WTS-u
Napisano 2009-03-26, godz. 22:29
melody nie słuchaj Dementora, możesz pozostać w organizacji i być szczęśliwą.
To zależy tylko od twego nastawienia i zrozumienia ludzi.
Ja nie jedno przeżyłem i przeczytałem a pomimo to pozostałem.
Nie kieruj się emocjami, jak ochłoniesz to pomyśl na trzeźwo czy dobrze robisz.
Pozdrawiam
zastanów się droga Melody czy poradzisz sobie w świecie, bo to naprawdę trudne, po za tym skoro złamałaś poważną zasadę to się nie masz co dziwić ze powołano komitet, może jednak warto okazać skruchę?
Użytkownik Dementor edytował ten post 2009-03-26, godz. 22:41
Napisano 2009-03-26, godz. 23:07
Napisano 2009-03-27, godz. 06:57
ale z przed której wojny ? Nie mów, że twoje wspomnienia sięgają czasów z przed II wojny światowej
Napisano 2009-04-07, godz. 16:29
Ja nie namawiam do opuszczenia Organizacji, napisałem jedynie że albo w lewo albo w prawo, nie ma po środku.
Napisano 2009-06-14, godz. 14:51
Napisano 2009-06-14, godz. 14:58
Nadal jestem formalnie śJ i chyba jestem masochistką. Bo jak inaczej można nazwać, to co robię z własnym życiem. W maju niestety pokomplikowały mi się pewne sprawy, nie wyrabiałam na zakręcie. Toteż nie byłam w stanie dokonać radykalnej zmiany w swoim religijnym światku, zabrakło mi sił. Aby odejść z organizacji trzeba mieć sporo determinacji i przyzwoitą kondycję psychiczną. Zdaję sobie sprawę z tego, ze nie mogę na długo odwlekać decyzji o pożegnaniu się z "Przenajświętszą", bo zwariuję i przestanę być sobą.
No więc zaliczyłam dzisiaj niedzielne zebranko. Jak zwykle przywitano ciepło i z dystansem przyszłą odstępczynię. Odczułam braterski uścisk radości, że jeszcze się pojawiam. Brat prowadzący studium Strażnicy nie omieszkał, cytując zdanie z ostatniego paragrafu, zwrócić znacząco swój wzrok w moją stronę[ cytuję:" Oby każdy z nas był zdecydowany ściśle trzymać się rad, których udziela organizacja Boża"], a ja ze zrozumieniem odwzajemnić uśmiech. Taki dialog bez słów z mojej strony, taka wzajemna kontrola, żeby nikogo nie urazić. Czuję oddech zbliżającego się czasu, nieprzyjemne rozdrażnienie, niepewność- jak to będzie po moim odejściu od śJ, jak się odnajdziemy w nowej rzeczywistości( ja, moja mama, rodzina). Trochę jeszcze potrwa ten stan wyczekiwania, potrafię rozpoznać najwłaściwszy moment pożegnania.
Napisałam... bo miałam potrzebę o tym swoim masochiźmie religijnym komuś powiedzieć. Najlepiej nic nie mówcie.
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych