Skocz do zawartości


Zdjęcie

Czy potrafimy przebaczyć Organizacji?


  • Please log in to reply
171 replies to this topic

#61 andreaZZ

andreaZZ

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1069 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Trójmiasto

Napisano 2009-06-27, godz. 05:50

mihau, a czy Ty (po wyzwoleniu, oświeceniu i czort wie jeszcze jakiemu przemienieniu)
nie jesteś już za niczym ani przeciwko czemukolwiek?

[...]


Myślę, że problem takich ludzi polega na tym, że wszystko chcieliby wytłumaczyć w sposób mieszczący się w granicach własnej wyobraźni. Łatwo też deklarować, że się wybaczy- jeżeli jeszcze się nie zostało zdradzonym.
Sposób w jaki niektórzy próbują temat uogólnić świadczy dla mnie o prostactwie. Bo jeżeli ktoś nie wybaczył = nienawidzi, jeżeli ktoś kocha = wybaczy. Jeżeli żona nie wybaczy zdrady mężowi = żona tak naprawdę nie kochała męża.
Poza tym czyż pisanie o tym, że niewybaczenie = nienawiść = zatruwanie samego siebie nie świadczy o naiwności? Bo człowiek, którego zdrada niczego nie nauczy pozwoli się dymać dalej, być może do śmierci.
Życie składa się z pozytywnych i negatywnych emocji, kto myśli, że uniknie negatywnych- będzie stale do siebie uśmiechniętym wariatem.
To całe przebaczanie zawsze, wszędzie i każdemu- to dla mnie próba silenia się na szlachetność na pokaz.
Równie dobrze można stwierdzić, że kto nosi największy krzyż na piersi = najbardziej pobożny człowiek.

"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym"
[Siddhartha Gautama]

#62 kremówka

kremówka

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 244 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2009-06-27, godz. 08:25

Życie składa się z pozytywnych i negatywnych emocji

Zgadza się,ale negatywne emocje takie jak złośc resentyment,nienawiśc w niczym nie pomagają a wrecz przeciwnie przeszkadzają,mogą powaznie człowieka unieruchomic,jeśli nie jesteś pod wpływem złych emocji szybciej przechodzisz do działania,stajesz sie bardziej wyczulony na ludzi i rózne sprawy dookoła ciebie.Pod wpływem złych emocji brak człowiekowi motywu i pasji do aktywnego działania w walce ze złem,po prostu nie reagujemy bo skupiamy sie na sobie.Nie warto za bardzo identyfikowac sie z własnym JA.
Świetny sposób własnie daje de mello,wyobraz sobie że stoisz obok i obserwujesz wydarzenia któr e dzieją sie w twoim życiu,tak jakby ciebie one nie dotyczyły,mnie to pomogło,szybko nabrałam dystansu do siebie i nie jest to robione na siłe to przebaczanie,że tak trzeba,uwierz mi po prostu jestem leciutka wolna :)

#63 andreaZZ

andreaZZ

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1069 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Trójmiasto

Napisano 2009-06-27, godz. 08:58

Zgadza się,ale negatywne emocje takie jak złośc resentyment,nienawiśc w niczym nie pomagają a wrecz przeciwnie przeszkadzają,mogą powaznie człowieka unieruchomic,jeśli nie jesteś pod wpływem złych emocji szybciej przechodzisz do działania,stajesz sie bardziej wyczulony na ludzi i rózne sprawy dookoła ciebie.Pod wpływem złych emocji brak człowiekowi motywu i pasji do aktywnego działania w walce ze złem,po prostu nie reagujemy bo skupiamy sie na sobie.Nie warto za bardzo identyfikowac sie z własnym JA.
Świetny sposób własnie daje de mello,wyobraz sobie że stoisz obok i obserwujesz wydarzenia któr e dzieją sie w twoim życiu,tak jakby ciebie one nie dotyczyły,mnie to pomogło,szybko nabrałam dystansu do siebie i nie jest to robione na siłe to przebaczanie,że tak trzeba,uwierz mi po prostu jestem leciutka wolna :)


Czyli Ty nienawidzisz kogoś, komu nie przebaczysz. Ok. Ja nie mam takiego problemu. Ja wypracowuję w sobie do osoby, której nie wybaczyłem, stan obojętny i też mi jest lekko :) Przykład: Zdradza mnie przyjaciel, więc traktuję sytuację po czasie tak, jakby w ogóle tej przyjaźni nie było.Nie żywię do niego ani przywiązania, ani nienawiści.

Użytkownik andreaZZ edytował ten post 2009-06-27, godz. 08:59


"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym"
[Siddhartha Gautama]

#64 mihau

mihau

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 388 Postów
  • Lokalizacja:UK, West England

Napisano 2009-06-27, godz. 11:29

Zgadza się,ale negatywne emocje takie jak złośc resentyment,nienawiśc w niczym nie pomagają a wrecz przeciwnie przeszkadzają,mogą powaznie człowieka unieruchomic,jeśli nie jesteś pod wpływem złych emocji szybciej przechodzisz do działania,stajesz sie bardziej wyczulony na ludzi i rózne sprawy dookoła ciebie.Pod wpływem złych emocji brak człowiekowi motywu i pasji do aktywnego działania w walce ze złem,po prostu nie reagujemy bo skupiamy sie na sobie.Nie warto za bardzo identyfikowac sie z własnym JA.
Świetny sposób własnie daje de mello,wyobraz sobie że stoisz obok i obserwujesz wydarzenia któr e dzieją sie w twoim życiu,tak jakby ciebie one nie dotyczyły,mnie to pomogło,szybko nabrałam dystansu do siebie i nie jest to robione na siłe to przebaczanie,że tak trzeba,uwierz mi po prostu jestem leciutka wolna :)


To jest właśnie to, umiejętność niezmąconego spojrzenia na siebie, swietna metoda samoobserwacji i cwiczenie uważności.
O co tak naprawdę chodzi?

Chodzi o to Z CZYM TY się UTOŻSAMIASZ.
To ważne.
Jeśli myślisz - to czy jesteś swoimi myślami?
Jeśli odczuwasz - to czy jesteś swoimi emocjami?
Jeśli widzisz - to czy jesteś swoimi oczami, ( albo mózgiem który składa i interpretuje informacje przesłane za pomocą od zmysłu wzroku)?
Jeśli słyszysz - to czy jesteś swoim uchem?
No to KIM właściwie JESTEŚ?

Fajna zagadka, no nie? :)
Nomen omen, zagadka ta nazywa się "ćwiczeniem świadka".
Uświadamiasz sobie te wszystkie rzeczy którymi tak naprawdę nie jesteś, a z którymi się błędnie identyfikowałeś.

POCZUŁEŚ się "SKRZYWDZONY" tylko dlatego, że TO TY się z tą lub inną rzeczą, z tym lub tamtym UTOŻSAMIŁEŚ
To z czym się utożsamiasz - identyfikujesz, wyznacza twoje granice i określa cię.
Ale tak naprawdę tym nie jesteś i nie musisz być.

Możesz utożsamiać się z pełnioną rolą (ojciec, matka, uczeń, szef, pracownik) z tym co posiadasz (dom, samochód) z tym co myślisz i co czujesz (jestem taki i owaki, świat jest taki i owaki, czuję to i to), z tym w co wierzysz (wierzący, niewierzący, dobre, złe, ważne, nieważne).

Większość z ludzi nie potrafi wyjść poza poziom EGO, poza poziom wąsko pojmowanego JA.
Ponieważ działa tutaj silny strach ego nie pozwala ci dostrzec prawdy.
Ego opiera się w gruncie rzeczy na STRACHU.
Jest to strach przed UTRATĄ tego co się myśli, że się ma.
Dostrzegasz to, gdy wchodzisz na poziom samoświadomości.

Na przykład na poziomie ego przywiązanie do partnera nazywasz miłością.
Czy jednak jest to faktycznie miłość bezwarunkowa?
Rzadko kiedy kochasz kogoś dlatego że JEST, a raczej dlatego, że jest z tobą.
I dlatego często starasz się "mieć": zniewolić, ograniczyć, uzależnić.
A jak partner ma już dość i odchodzi z jakichkolwiek powodów,
to go nienawidzisz, potępiasz, czujesz się zdradzony, oszukany, porzucony, nic nie warty,
co nawiasem mówiąc utrudnia ci ułożenie sobie na nowo życia. To tylko taki przykład.

Albo w coś wierzyłeś byłeś katolikiem, świadkiem i miałeś jakiś styl życia.
Z takich czy innych powodów przestałeś i teraz ludzie z którymi byłeś się od ciebie odwrócili.
Czyli zdradzili cię. Bo ich relacje w stosunku do ciebie też były warunkowe.
A być może po prostu chcą cię zmusić abyś był taki, jak oni chcą.
Co ci da, że się będziesz na nich złościł?

W życiu zazwyczaj TYLKO WTEDY JESTEŚ SKRZYWDZONY GDY NA TO POZWOLISZ.
Gdy jesteś niewolnikiem własnych ograniczonych myśli, emocji i wyobrażeń.
A w gruncie rzeczy zdajesz sobie sprawę, że świat jest taki, jakim go postrzegasz.
Czyż nie lepiej być ponad to, i być zawsze w porządku?
Jeśli potrafisz zrozumieć, potrafisz wybaczać i wtedy bardzo trudno cię skrzywdzić, gdyż negatywne emocje mają bardzo utrudniony dostęp do ciebie.

Ból jest informacją. Od ciebie zależy, co z nim zrobisz.
Jednak wielu ludzi odczuwając ból nie wykorzystuje tej informacji tylko w dziedzinie emocji aplikują sobie tego bólu jeszcze więcej. Najpierw belkę z własnego oka.

#65 kremówka

kremówka

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 244 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2009-06-27, godz. 14:21

Czyli Ty nienawidzisz kogoś, komu nie przebaczysz.

Doprawdy nie wiem skąd takie zrozumienie mojego tekstu,ale skoro wiesz lepiej co czuje i myślę to niech tak zostanie ;)

W życiu zazwyczaj TYLKO WTEDY JESTEŚ SKRZYWDZONY GDY NA TO POZWOLISZ.

Dokładnie,nikt mnie nie urazi ani nie skrzywdzi,dopóki nie dam komuś takiej władzy nad sobą.

Ale to tylko my de mellowcy o tym wiemy ;)

Użytkownik kremówka edytował ten post 2009-06-27, godz. 14:22


#66 mihau

mihau

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 388 Postów
  • Lokalizacja:UK, West England

Napisano 2009-06-27, godz. 14:50

Sugerujesz, ze nie ma roznicy czy w szeregach czy poza nimi?



Ja mam jednak nieco inne podejście.
Postrzeganie człowieka jako katolika, świadka Jehowy czy muzułmanina to koncentrowanie się na różnicach, na podziałach, które często utrudniają dostrzeżenie, że wszyscy jesteśmy ludzmi.
I generalnie wszyscy mamy te same potrzeby i pragnienie godnego życia.

Jest bardzo łatwo winić organizację Swiadków Jehowy.
Jednak spore szanse, że jak byłeś świadkiem, to winiłeś katolicyzm czy ogólnie chrześcijaństwo za wojny religijne, rzezie i prześladowania i za zatajanie "prawdy", Biblii, za stosy i tak dalej.
Teraz przestałeś być świadkiem i teraz możliwe, że wierzysz w coś innego.
No i teraz obwiniasz świadków Jehowy za zmarnowanie ci życia i zastanawiasz się czy powinieneś przebaczyć im to, że cię zwiedli, opuścili i tak dalej.

Czy w związku z tym jeśli TERAZ znowu poznasz coś NOWEGO, coś co zmieni twój sposób myślenia nawet jeszcze bardziej, to czy znowu i wówczas będziesz potępiał to w co teraz wierzysz i czy będziesz obwiniał swoich obecnych braci, kolegów, współwyznawców, towarzyszy, za to, że cię OSZUKALI?

To tak jakbyś nagle stał się mądrzejszy i obwiniał innych że nie są tacy mądrzy jak ty. A przecież to ty się zmieniłeś a nie oni, to czego od nich wymagasz? Chyba, że się wcale nie zmieniłeś.

#67 rhundz

rhundz

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1074 Postów
  • Gadu-Gadu:4898177
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Pasłęk / Gdańsk

Napisano 2009-06-27, godz. 15:04

no ja sie "od urodzenia" na tej plaszczyznie akurat nie zmienilem (-:

nigdy nie wymagam od rozmowcy podania mi jakiego jest wyznania, a afiszowanie sie tym zawsze odbieram negatywnie - tymczasem SJ w takim afiszowaniu sa bardzo nieskromni.

nie winie za to ludzi, tylko ich przeklamany system jaki im sie na sile wpaja, a jesli mam obwiniac juz kogos, to bedzie to zarzac i wszycy 'krytyczni' w podejmowaniu decyzji ludzie - i zawsze bede tak sie do tego odnosil. Jehowa to zmyslony bog pod postacią CK, probujacy swoim owieczkom wyprac mózgi, rzucajacy slowa na wiatr a ludzi na pastwe losu, trzymajac ich w organizacji jak w duchowym wiezieniu.

A bynajmniej tak to wyglada od kilkudziesieciu lat

#68 kremówka

kremówka

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 244 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2009-06-27, godz. 15:18

a jesli mam obwiniac juz kogos, to bedzie to zarzac i wszycy 'krytyczni' w podejmowaniu decyzji ludzie - i zawsze bede tak sie do tego odnosil.

Wina być może jest ewidentna,ale wątek jest o przebaczaniu,żeby było przebaczenie musi być wina :)

Jak by to było fajnie jak mówi de mello,gdyby każdy przyznał,że jest osłem,JA jestem osłem i TY jesteś osłem,wszyscy jesteśmy osłami,kiedy kogoś zawiodę moge śmiało powiedzieć A CZEGO SIE SPODZIEWAŁEŚ PO OŚLE :)

#69 mihau

mihau

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 388 Postów
  • Lokalizacja:UK, West England

Napisano 2009-06-27, godz. 15:35

no ja sie "od urodzenia" na tej plaszczyznie akurat nie zmienilem (-:

nigdy nie wymagam od rozmowcy podania mi jakiego jest wyznania, a afiszowanie sie tym zawsze odbieram negatywnie - tymczasem SJ w takim afiszowaniu sa bardzo nieskromni.

nie winie za to ludzi, tylko ich przeklamany system jaki im sie na sile wpaja, a jesli mam obwiniac juz kogos, to bedzie to zarzac i wszycy 'krytyczni' w podejmowaniu decyzji ludzie - i zawsze bede tak sie do tego odnosil. Jehowa to zmyslony bog pod postacią CK, probujacy swoim owieczkom wyprac mózgi, rzucajacy slowa na wiatr a ludzi na pastwe losu, trzymajac ich w organizacji jak w duchowym wiezieniu.

A bynajmniej tak to wyglada od kilkudziesieciu lat


To prawda że systemy religijne i inne oszukują ludzi, ale nie istnieją one jako realne byty niezależnie od ludzi, to ludzie je tworzą i w nie wierzą. To są po prostu pewne idee według których ludzie porządkują swoje życie społeczne i nadają sobie tożsamość.
Czy walczyć?

Jeśli już walczyć, to nie przeciwko czemuś, a za czymś. Mieć coś lepszego, lepszą alternatywę.

Dlaczego?

Jeśli z czymś walczysz, to właśnie to wzmacniasz.
I wywołujesz reakcję, opór, odwrotnie skierowaną siłę w stosunku do działania.
To trochę jak w reakcji dziecka: na złość mamie odmrożę sobie uszy.
Jest to zgodne z trzecią zasadą Huny: "Energia podąża za uwagą".
Jeśli poświęcasz czemuś uwagę, poświęcasz temu czemuś własną energię - koncentrujesz się na tym i to wzmacniasz.
http://oridea.net/?p=47
Jak już nieraz zauważono, to czego religie się boją to obojętności.
Gdyż paradoksalnie bycie przeciwko nim potrafi je wydanie wzmocnić, dać ich wyznawcom siłę moralną "jesteśmy religią prawdziwą, to nas prześladują".
Jeśli potępiasz i walczysz z organizację i z wiarę Świadków, to koncentujesz się na problemie, nie kreując pozytywnego rozwiązania.
Mówisz ludziom że to jest złe lub oszukańcze, co oni odbierają jako osobisty atak na nich samych.
Nie proponujesz im nic pozytywnego.
Nie uwzględniasz osobistych doświadczeń ludzi dla których zostanie świadkiem było ogromnym krokiem do przodu (rzucenie nałogów, zadbanie o higienę osobistą, naukę czytania w ślabo rozwiniętych krajach, itd.)
To do niczego nie prowadzi.
Zamiast obrzydzać innym to co jest dla nich cennego, idz do przodu i wtedy będziesz w stanie zainspirować innych do rozwoju. Zmuszanie i wywieranie nacisku nic nie daje.

Użytkownik mihau edytował ten post 2009-06-27, godz. 15:36


#70 rhundz

rhundz

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1074 Postów
  • Gadu-Gadu:4898177
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Pasłęk / Gdańsk

Napisano 2009-06-27, godz. 16:08

jo ho, mocne slowa tu rzucasz - jednak samo uswiadamianie ludziom kim sa SJ - oni juz odbierają jako atak

prawda o nich jest dla nich piachem w oczy, agresją na nich, a przeciez wiedza to podstawa by bronic sie przed ichną propaganda, wiec nie zamierzam wcale rezygnowac z mowienia prawdy o nich (-:

oni na pewno nie zrezygnują z mówienia "prawdy" o mnie, nie zamierzam byc bierny wobec bezpodstawnych pomówień

#71 and

and

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1649 Postów
  • Gadu-Gadu:0
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Toruń

Napisano 2009-06-27, godz. 19:50

nie mówienie o świadkach nie będzie znaczyło, że ich nie ma.
pozdrawiam Andrzej

#72 mihau

mihau

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 388 Postów
  • Lokalizacja:UK, West England

Napisano 2009-06-28, godz. 14:37

Znacznie lepiej jest umieć wybierać sobie warunki co do BITEW, które chce się staczać, no i oczywiście lepiej jest umieć wybierać WOJNY które chce się staczać z jasną wizją warunków zwycięstwa.
Jeżeli nie masz pojęcia jaki jest twój cel, jeżeli nie masz szerszego obrazu sytuacji możesz się wdawać w ciągłe potyczki i walczyć na ślepo.

Poza tym walka nie jest najlepszym paradygmatem, nie jest najlepszym sposbem myślenia o rozwiązywaniu sytuacji. Bardzo często prowadzi do sytuacji patowej.
A nawet bezsensownej.

To trochę jak w walce USA terroryzmem.
Czy terroryści mogą pokonać rząd USA przez terrorystyczne ataki?
Nie.
Czy USA może pokonać terrorystów w walce?
Też nie.
Tego typu konflikt jest konfliktem asymetrycznym: z jednej strony jest ogromne, zorganizowane państwo, a z drugiej grupka lużno powiązanych ze sobą jednostek.
Nie można zwyciężyć ponieważ nie ma nikogo, kto mógłby się poddać lub zostać zwyciężony.

Rozwiązanie tego typu problemu osiągnie się nie poprzez walkę, a poprzez edukację, poprawę warunków życia, i tak dalej.

Czy w związku z tym USA powinny przestać walczyć z terroryzmem?
Otóż nie. Ale powinny sobie zdawać sprawę z tego, co robią i po co, jeśli chcą odnieść prawdziwy sukces.
Co oznacza uznanie nie tylko swoich własnych interesów, ale również interesów innych krajów i społeczności, zlikwidowanie nędzy, zapewnienie dostępu do edukacji, itd.

Czyli ważne jest nie tylko czy walczyć, ale również jak. I tu ważne są twoje intencje.
Walczyć - bo mnie skrzywdzili,
czy też walczyć o lepszy świat gdzie ludzie lepiej rozumieją samych siebie i siebie nawzajem.

Jaki masz cel i co chcesz osiągnąć?
Tutaj jest potrzebna samoświadomość.

To jedno spojrzenie.
Drugie jest takie, że trzeba sobie uświadomić,
że ludzie rodzą się i dojrzewają, przechodząc przez pewne CYKLE ROZWOJOWE.
To dotyczy nie tylko rozwoju fizycznego, ale również emocjonalnego, umysłowego jak i duchowego.
Ludzie przechodzą przez te wewnętrzne przemiany i dochodzą do jakiegoś tam POZIOMU.

Często na wskutek wpływu otoczenia ludzie nie rozwijają się tak, jakby mogli i czasem zatrzymują się gdzieś pośrodku.
W konkretnym przykładzie ŚWIADKÓW JEHOWY to jest tak, gdy ktoś został świadkiem - gdyż było mu to potrzebne, czuł szczerze, że to go rozwija duchowo, zbliża do Boga i tak dalej, po paru jednak latach czuje się wypalony, czuje, że czegoś mu brakuje, że to nie jest to.
Co się stało?
Ten człowiek po prostu wewnętrznie dojrzał do następnego etapu, do następnego poziomu zrozumienia, do następnego poziomu duchowości. Oczywiście, w tym przykładzie jego rozwój i zdolność do dalszego rozwoju jest blokowana przez jego zestaw przekonań. Dlatego czuje frustrację i ma utrudniony dostęp do informacji które są mu potrzebne. To jest jakby taka wewnętrzna próba, czy dany człowiek jest gotów porzucić to co ma i dalej się rozwijać (jak to było w przypowieści o człowieku, który widząc perłę sprzedał wszystko co miał). Ostatecznie, gdy ktoś jest już gotowy to następuje zmiana - tak jak w znanym powiedzeniu zen: Mistrz pojawia się, gdy uczeń jest gotowy.
Kluczowy jest tu wewnętrzny rozwój i duchowe zrozumienie danego człowieka, a nie jego przynależność do takiej lub innej religii, do świadków lub nie.

Problem ze świadkami jest taki, że proponują oni bardzo ograniczoną i ściśle sformułowaną formę duchowości, podczas gdy tzw duże religie mają często szeroki wachlarz form duchowości (np. w katolicyzmie od zwykłego chodzenia na msze i modłow przed obrazkiem przenajświętszej po bardziej zaawansowane formy duchowości i duchowego doświadczania, mistycyzm; w islamie jest sufizm, i tak dalej). Stąd taki zamordyzm. Jednak faktem jest, że są ludzie na takim stosunkowo niskim poziomie rozoju duchowego, że nie mogą obyć się bez zewnętrznego autorytetu, przywiązania do tego co napisano i silnych ram organizacyjnych a mają silną potrzebę wyrażania swej religijności. Dlatego organizacja świadków Jehowy zawsze zaspokoi duchowe potrzeby takich ludzi. W katolicyzmie odpowiednikiem tego - mniej więcej - byłaby przynależność do katechumenatu lub do kółka różańcowego - dla tych chcących bardziej swe potrzeby realizować.

Ogólnie wniosek jest taki, że religie umożliwiają ludziom zaspokajanie ich duchowych/religijnych potrzeb - co jest pozytywne,
a z drugiej strony utrudniają dalszy rozwój poprzez twrzenie barier w dalszym rozwoju, poprzez straszenie dogmatami, itd.
Tak więc nie patrz na tą czy na inną formę religii, a na to, jakiego rodzaju religijności potrzebujesz.

Jeśli o mnie chodzi, to nieskromnie przyznaję, że dla mojej duchowości nie jest potrzebna żadna religia. Znaczy to, że te "religijne" poziomy mam za sobą.
Jednocześnie, jako że kiedyś byłem świadkiem, to zdaję sobie sprawę, jak to trudno jest odrzucić to co przez wiele lat uznawało się za jedyną i niepowtarzalną prawdę, Biblę, itd. To jednak nie kwestia odrzucenia, tylko zrozumienia a zrozumienie wypływa z wnętrza - nie zrozumiesz, jeżeli jeszcze do tego nie dojrzałeś.

A więc śJ istnieją, ponieważ zaspakajają pewne potrzeby ludzkie. Jeśli twoj wysiłek będzie poświęcony walce z organizacją to nigdy nie wygrasz, bo nie ma jak. Jeżeli zaś inaczej zdefiniujesz swe wysiłki, np będziesz miał na celu pomóc osobom, które chcą opuścić śJ to wtedy co innego, ten cel jest osiągalny.

#73 rhundz

rhundz

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1074 Postów
  • Gadu-Gadu:4898177
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Pasłęk / Gdańsk

Napisano 2009-06-28, godz. 14:59

Ale zapominasz, ze bedac SJ nie sluzysz Bogu, tylko wmawia sie Tobie, ze tak robisz.

i to jest problem ze swiadkami ;p

#74 mihau

mihau

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 388 Postów
  • Lokalizacja:UK, West England

Napisano 2009-06-28, godz. 15:35

Ale zapominasz, ze bedac SJ nie sluzysz Bogu, tylko wmawia sie Tobie, ze tak robisz.

i to jest problem ze swiadkami ;p


To jest problem z ludźmi, którzy są święcie przekonani, że oni sami służą Bogu,
przy równie silnym przekonaniu, że inni tego nie czynią.

A dokładniej, problem polega na błędnym przekonaniu,
że tylko oni sami służą Bogu w jedyny prawdziwy i słuszny sposób,
podczas gdy inni - nie.

To nic innego jak nadawanie sobie samemu prawa do służenia Bogu,
przy jednoczesnym odmawianiu tego samego prawa innym.

Brzmi cokolwiek niedemokratycznie? :)
To nic innego jak przejaw myślenia typowego dla tego samego poziomu jak ten na którym są świadkowie.
I pokaż mi tego, kto służy Bogu. I pokaż mi tego, który Bogu nie służy.
To zależy od tego, jak zdefiniujesz służenie Bogu i na jakiej podstawie.

#75 rhundz

rhundz

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1074 Postów
  • Gadu-Gadu:4898177
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Pasłęk / Gdańsk

Napisano 2009-06-28, godz. 15:58

Aele ja skupie sie na tym sluzeniu Bogu. Twierdze, ze swiadkow sie oszukuje iz sluza Bogu, i nakazuje sie sluzyc organizacji tylko pod pretekstem sluzby Bogu.

Prawda to ino czy fałsz ;]?

#76 mihau

mihau

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 388 Postów
  • Lokalizacja:UK, West England

Napisano 2009-06-28, godz. 16:18

Aele ja skupie sie na tym sluzeniu Bogu. Twierdze, ze swiadkow sie oszukuje iz sluza Bogu, i nakazuje sie sluzyc organizacji tylko pod pretekstem sluzby Bogu.

Prawda to ino czy fałsz ;]?


Tak można by powiedzieć o większości religii.
Faktem jest, że ludzie błądzą w taki lub inny sposób.

Pytanie zatem jest, czy należy ludzi chronić przed nimi samymi? (jak to robią np ŚJ zabraniając świeckich rozrywek)
Takie jednak pytanie zakłada , że ludzie są ofiarami czegoś nad czym nie mają wpływu.
A przecież tak nie jest.

Inna sprawą która jest z tym związana jest kwestia EGO.
Otóż kochamy mieć rację i uwielbiamy pouczać innych podczas gdy sami tego samego postępowania innych względem nas nie znosimy.
I tu pytanie brzmi: Czy wykorzystujesz to co wiesz do tego aby się czuć lepszym i wywyższać ponad tych którzy wiedzą mniej od ciebie? Albo wykorzystujesz to do unikania rozwiązywania własnych niedostatków i uzupełniania własnych braków? Bo łatwiej jest wytknąć błędy drugiemu zamiast je dostrzec u siebie.
Jeszcze raz sprowadza to cały problem do intencji, do naszych pobudek.
Już pomijam, że niekiedy wytykamy innym cudze błędy tylko dlatego, że czujemy się rozżaleni, skrzywdzeni, itd.
Z takim nastawieniem jednak - cóż dobrego można osiągnąć?
Wtedy to my potrzebujemy lekarza, a nie inni.

#77 rhundz

rhundz

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1074 Postów
  • Gadu-Gadu:4898177
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Pasłęk / Gdańsk

Napisano 2009-06-28, godz. 17:03

dajesz mi wyklad ktory wcale nie odpowiada na moje pytanie ;d

#78 andreaZZ

andreaZZ

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1069 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Trójmiasto

Napisano 2009-06-29, godz. 08:29

dajesz mi wyklad ktory wcale nie odpowiada na moje pytanie ;d


Rhundz! Nie zauważyłeś jeszcze, że on tylko prawi kazania? Ciekawe jak u kolegi z praktyką...
To, co naprawdę ma od siebie do powiedzenia okazuje się w takich sytuacjach:

Pytanie:

mihau, a czy Ty (po wyzwoleniu, oświeceniu i czort wie jeszcze jakiemu przemienieniu)
nie jesteś już za niczym ani przeciwko czemukolwiek?

jeśli tak, to wokół czego obraca się Twoje życie?


Odpowiedź:

Oświeceniu? Nie przesadzajmy... :)
Ojej, wygląda na to, że jestem za a nawet przeciw :) tylko jak to pokrótce wyjaśnić?


Czyli to, co kolega Mihau ma naprawdę do powiedzenia można streścić tak: "Yyyyyyyyyyyyyyyyyyy..." :D

Użytkownik andreaZZ edytował ten post 2009-06-29, godz. 08:32


"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym"
[Siddhartha Gautama]

#79 rhundz

rhundz

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1074 Postów
  • Gadu-Gadu:4898177
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Pasłęk / Gdańsk

Napisano 2009-06-29, godz. 15:58

Nie wiem co ma do powiedzenia, wole zapytac (-:

i bede dazyl do odpowiedzi na swoje pytania.

#80 mihau

mihau

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 388 Postów
  • Lokalizacja:UK, West England

Napisano 2009-06-30, godz. 10:19

Nie wiem co ma do powiedzenia, wole zapytac (-:

i bede dazyl do odpowiedzi na swoje pytania.


Hm. godna uwagi wytrwałość. :blink:
Przecież jednak udzieliłem wyczerpującej jak sądzę odpowiedzi na twoje pytanie jednocześnie wskazując, że problem jest źle sformułowany.
Jeśli nie dostrzegłeś tej odpowiedzi to zapewne dlatego, że miałeś własne oczekiwania co do tego co chciałeś usłyszeć. :rolleyes:
Znaczy, oczywiście, oczekiwania, co do tego, co chciałeś przeczytać w odpowiedzi na swoje pytanie.
To trochę tak, jakbyś będąc katolikiem zapytał świadka:
- Powiedz mi, czy wy uznajecie Marię - tak czy nie?
Na to świadek zacząłby wyjaśniać, a ty byś mu przerwał mówiąc: No, ale powiedz mi krótko: tak czy nie? :huh:

Nie wiem, czy to ty tak źle czytałeś, czy też to ja tak źle i zawile "prawiłem kazania". :ph34r:
Wątków osobistych nie rozwijałem, gdyż sorry andreaZZ - choć dla mnie osobiście fascynujące, to jednak nie mają nic tu do rzeczy.
Moją intencją było pomóc Wam pewne rzeczy zrozumieć i metaforycznie pomóc ruszyć do przodu, ale niestety widzę - ponownie sorry - że to się kończy na łopatologii z mojej strony, przy braku zrozumienia z drugiej strony - albo z wycieczkami osobistymi.
Tak wiem, że to ostatnie jest sposobem okazania mi podziwu - tak, gdyż zawiść jest formą podziwu - co poniekąd jest zrozumiałe, skoro tak usilnie i na przekór się wymądrzam, i z marnym, jak się wydaje, skutkiem.
Chociaż nie, jest tu parę osób które są "blisko Królestwa Niebios" jakby to określił Jezus. :P

Mam nadzieję, że wybaczycie mi te drobne złośliwe prztyczki - jak już wspomniałem świętym nie jestem. :P

Co chcę jeszcze powiedzieć, to to, że wbrew pozorom jesteście na dobrej drodze, gdyż błądzicie.
Musicie tylko ruszyć dalej. :rolleyes:

Bycie błądzącym jest bardziej błogosławione i bliższe prawdy niż rzekome i fikcyjne "znanie Prawdy" - i to bez znaczenia, czy jest to prawda biblijna czy jakaś inna prawda. (sorry)
Jak myślisz że już znasz prawdę, to po prostu zamykasz się na nią.
Świadomość tego, że wiesz, że nic nie wiesz - to dopiero umożliwia ci mieć otwarty umysł i przybliżać się do prawdy.

Oups! I znowu zacząłem prawić kazanie! Tak, nawet dla mnie staje się to irytujące biorąc pod uwagę świadomość, że mogę i nawet miałem się zająć lepszymi rzeczami niż prawienie kazań opornemu audytorium. Ani chybi - to wszystko wina tych Świadków Jehowy. To przez nich mam ten nawyk "nawracania" drugich. :lol:

Żeby jednak nie zostawiać was tak samych jak owce bez pasterza
(wybaczcie mi ten ton, ale mam taką frajdę, jak się czytam) :P
to postaram się przekierować was - a raczej tych z Was, którzy będąc, jak to się mówi
"czystego serca" i "otwartego umysłu" mają szansę mentalnie i emocjonalnie sprostać temu zadaniu - na treści, które moim zdaniem przyniosą Wam ogromny i praktyczny pożytek.

Tu macie jeden link:
http://zenforest.wor...c-dobrym-cz-ii/
Zalecam uważnie przejrzeć zawartość powyższego bloga, gdyż jest świetny.

Tym co wciąż się potykają o Boga, o Biblię, i o samych siebie polecam książkę
Neal Donald Walsch "Rozmowy z Bogiem" cz I.
Nie polecam dalszych części ponieważ jak przeczytacie pierwszą to i tak będziecie chcieli poczytać kolejne.
Łatwo i fajnie się czyta,
a tu znalazłem dwa krótkie fragmenty książki http://martpiotr.blo...2,ID253196512,n

Także polecam wspomnianego już de Mello gdyż on pisze o duchowości.

No, i tym sprytnym sposobem zadbałem o Was i o Wasze potrzeby bez dalszego mojego truuuudu i wyyyysiiiłku. :rolleyes:




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych