Skocz do zawartości


Zdjęcie

moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ


  • Please log in to reply
1302 replies to this topic

#401 sebol

sebol

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 3836 Postów
  • Lokalizacja:Waldenburg

Napisano 2006-09-11, godz. 19:25

Moja dziewczyna jest tez SJ i...KOCHAM JA nie wyobrazam sobie zycia bez niej. Nie pije nie pali...takie dobro z niej plynie, nie namawia mnie zebym wstapil do SJ, lubi spotkania z tymi ludzmi i nic nam to nie przeszkadza w byciu razem:)


no cud dziewcze ;-) nie pije nie pali nie ....tratara ;-) ? smacznego jajka
"Nie umiem wyobrazić sobie Boga nagradzającego i karzącego tych, których stworzył, a którego cele są wzorowane na naszych własnych - krótko mówiąc, Boga, który jest jedynie odbiciem ludzkich słabości." A.Einstein

"Religia jest obrazą godności ludzkiej
Bez niej mamy dobrych ludzi czyniących dobre rzeczy
i złych ludzi czyniących złe rzeczy
Żeby jednak dobrzy ludzie czynili złe rzeczy,
potrzeba religii" Richard Dawkins

#402 cara

cara

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1049 Postów
  • Lokalizacja:Wrocław

Napisano 2006-09-11, godz. 21:23

Heejj...
Ja nie jestem sJ i też nie palę ani (prawie wcale) nie piję... :] To chyba nie od wyznania zależy, by się zachwycać tymi konkretnymi, a nie innymi cechami :)
<koniec autoprezentacji>
Nie zgadzam się z polityką cichego banowania użytkowników forum.

#403 mihau

mihau

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 388 Postów
  • Lokalizacja:UK, West England

Napisano 2006-09-11, godz. 22:20

Ha!
ja tez nie pale ani (prawie wcale) nie pije
nie jestem cud dziewczeciem
tylko cud chlopakiem
dobro ze mnie plynie
i mam fajne jajka
koniec cudojajkoprezentacji
ajajaj!
:D

A tak w ogole, to dlaczego nie ma tematu
moj chlopak/moja dziewczyna jest ex-Swiadkiem?
No, ale wtedy my, exy, mielibysmy sie z pyszna!

Użytkownik mihau edytował ten post 2006-09-11, godz. 22:23


#404 Marek

Marek

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 9 Postów

Napisano 2006-09-12, godz. 09:09

nie namawia mnie zebym wstapil do SJ

Moja mowila tak samo. Ale nadejdzie taki dzien, ze ona stwierdzi ze to dalej nie ma sensu itd. i wlasnie w tym dniu zdecyduje ze zrobi z Ciebie brata. Pytanie co dalej ty z tym zrobisz? Ja walcze i kleski jeszcze nie ponioslem, ale nic nie wiadomo do konca. Zobaczymy!

Powodzenia i Pozdrawiam!!

#405 danielqwerty

danielqwerty

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 67 Postów
  • Lokalizacja:Świętokrzyskie

Napisano 2006-09-13, godz. 16:07

No chłopie... ja też tak na początku miałem, aż tak jak u przedmówcy nadszedł taki dzień....
Nie życzę Ci tego, oj nie życze....
Moge Ci opisać ze szczególam jak nawiązywała sie nasza znajomośc, jak rosło uczucie z dnia na dzień aż do dnia kiedy wyznaliśmy sobie miłość, potem było jeszcze cudowniej. I jeszcze lepiej , .. poczułem że żyje , i mam przy sobie cud dziewcze. Nie pali, pije :D ( czasem ;) ) ładna, atrakcyjna, ale jednocześnie skromna, z zasadami itp, i przede wszystkim MOJA. Aż do pewego dnia, co się stało sam nie jestem w stanie sobie tego wytłumaczyć...
Dzisiaj minęło dość dużo czasu, a ja wciąż ją kocham i codziennie zasypiam z nią w myślach. Niestety tylko w myslach. A co u niej siedzi w głowie? tego nie wiem... :(
Strumień ostry jak nóż
spowija nutami policzki
jak wąż - Szatan to gra
na fortepianie życia...
wije sie łzami po twarzy
odwodząc serce od szczęścia
szyderczo - w Twych oczach
w grzech mnie otulił...

#406 Jajo

Jajo

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 5 Postów

Napisano 2006-09-13, godz. 20:47

[Mi sie wydaje ze to nie byla milosc jezeli zostawila cie z powodu wyznania...Bylem raz nawet na spotkaniu swiadkow i jakos nie zauwazylem niczego niepokojacego u tych ludzi to nie ejst zadna sekta

#407 Oko-Rentgen

Oko-Rentgen

    Pokój Ci obcy przybyszu!

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1320 Postów
  • Lokalizacja:Niemcy, Nadrenia Północna-Westfalia. Rok produkcji: 1977 n.e.

Napisano 2006-09-13, godz. 21:25

...Bylem raz nawet na spotkaniu swiadkow i jakos nie zauwazylem niczego niepokojacego u tych ludzi to nie jest zadna sekta /korekta moja/

No to jak byłeś nawet raz na spotkaniu /podejrzewam zebraniu/, to pewnie masz pełny obraz tego wyznania religijnego.
Pozdrawiam. :)

Użytkownik Oko-Rentgen edytował ten post 2006-09-13, godz. 21:25


#408 Kris

Kris

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 201 Postów

Napisano 2006-09-15, godz. 12:14

[Mi sie wydaje ze to nie byla milosc jezeli zostawila cie z powodu wyznania...Bylem raz nawet na spotkaniu swiadkow i jakos nie zauwazylem niczego niepokojacego u tych ludzi to nie ejst zadna sekta


Ja tez tak myslałem po pierwszym zebraniu... potem było drugie, trzecie, czwarte...
Rzeczywiście wypadają wyjątkowo pozytywnie w porónaniu z głupotami które opowiadają o nich przeciętni ludzie...
Ale sa jeszcze inne rzeczy, które radze ci zbadać, zanim sie w to wciagniesz (a nawet nie zuważysz kiedy!) i zanim bedzie za póxno na odkochanie się...
A może nie badaj? Mojej miłości to nie wyszło na dobre... :(

To normalne ze ona cie nie przekonuje teraz... Kocha cię i boi sie cie odstraszyć...a poza tym to ma to nieswiadomie wpojone...jako sposób postępowania...
Milcząca perswazja...

Bardzo się cieszyła ze byłes na tym spotkaniu...?

Piszesz do danielqwert' iego że to nie była miłość jesli go zostawiła z powodu wyznania. Dla śj wiara zawsze jest wazniejsza... Moja była gotowa zaprzeczy wszystkim swoim odczuciom byle nie zasmucić Jehowy i i swoich współwyznawców...

Ale moze twoja jest wyjątkiem...

Użytkownik Kris edytował ten post 2006-09-15, godz. 12:36

gdzie jest
zniszczone ziarenko piasku
którego nikt już nie pokocha
którego nikt już nie skrzywdzi
los?
zabrał mu uśmiech
otarł wszelką łzę
szukam go
w ciemnościach
na skraju czasu
tam gdzie wieczność
ma swą przepaść...

#409 444

444

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 79 Postów

Napisano 2006-09-18, godz. 18:20

Moja sytuacja jest troche beznadziejna ... Ehhh ... Zakochalam sie w SJ , on we mnie tez.
Jego rodzice nie maja o nas pojecia.On chociaz ma 20 lat to nie moze miec dziewczyny (tak mi powiedzial)
Jego rodzice sa bardzo konserwatywni i te sprawy.
Dusi mnie troche to ukrywanie ...
Jestesmy juz ze soba prawie 3 miesiace i na prawde mi na nim zalezy ...
ale to takie trudne ... :unsure: czesto miewam doly i czarne mysli
on mnie pociesza , mowi,ze nikt nas nie rozdzieli bo mnie kocha ... ale ja sie boje,ze gdy rodzice sie dowiedza to bedzie KONIEC :(

#410 danielqwerty

danielqwerty

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 67 Postów
  • Lokalizacja:Świętokrzyskie

Napisano 2006-09-18, godz. 20:12

444... w moim przypadku było tak samo.. Ona mnie ukrywała przed rodzicami, i dzisiaj z perspektywy czasu myślę że to był błąd. Przypodobać się Jej rodzicom to była spora szansa, bo gdybym uzyskał ich akceptacje jej było by łatwiej, chociaz zapierała się ze to wyłącznie jej decyzja ( czy aby napewno? po co mnie więc ukrywała mimo wszystko?? )
Myślę, że powinnas zacząć pokazywać się u niego w domu, by rodzice Cie poznali, daj się polubić. Oczywiście efekt może być odwrotny... ale jeśli nie spróbujesz to możesz nawet nie mieć okazji poznać Jego rodziców, tak jak to było ze mną... Radze Ci z Nim powaz nie pogadac na ten temat . :] pozdrawiam
Strumień ostry jak nóż
spowija nutami policzki
jak wąż - Szatan to gra
na fortepianie życia...
wije sie łzami po twarzy
odwodząc serce od szczęścia
szyderczo - w Twych oczach
w grzech mnie otulił...

#411 graczysko

graczysko

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 14 Postów

Napisano 2006-09-19, godz. 07:50

Droga 444... ja stałem po drugiej stronie barykady, tzn. jako ŚJ zakochałem się w dziewczynie, która nim nie była (tylko w takich się zakochiwałem) :D Więc teraz garść rad dla Twojego ukochanego:

Moi rodzice też są konserwatywni; ale jeżeli on nie chce, żeby to się rozpadło, musi Cię przedstawić jak najszybciej i trwać w związku mimo uporu i podejrzeń rodziców; zresztą, jeżeli wasz związek przetrwa taką próbę, to potem może być gorzej (nie będzie zewnętrznego "wroga", z któym trzeba będzie walczyć o miłość, trzeba będzie kochać po prostu) :)

Ja studiuję w jednym mieście, rodziców mam 250 km dalej, ale nie było sensu się ukrywać; chciałem ukryć to przed moim durnym zborem, ale raz ktoś zobaczył, że moja B. wychodzi ode mnie o 7 rano no i, uwierzycie?!, dowiedzieli się bracia starsi i na dywanik; także lepiej powiedzieć wszystkim od razu

Musisz liczyć się z tym, że będziecie bez przerwy podejrzewani o chęć uprawiania seksu; każda chęć pobycia we dwoje będzie równała się oskarżeniu

Będziesz też szybko namawiana na ślub; z mojego doświadczenia wynika, że pary ŚJ wytrzymują ze sobą góra 10 m-cy nim wezmą ślub; oczywiście chodzi o to, żeby móc się kochać w spokoju - po ślubie trochę się uspokaja;

Nie chcę straszyć; znam kilka par mieszanych, ale prawie zawsze albo on/ona odchodzi od ŚJ, albo partner się nawraca; naprawdę życzę powodzenia, może wasza miłość przetrwa, tak jak moja przetrwała (choć ciągle na ślub jestem namawiany :)

#412 444

444

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 79 Postów

Napisano 2006-09-21, godz. 14:39

Ehh ... no przeciez w sumie to jego sprawe ... Mysle,ze boi sie troche ich reakcji bo oprocz wiary
to miedzy nami jest calkiem duza roznica wieku on 20 ja 16 :/
Nie bede go zmuszac,ale mysle ,ze predzej czy pozniej sami sie obczaja ...

#413 Kris

Kris

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 201 Postów

Napisano 2006-09-21, godz. 15:57

Moja "tesciowa" lubiła mnie bardziej i szanowała niż tych "nawróconych" ale jaki bym nie był wspaniały to to zawsze gineło w obliczu lojalności wobec Jehowy...

Ukrywanie prawdy przed 'starymi' to tylko niepotrzebne odkładanie sprawy i tak bedziecie musieli przez to przejść.

Boję się 444 że bedzie trudno, za młodzi jestescie zeby oprzec się ich presji. Chociaż z drugiej strony on jako facet który sie zakochał, bedzie mało dla nich reformowalny. Dziewczyny śj sa bardziej w takich sytuacjach podatne na wpływ społeczny...
gdzie jest
zniszczone ziarenko piasku
którego nikt już nie pokocha
którego nikt już nie skrzywdzi
los?
zabrał mu uśmiech
otarł wszelką łzę
szukam go
w ciemnościach
na skraju czasu
tam gdzie wieczność
ma swą przepaść...

#414 słowiczek

słowiczek

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 114 Postów
  • Lokalizacja:Polska

Napisano 2006-09-22, godz. 15:04

Droga 444 bardzo masz podobna sytuacja do mojej:) Mam 20 lat a moja dziewczyna ma 16 i rowniez
nic niewie moja mama o tym ze jestesy(jak narazie) i moja dziewczyna ma obawy ze ja rzuce bo poddam
sie presji mamy albo ze mi sie znudzi. Jestesmy razem 2 miesiace i uczucie miedzy nami rosnie.. i tak samo
jak Ty miewa czarne mysli no ale powoli juz jest normalnie ale nadal jest problem jak powiedziec mamie o niej
skoro jest z innej wiary oraz dzieli nas 4 lata... no ale zobacz tez plusy tej sytuacji. Jezli Cie naprawde kocha
a Ty jego to przetrwacie ten okres oraz zadne argumenty jego rodzicow nieprzeszkodza wam w byciu
razem(...)
pozdrowionka i powodzenia wam zycze:)

#415 Czesiek

Czesiek

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 5701 Postów
  • Lokalizacja:Szczecin

Napisano 2006-09-22, godz. 15:14

Tak czytam i czytam te wszystkie rady i naszła mnie taka refleksja.

Miłość - to pierwsze zauroczenie partnerem kiedyś przeminie i co pozostanie? Czy różnice religijne nie okażą się za wielkie dla takiego związku? A co będzie, jak partner będzie chciał więcej czasu poświęcić dla swojej religii (tak śJ jak i KK, albo jeszcze jakiegoś innego kościoła)? A co będzie, kiedy najbliższ rodzina się odsunie i w chwili kryzysu z nikąd nie będzie pomocy, co wtedy?

Może warto o tym pomyśleć, a nie tylko o tym miłym uczuciu spowodowanym bliskością tej jednej jedynej osoby.
Czesiek

#416 444

444

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 79 Postów

Napisano 2006-09-22, godz. 17:13

Czesiek Ty byles kiedys zakochany ? :PP
Nie wiem jak bedzie na razie ciesze sie z kazdej chwili z nim ...
Dzieki za wszystko, rowniez pozdrawiam

#417 Czesiek

Czesiek

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 5701 Postów
  • Lokalizacja:Szczecin

Napisano 2006-09-22, godz. 17:43

Czesiek Ty byles kiedys zakochany ? :PP
Nie wiem jak bedzie na razie ciesze sie z kazdej chwili z nim ...
Dzieki za wszystko, rowniez pozdrawiam





Byłem, ale jestem wdzięczny pewnej osobie, która kiedyś uświadomiła mi, że miłość to ciężka praca. To spowodowało, że nie tylko to uczucie górowało w moim małżeństwie, ale także chęć tego, aby pielęgnować naszą miłość i robić wszystko, aby osiągnąć dobro drugiej osoby.
Czesiek

#418 Jajo

Jajo

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 5 Postów

Napisano 2006-09-23, godz. 05:38

Moja dziewcyzna cieszyla sie ze z nia poszedlem ale potem troche z nia gadalem i wlasnie wspomnialem ze niektore rzeczy o ktorych mowili sa bardzo dziwne i sie nie zgadzam z nimi. Wkurzyla sie troche rzeczywiscie lepiej nie mowic nic zlego o Jehowie przy swiadkach

#419 danielqwerty

danielqwerty

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 67 Postów
  • Lokalizacja:Świętokrzyskie

Napisano 2006-09-23, godz. 08:15

Moja dziewcyzna cieszyla sie ze z nia poszedlem ale potem troche z nia gadalem i wlasnie wspomnialem ze niektore rzeczy o ktorych mowili sa bardzo dziwne i sie nie zgadzam z nimi. Wkurzyla sie troche rzeczywiscie lepiej nie mowic nic zlego o Jehowie przy swiadkach



Jajo, jesli nic nie wiesz o ich doktrynach ani jak im zaprzeczyć w Biblijny sposób, wyrażajac miło i nie narzucając swoich racji, po prostu radzę Ci o tym nie gadać.... Ja popełniłem ten błąd... Teraz ona mi nie ufa w tym względzie bo gadałem głupoty, i nie mam szansy normalnie z nią pogadać.

Do Cześka. Oczywiście, miłość to ciężka praca, i widzisz po takim rozstaniu trzebą ją własnie wykonać, kiedy kocha się, a trzeba z tym milczeć i niejako wyrzekać się. Wiem ze ona robi to samo..skąd? Po prostu wiem. Po tym wszystkim co przeszliśmy, po naszych rozmowach, po jej zachowaniu, po tym jak się bała, jak cierpiała na moich oczach, a w ukryciu zapewne jeszcze bardziej... nikt mi nie powie że to nie miłość.
A to, co piszesz aby się zastanowić o dalszym wspólnym życiu... to własnie powoduje że rozumię decyzje tej dziewczyny i nie mam do niej żalu, to mi w zupełności tłumaczy całą sytuacje. To nie zmienia faktu że ją kocham :)
Pozdrawiam wszystkich zakochanych. :)
Strumień ostry jak nóż
spowija nutami policzki
jak wąż - Szatan to gra
na fortepianie życia...
wije sie łzami po twarzy
odwodząc serce od szczęścia
szyderczo - w Twych oczach
w grzech mnie otulił...

#420 wink

wink

    Site Admin

  • Członkowie
  • PipPipPipPipPipPip
  • 4 Postów

Napisano 2006-09-23, godz. 16:56

MOJA HISTORIA (BARDZO PROSZĘ O PRZECZYTANIE, pomimo, że długieeee))
Sprawa ma się tak :
Poznaliśmy się w dość nietypowych okolicznościach, kiedy oboje byliśmy w potężnym "życiowym dołku" i stało się tak, że postanowiliśmy się nawzajem z niego wyciągnąć. A raczej on postanowił wyciągnąć z niego mnie. Więcej narazie nie wspomnę, może później, jeśli zechcecie wiedzieć, bo to jest naprawdę "rodem z telenoweli". Suma sumarum on się zakochał i zaczął się starać, walczyć o mnie. Przełamywał moje lęki (bo kiedyś zostałam zraniona, co zaowocowało długą depresją kliniczne leczoną, w trakcie leczenie się poznaliśmy). Stawał na głowie, żeby nie zostać przede mnie odepchniętym. I mu się udało, nie odsunęłam się, a zakochałam. Bardzo. Nauczył mnie płakać, mówić, wyrażać swoje uczucia, zamiast nosić "maskę". I od blisko 10 miesięcy jesteśmy razem. Tyle, że jedno nas różni. Wyznanie. On jest ŚJ , ja katoliczką (jednak to ciut bardziej skomplikowane, bo jestem antyklerykalna troszkę i zgadzam się bardziej z zasadami CFFC ( z ang. ~ katolicy za wolnym wyborem). Naświetlę jeszcze jego sytuację rodzinną. Cała jego rodzina za wyjątkiem tej najbliższej tj rodziców , brata i babci ze strony ojca - są katolikami. On również ma chrzest w kościele katolickim, jednak później, nie mam pojęcia czemu , i nie dociekam - jego rodzice zmienili wiarę. Więc sam jest wychowany jaki ŚJ, jak również jego młodszy brat.
W chwili kiedy się poznaliśmy nie wiedziałam o tym, dowiedziałam się po dwóch miesiącach (bał się odrzucenia), on od początku wiedział o moim wyznaniu (wyszło w praniu, bo gdy uświadomił sobie swoje uczucie, akurat wyjechałam do rodziny na święta). Jako, że ja byłam wtedy bardzo zamknięrta w sobie, bałam się ludzi itp, to on od początku musiał się o mnie starać. Mało tego, musiał mieć ogromnie dużo cierpliwości
Dlaczego?
Bo wychodziłam z założenia, że nie można mnie kochać, że jestem raczej skazana na samotność (zresztą tak myśli każdy w depresji). Ale u mnie był jeszcze jeden powód : mam pewną wadę s. biodrowego i w jeuj wyniku miałam kilka operacji, i teraz jest jak jest. (podobno) tymczasowo poruszam się na wózku, poza domem. No więc nie chciałam być dla Niego ciężarem, krzywdzić go. Twierdził jednak (i dalej tak jest), że stałam się sensem Jego życia, że beze mnie już by nie potrafił i dopiero przy mnie czuje, że żyje. Pod Jego uporem i własnym przypływem uczuć - ugięłam się. No i jak wiecie , od 10 miesięcy jesteśmy "MY".
Widzę, że on bardzo poważnie podchodzi do związku, pomimo, że jesteśmy młodzi, potrafi wybiegać tak daleko w przyszłość jak np. wspólny dom, małżeństwo czy dziecko. Trochę mnie to zaskakiwało, bo mało ktory facet w tym wieku (19) myśli w ten sposób. Jestem jego 1 dziewczyną, z nikim wcześniej nie był na tyle blisko, bo chciałby aby to wszystko miało miejsce z osobą, którą naprawdę kocha.
No, a teraz : wiara.
Gdy się dowiedziałam byłam w szoku. Pomimo, że bardzo mało wiedziałam o ŚJ, po prostu się bałam. Każdy sie boi tego czego nie zna. Ale jestem na tyle zaangażowana uczuciowo, że nie miałam i nie mam zamiaru z tego powodu go zostawić. Bałam się, wątpiłam itp. Było parę rozmów. M. wie, że nie mam zamiaru zmieniać swojej wiary. Jak twierdzi (i nie zauważyłam żadnych oznak tego jak narazie), nie ma zamiaru mnie do tego nakłaniać. To samo usłyszał ode mnie. Jego rodzice wiedzą o naszym związku ( M. jest bardzo uczuciowy, i nie krępuje się okazywać mi uczuć, także w obecności rodziców - pocałunek czy przytulenie), a także o tym, że jestem katoliczką. Bywam u nich dośc często, jego mama wyraźnie mnie polubiła i często zaprasza nas na obiad, nie ma rozmów na temat wiary. Wiedzą, że ja szanuję ich poglądy, ale swoich nie zmieniam i tego samego oczekuję. Oni wszyscy, tak jak i mój M. w ogóle nie sprawiają wrażenia fanatyków, nie wyrażają sprzeciwu w związku z tym, że jesteśmy razem. A sam M. ? Jest jak każdy facet. Uwielbia grać w piłkę, oglądać mecze, chodzić do kina, i innych fajnych miejsc. A raczej chodzimy do niech razem. Bałam się, jak sobie poradzi z moją niepełnosprawnością. Ale gdy xnp idziemy do kina, które nie ma żadnych przystosować i jest w nimdużo schodów , po prostu wnosi mnie na rękach.
W moim domu bywa często. Rodzice go lubią ( o tym, że jest ŚJ nie wiedzą ) , siostra wie , ale także bardzo go lubi. W zasadzie całe moje bliskie otoczenie wie, i pozostają w przyjacielskich stosunkach.
Miałam parę kryzysów. Kiedyś ( z płaczem, bo się za dużo naczytałam...) powiedziałam mu, że bardzo się boję, że kiedyś musiałabym stanąć przed wyborem. Że on postawi mi ultimatum brzmiące : "Albo staniesz się taka jak ja (ŚJ, ma się rozumieć)..albo nie możemy być razem"
Skomentował to mniej więcej tak: Jeśli mówiłbym w ten sposób, to znaczy, że cię nie kocham. Bo musiałabyś nie żyć w zgodzie z sobą. I koniec końców to by nie było dobre ani dla mnie, ani dla ciebie, zamiast nas zbliżyć by oddaliło i zniszczyło związek. Dodał na koniec, że nigdy nie powie czegoś podobnego, ani nie będzie mnie nakłaniać. Chcąc nie chcąc.. związek to szacunek dla tej drugiej osoby w tym i jej wiary, nawet jeśli jest inna. Uzgodniliśmy, że możemy o tym rozmawiać, nie robimy z tego tematu tabu, bo to bezsensowne. Jednak na zasadzie "wyrażamy swoje poglądy i akceptujemy prawo osoby (którą przecież kochamy!) do nie zgadzania się z nimi. I nie kłocimy się o to.
Odnośnie świąt etc . ja je spędzam, on nie. W wypadku gdyby nasze drogi miały się połączyć na stałe po proistu spędzałabym je z moją rodziną. (Tak ustalaliśmy)
I gdybyśmy mieli poznawać nasze wiary , to tylko w CHARAKTERZE POZNAWCZYM. Typu, że on pójdzie ze mną gdzieś, czy tam będzie w czymś uczestniczyć, ale jako obserwator,m żeby zobaczyć "jakto jest".
I tak np. jutro w domu mojej przyjaciółki (która ma niepełnosprawnego brata) jest spotkanie pewnej katolickiej wspólnoty, która zrzesza osoby niepełnosprawne z rodzinami oraz tych, którzy chcą im pomagać. Przyjaciółka nas na nie zaprosiła (ja byłam już na kilku spotkaniach, w tym obozie), i idziemy oboje. Z tym, że nie będzie nas na poprzedzającej spotkanie mszy.
To jest po prostu sztuka kompromisu i zadania sobie pytanie... ile jesteś w stanie zrobić dla uratowania tej miłości?
I jeśli jest prawdziwa - to bardzo bardzo dużo.
A jak ja uważam? Bóg jest jeden. Fundament (choć inaczej interpretowany jest ten sam. I najważniejsze to żyć w zgodzie ze sobą, i być dobrymi ludźmi. A fanatyzm w każdej z jego form, zawsze będzie ZŁEM.
*
Ja wiem, że to wszystko będzie cholernie trudne. wiemn, że w którymś momencie, on lub ktoś z jego rodziny może chcieć pokazać mi ich wiarę "z bliska". Ale będę trwać przy swoim. Pomimo, że bardzo się boję. Bo kocham. I ufam..że on też.
*
Mamy szansę???
(przepraszam, krócej się nie dało, jeśli ktoś doczytał aż tu to gratuluję)




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych