Skocz do zawartości


Zdjęcie

moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ


  • Please log in to reply
1302 replies to this topic

#841 Jarosław_P

Jarosław_P

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 219 Postów
  • Lokalizacja:Cork - Ireland

Napisano 2007-06-30, godz. 20:51

Właśnie przebrnąłem przez wszystkie 42 strony...

Opisane przez Was sytuacje spotkały wielu moich znajomych, jedni przebrnęli przez nie całkiem dobrze, inni się załamywali. Z podobnym problemem borykają się obecnie prawie wszyscy młodzi ŚJ, a że jako takowy również i ja się wychowywałem, i miałem wielu znajomych ŚJ, to naprawdę często się z tym spotykałem..

Przedstawię sprawę z mojego punktu widzenia.
Będąc jeszcze nastolatkiem, na jednym ze zgromadzeń okręgowych, poznałem pewną 'siostrę', pech chciał, że stanąłem w miejscu, w którym nie powinienem, w nieodpowiednim czasie.
I tak się zaczęło.
Była, to jak uważałem, cudowna dziewczyna, inteligentna, zawsze uśmiechnięta, piękna, i starsza ode mnie o prawie 3 lata.
Pomału się poznawaliśmy, spędzaliśmy ze sobą cały wolny czas, rozumieliśmy się (jak mi się wydawało) całkowicie, mogłem z nią rozmawiać o wszystkim, zarówno na tematy głęboko doktrynalne, jak i zwykłe, życiowe, codzienne, naprawdę każde.
Kilka lat później została moją Żoną. Bywało różnie jak w każdym domu, czasem się kłóciliśmy, jak każde małżeństwo.
Schody zaczynają się w momencie kiedy 'starsi' powołali w pewnej sprawie bezpośrednio związanej ze mną, komitet sądowniczy. Ja oczywiście wierząc w ich szczere intencje, ze chcą mi pomóc, zgodziłem się na to, jak się później okazało tylko po to, żeby się dowiedzieć o sobie rzeczy, o których nie wiedziałem. Tak więc dowiedziałem się od jednego z 'braci', że jestem człowiekiem "tak złym, że w moim przypadku nawet okazanie skruch byłoby niewystarczające". Efekt był oczywisty, zostałem wykluczony, powiedziałem im, że nie mają racji, co poskutkowało poinformowaniem mnie o możliwości odwołania się od tej decyzji. Oznajmiłem, że nie zamierzam tego czynić, grzecznie podziękowałem i się pożegnałem.

Szerze czułem się wtedy okropnie, nie umiem tego opisać, ale część mojego świata legła w gruzach (...) ciągnąc za sobą jego resztę.

Było to przyczyną kolejnej kłótni z moją Żoną. Kiedy po jakimś czasie sytuacja się uspokoiła, Ona zapytała mnie co zamierzam zrobić, żeby mnie przyłączono, odpowiedziałem, że nic, jest to moja ostateczna decyzja i nie widzę dla siebie miejsca w tej organizacji, pojawiły się stopniowo komentarze, że jestem złym człowiekiem, itd. Już z chwilą powołania komitetu, ona twierdziła, że na pewno musiałem ją zdradzić, itp.
Skończyło się, złożeniem przez nią wniosku o rozwód.

Ponieważ moja Żona chciała, żeby sąd uznał moją winę, a ja się na to nie zgodziłem dobrowolnie (ku czemu nalegała) zaczęła się długa, ponad trzy-letnia sprawa rozwodowa.

I tyle słowem wprowadzenia (wybaczcie, że tyle tego, ale uważam, że było to konieczne ku właściwemu wprowadzeniu do tematu, streściłem to maksymalnie), teraz docieramy do sedna.

Przez te kilka lat, nie wiem czy wiecie, jak wygląda taka sprawa, zazwyczaj na różne sposoby stara się udowodnić sędziemu jak okropny był współmałżonek, jednocześnie stosownie ubarwiając historie, bo same fakty mogą nie wystarczyć i tak co kilka miesięcy słuchając jak bardzo Ona mnie nienawidzi, i że to był największy błąd w jej życiu, w tym właśnie czasie spotkaliśmy się kilka razy.
Za każdym razem próbowała mnie namówić, żebym 'wrócił do prawdy' a wtedy i my będziemy mogli znów spróbować.. Jednak, zazwyczaj nasze spotkania odbywały się po kolejnych rozprawach, i zapominała o nich przed sądem, dalej domagając się rozwodu, niezbyt w to wierzyłem.
I jeszcze jedno, za każdym razem deklarowałem jej niechęć do powrotu do śj, powiedziałem nawet, że mogę jej taką deklaracje dać na piśmie, co ona kwitowała stwierdzeniem, że jeżeli ja nie wrócę, to nie będziemy razem. Spytałem kiedyś czemu. I właśnie, wtedy dowiedziałem się, że ona nie chce, żeby jej mąż zginął w armagedonie (to ta kwestia, którą w tym temacie wielokrotnie poruszył Sebastian A.), że jak ja sobie wyobrażam wychowywanie dzieci, jeśli ja dając zły przykład nie będę chodził na zebrania, nie będę chciał uczyć dzieci o Jehowie, i pewnie poginą w Armagedonie.
Z podobną propozycją powrotu spotkałem się na tydzień przed zakończeniem sprawy, chciała to wszystko wycofać, byle bym spełnił jej warunek. Kochałem ją, i zgodziłbym się na wszystko, tylko nie na to.
Ale po zakończeniu sprawy zacząłem się wahać, pomyślałem, że może Ona rzeczywiście mnie kocha, a całą tą sprawę wymogła na niej rodzina.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy półtora miesiąca po uprawomocnieniu się wyroku o rozwodzie, Ona ponownie wyszła za mąż, za takiego jednego 'brata'...

Jakie są moje wnioski:
- nie potrafię zrozumieć kobiet (ale odkrycie :D )
- ŚJ mogą używać zasłaniania się kwestiami religijnymi w różnych niewygodnych dla siebie sytuacjach, np. w wypadku jakiegoś związku z 'ludźmi ze świata', aby się nie angażować w związek uważany przez otoczenie za 'spalony', zasłaniając się przesłankami religijnymi próbować od tego uciec.
Moja eks-Żona próbowała mną w ten sposób manipulować, aby osiągnąć swoje cele. Poniekąd udało jej się to osiągnąć.

Czemu o tym piszę, bo mimo, że jest to wydawało się odmienna historia od wielu tu przedstawionych, to oparta na podobnym scenariuszu.
Moja sytuacja różni się od innych tym, że w chwili kiedy ukochana osoba odwróciła się ode mnie ze względu na przekonania, z tego samego powodu straciłem wszystkich znajomych, jak sądziłem "przyjaciół", a także część rodziny.
Dałem radę.
I mam nauczkę na cale życie.

Pozdrawiam Serdecznie.
"Mostem między przekonaniami oddzielonymi największą przepaścią jest szlachetność"
Aleksander Świętochowski

#842 pawel r

pawel r

    Niepoprawne stworzenie Boga

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 4853 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Scecin City

Napisano 2007-06-30, godz. 21:27

Jarku no nieciekawa historia... a podobno świadkowie nie mają swojego piekła którym straszą... podobno... ile razy słyszałem podobne histerie z armagedonem w tle? eh jakbym był świadkiem pewnie nasłuchałbym się ich 100 x więcej... Ale mam wrażenie że w obecnej chwili z dość dużym dystansem do tego podchodzisz i spokojem.

Wiem, że to przyziemne pytanie w obliczu tej sytuacji ale się zastanawiam jak Ona udowodniła Twoje cudzołóstwo przed starszymi. :)

I jeszcze jedno - możesz jak dla mnie się rozpisywać :P

Użytkownik pawel r edytował ten post 2007-06-30, godz. 21:27

Należę do 144...

Islam zdominuje świat
Islam będzie rządzić światem
Ściąć głowy tym, którzy znieważą Islam
Islam jest religią pokoju...


#843 Adelfos

Adelfos

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 2574 Postów
  • Gadu-Gadu:8433368
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Nietutejszy

Napisano 2007-06-30, godz. 21:43

Za każdym razem próbowała mnie namówić, żebym 'wrócił do prawdy' a wtedy i my będziemy mogli znów spróbować..

I nikt ze starszyzny nie wytłumaczył, że to niebiblijna kolejność? 1 Kor 7,10-6 Wyrazy współczucia... a dla Ciebie gratulacje: dałeś radę!
Dołączona grafika

#844 Jarosław_P

Jarosław_P

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 219 Postów
  • Lokalizacja:Cork - Ireland

Napisano 2007-06-30, godz. 22:14

Pawle, dystans, owszem, jest efektem kilku lat rozwodu, który w takiej formie ma ogromną siłę niszczącą.
Dało mi to kilka lat na przemyślenie nie tylko tego związku, ale także całego życia.
I naprawdę nie było łatwo, przez pierwsze pół roku nie mogłem się zupełnie pozbierać, a potem znalazłem sposób żeby się tym nie zadręczać, - nie mylić z "nie myśleć", bo tak się nie da.
Wyznaczyłem sobie pewne cele, poświęciłem się zupełnie ich realizacji i osiągnąłem je ciężką pracą (efektem ówczesnych zmian w moim życiu, zostałem już zupełnie uznany przez ŚJ za odstępce :D ).

Co do kwestii podstaw mojej Żony do rozwodu biblijnego, nie znam szczegółów, wiem, że podjęła wszystkie możliwe kroki by w oczach 'braci' mnie oczernić, ale nie zamierzałem tego prostować, bo zupełnie nie zależało mi co ci ludzie będą o mnie myśleć. Sprawę ułatwiał jej na pewno fakt, że w najbliższej rodzinie miała 'starszych', którzy mieli doświadczenie w sprawach tzw. rozwodów biblijnych. Rzecz druga, w efekcie mojego wykluczenia do sprawy wtrącili się jej rodzice, u których zamieszkaliśmy tydzień wcześniej, tak więc mimo, iż nie chciałem się wyprowadzać, nie miałem innej możliwości, a jak sama twierdziła, nie wiadomo co, gdzie i z kim robiłem nie mieszkając z nią.. Dochodzi jeszcze trzeci aspekt, kilka miesięcy wcześniej, podczas 'obsługi' u nas w zborze, udałem się 'do służby' z nadzorcą obwodu. Wspomniałem mu wtedy o rozwodzie moich rodziców i dowiedziałem się o jakiś nowej wytycznej co do rozwodów biblijnych, nie znam dokładnych ich szczegółów, ale miała to być jakaś znacząca zmiana jak na te czasy, a było to kilka lat temu.
Sprawa dotyczyła ewentualnych zeznań w sprawach rozwodów osób trzecich - oczywiście braci, ale jak już mówiłem, NO nie powiedział mi wtedy nic więcej, więc głębszych szczegółów nie znam.

Co do Twojego postu, Aldefonsie, te jej namowy odbieram jako grę, dzięki której mogła ewentualnie powiedzieć 'starszym', że ona chciała uratować ten związek i zrobiła w tym celu wszystko co mogła.
Niestety jestem tego bardziej niż pewien.
Chyba czas kończyć, bo za bardzo odbiegamy od tematu.

Tak więc, pozdrawiam raz jeszcze.
"Mostem między przekonaniami oddzielonymi największą przepaścią jest szlachetność"
Aleksander Świętochowski

#845 emil

emil

    Site Admin

  • Członkowie
  • PipPipPipPipPipPip
  • 4 Postów

Napisano 2007-07-02, godz. 19:00

Mam takie pytanie to osób, które były lub są ŚJ.
Moja żona zawsze mi powtarzała, że dla ŚJ nawet ślub cywilny to strasznie poważna sprawa, i w ogóle związek na całe życie, pierwszy i ostatni, chyba że dojdzie do zdrady...
Do zdrady żadnej nie doszło, były kłótnie i nieporozumienia więc żonie odechciało się małżeństwa po dość szybkim czasie, dalej jest ŚJ i jest tak szczęśliwa że wątpie aby jej przyszłość była w zborze usłana w czarnych barwach... Jak podejrzewacie, jak się odniósł do takiej sprawy zbór, co musiała mu powiedzieć i jak to jej odpuścili?
Jakoś sobie nie wyobrażam żebym po slubie kościelnym poszedł do księdza i powiedział: wie co ksiądz, w sumie to małżeństwo jest do chrzanu, odejdę od żony, wezmę rozwód, to się wszystko w moim życiu poukłada., a kiedyś może poznam kogoś fajniejszego. A ksiądz na to: tak synu nawet jak tak postąpisz pozostaniesz dobrym człowiekiem, zapraszamy w nasze progi...
W sumie nie ma to już dla mnie większego znaczenia, ale czysta ciekawość mnie trochę męczy. Czy to że nie jestem śj i nie zamierzam nim zostać było wystarczającym argumentem do tego aby zdaniem zboru żona miała prawo znalezc sobie inny model i z nim sobie założyć "spółkę cywilną"?
Pozdrawiam zwłaszcza tych którzy się z tego wyrwali... Respect :)

#846 Sebastian Andryszczak

Sebastian Andryszczak

    BYŁEM Świadkiem Jehowy

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 6348 Postów
  • Gadu-Gadu:748371
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Karpacz

Napisano 2007-07-02, godz. 19:38

"wszystko można co nie można, byle z cicha i z ostrożna"...

parafrazując werset Biblijny... "wszystko jest możliwe dla u starszych" (nawet "ubiblijnienie" rozwodu "niebiblijnego")...

złośliwi mówią, że dla ŚJ kolejną, 67-ą księgą biblijną jest moralność pani Dulskiej... Czy dużo przesadzają?

#847 Jarosław_P

Jarosław_P

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 219 Postów
  • Lokalizacja:Cork - Ireland

Napisano 2007-07-02, godz. 20:21

Sebastian idealnie to uchwycił.

Nic dodać, nic ująć.
"Mostem między przekonaniami oddzielonymi największą przepaścią jest szlachetność"
Aleksander Świętochowski

#848 Sebastian Andryszczak

Sebastian Andryszczak

    BYŁEM Świadkiem Jehowy

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 6348 Postów
  • Gadu-Gadu:748371
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Karpacz

Napisano 2007-07-02, godz. 20:30

Jarosławie, przepraszam za zbyt osobiste pytanie (jeśli nie chcesz nie odpowiadaj).

Czy Twoja żona dążyła do rozwodu, bo miała już wcześniej upatrzonego innego mężczyznę (czyli chciała zalegalizować planowane z wyprzedzeniem cudzołóstwo, a cała szopka z nawracaniem Ciebie to tylko taka faryzejska zasłona dymna) czy chciała mieć męża "spełniającego określone kryteria"?...

Czasami mam wrażenie, że tak jak niektóre materialistki mówią (albo nie mówią ale pokazują czynami) "nieważne gruby, łysy, niewierny, garbaty, czy skazany za bicie poprzedniej żony i wypuszczony na chwilę na przepustkę z kryminału... ważne żeby miał milion dolarów w kieszeni!"

tak niektóre świadkówny mówią "nieważne jaki, ważne żeby nosił spodnie i był świadkiem Jehowy"...

Czy dobrzr przypuszczam, że Twoja żona tak właśnie myślała? (Przestałeś "być bratem" to wymieniła Cię na "innego brata"?)

#849 hubert684

hubert684

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1993 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2007-07-02, godz. 20:40

"wszystko można co nie można, byle z cicha i z ostrożna"...

parafrazując werset Biblijny... "wszystko jest możliwe dla u starszych" (nawet "ubiblijnienie" rozwodu "niebiblijnego")...

złośliwi mówią, że dla ŚJ kolejną, 67-ą księgą biblijną jest moralność pani Dulskiej... Czy dużo przesadzają?

ci zlosliwi duzo przesadzaja!!!!!!
Moralnosc Pani dulskiej powinni sobie sami zlosliwi poczytac
[font=Tahoma]

#850 Sebastian Andryszczak

Sebastian Andryszczak

    BYŁEM Świadkiem Jehowy

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 6348 Postów
  • Gadu-Gadu:748371
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Karpacz

Napisano 2007-07-02, godz. 20:42

Dziękuję za opinię (wiem już że Hubert nie podziela poglądu o dulszczyźnie powszechnej wśród ŚJ).

A teraz proszę o powrót do tematu wątku.

#851 Jarosław_P

Jarosław_P

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 219 Postów
  • Lokalizacja:Cork - Ireland

Napisano 2007-07-02, godz. 21:06

Czy dobrzr przypuszczam, że Twoja żona tak właśnie myślała? (Przestałeś "być bratem" to wymieniła Cię na "innego brata"?)


Wiesz, doszedłem do takich samych wniosków. I tak naprawdę zanim znalazłem się w takiej sytuacji, nie dopuszczałem nawet myśli, że coś takiego może się zdarzyć.

Owszem, słyszałem o podobnych sytuacjach, ale zawsze sądziłem, ze są mocno przesadzone, że ktoś coś dodał od siebie, że to niemożliwe...

A jednak w świecie pozornie opanowanym przez tak sztywne zasady bardzo łatwo znaleźć furtkę do ich ominięcia. Jak to się mówi: "dla chcącego nic trudnego".

Jest to o tyle ciekawe, że wbrew pozorom zdarza się dość często, i jest wielu ludzi z podobnymi doświadczeniami.

Warto zauważyć, że spotyka się to z aprobatą całej społeczności ŚJ. Większość z nich uważała, ze skoro zostałem wykluczony to rzeczywiście "muszę być tak złym człowiekiem, że nic mi nie pomoże", a więc czemu Ona miałaby dalej ze mną żyć. Jest to kolejny przykład na to, jak ograniczenie samodzielnego myślenia prowadzi ich do jedynie słusznych wniosków, które tak bardzo odbiegają od rzeczywistości.
"Mostem między przekonaniami oddzielonymi największą przepaścią jest szlachetność"
Aleksander Świętochowski

#852 Sebastian Andryszczak

Sebastian Andryszczak

    BYŁEM Świadkiem Jehowy

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 6348 Postów
  • Gadu-Gadu:748371
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Karpacz

Napisano 2007-07-02, godz. 22:18

w zasadzie trudno sobie wyobrazić ten ładunek pogardy, którym świadkowie Jehowy obdarzają odstępców.

Bo wśród ludzi ze świata taką pogardą nie obdarza sie ani satanistów ani morderców ani zdrajców ojczyzny (choć to ostatnie chyba byłoby najbliższe, tyle ze ojczyzna budzi coraz mniej gorących uczuć).

Jeśli wyobrazimy sobie więzienie, a w nim człowieka który jest jednocześnie tzw. cwelem, a na dodatek pedofilem, skazanym za brutalny gwałt na trzyletniej dziewczynce, a wśród współwięźniów ma opinię konfidenta (kapusia) to mielibyśmy mniej więcej ten ładunek pogardy.

I biorąc to pod uwagę, naprawde się nie dziwię, Jarosławie, że mnie lub Ciebie zwykli ŚJ mogą uważać za potwora (dziękuję Jehowie, że odchodząc od ŚJ byłem kawalerem, bo mając żonę "w prawdzie" musiałbym zapewne dużo wycierpieć).

#853 emil

emil

    Site Admin

  • Członkowie
  • PipPipPipPipPipPip
  • 4 Postów

Napisano 2007-07-02, godz. 22:27

"wszystko można co nie można, byle z cicha i z ostrożna"...

parafrazując werset Biblijny... "wszystko jest możliwe dla u starszych" (nawet "ubiblijnienie" rozwodu "niebiblijnego")...

złośliwi mówią, że dla ŚJ kolejną, 67-ą księgą biblijną jest moralność pani Dulskiej... Czy dużo przesadzają?



Zgadzam się z tobą w 100%... Szczerze mówiąc moralnośc pani dulskiej zauważyłem wśród tych ludzi już dawno temu. Przykładów mógłbym podać mnóstwo,ale dotyczą one rodziny osoby, która swego czasu była mi bliska, a także jej samej, więc sobie to podaruje... Momentami doprawadzało mnie to na skraj rozpaczy i szaleństwa.
I niestety jest chyba tak że dla ŚJ małżeństwo jest poniekąd kontraktem a nie związkiem przed bogiem opartym na miłości... Dziwne że skoro można swój kościół nazywać "organizacją", spotkania religijne "wykładami" to nikt jeszcze nie wpadł na to wśród ŚJ, żeby zawarcie małżeństwa przemianować na zawarcie "kontraktu" :) Kontrakt - wiadomo: musi przynosić korzyści, można go rozwiązać, unieważnić -pełne pole manewru...
To prawda że ludzie wszędzie są różni i nie można uogólniać. Ale trzeba być też świadomym jak szalenie trudno jest otrzymać rozwód kościelny i jak bardzo niechętny takowym rozwodom jest kościół katolicki.Czyżby twór szatana doczytał się czegoś na ten temat w biblii?

#854 pawel r

pawel r

    Niepoprawne stworzenie Boga

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 4853 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Scecin City

Napisano 2007-07-03, godz. 05:46

Ale trzeba być też świadomym jak szalenie trudno jest otrzymać rozwód kościelny i jak bardzo niechętny takowym rozwodom jest kościół katolicki.Czyżby twór szatana doczytał się czegoś na ten temat w biblii?

Nie ma czegoś takiego jak rozwód w kk, a cywilne wspólnoty kk nie dotyczą.
Należę do 144...

Islam zdominuje świat
Islam będzie rządzić światem
Ściąć głowy tym, którzy znieważą Islam
Islam jest religią pokoju...


#855 emil

emil

    Site Admin

  • Członkowie
  • PipPipPipPipPipPip
  • 4 Postów

Napisano 2007-07-03, godz. 09:11

Nie ma czegoś takiego jak rozwód w kk, a cywilne wspólnoty kk nie dotyczą.


Ale jest coś takiego jak unieważnienie małżeństwa... Jak to zwał tak zwał, efekt jest taki sam.
Pewnie,że cywilne wspólnoty nie dotyczą kk, ale dotyczą ŚJ i zdaniem tychże są pełnoprawnym małżeństwem, tak jak dla kk związek zaistniały dzięki ślubowi kościelnemu.

#856 Sebastian Andryszczak

Sebastian Andryszczak

    BYŁEM Świadkiem Jehowy

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 6348 Postów
  • Gadu-Gadu:748371
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Karpacz

Napisano 2007-07-03, godz. 09:14

nie zaczynajmy w tym wątku sporów o to czy całkowity zakaz rozwodów jest biblijny czy niebiblijny (są inne wątki na forum). Abstrahując od biblijności lub niebiblijności rozwodów, trzeba odnotować "twórcze" metody "ubiblijniania" rozwodu "niebiblijnego".

W każdym razie, warto odnotować, że w przypadku zakochania się w ŚJ narażamy sie na wiele komplikacji związanych z dulszczyzną powszechną u ŚJ oraz że od tego się nie ucieknie. Nawet jeśli ukochana osoba jest szcvzera, prawdomówna, nieobłudna itd. to zakłamane środowisko ludzi (co za określenie) "żyjących w prawdzie" skutecznie może umilić życie i ŚJ i jego sympatii.

#857 wojtek37

wojtek37

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 612 Postów
  • Lokalizacja:Gdynia

Napisano 2007-07-03, godz. 11:20

Właśnie przebrnąłem przez wszystkie 42 strony...
Jakież było moje zdziwienie, kiedy półtora miesiąca po uprawomocnieniu się wyroku o rozwodzie, Ona ponownie wyszła za mąż, za takiego jednego 'brata'...


Toś bracie sobie ponacierpiał, ale swoją drogą, coś szybciutko sobie "przytulankę" znalazla, a tak ponoś miaa Ciebie kochać ?!. Jak dla mnie to Ona jest w permamentnym grzechu, o obłudzie nie wspomnę.

#858 v

v

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 153 Postów

Napisano 2007-07-03, godz. 15:48

w zasadzie trudno sobie wyobrazić ten ładunek pogardy, którym świadkowie Jehowy obdarzają odstępców.

Bo wśród ludzi ze świata taką pogardą nie obdarza sie ani satanistów ani morderców ani zdrajców ojczyzny (choć to ostatnie chyba byłoby najbliższe, tyle ze ojczyzna budzi coraz mniej gorących uczuć).

Jeśli wyobrazimy sobie więzienie, a w nim człowieka który jest jednocześnie tzw. cwelem, a na dodatek pedofilem, skazanym za brutalny gwałt na trzyletniej dziewczynce, a wśród współwięźniów ma opinię konfidenta (kapusia) to mielibyśmy mniej więcej ten ładunek pogardy.

I biorąc to pod uwagę, naprawde się nie dziwię, Jarosławie, że mnie lub Ciebie zwykli ŚJ mogą uważać za potwora (dziękuję Jehowie, że odchodząc od ŚJ byłem kawalerem, bo mając żonę "w prawdzie" musiałbym zapewne dużo wycierpieć).


Przesadzasz troszkę Sebastianie. Nie polemizuję z Twoimi odczuciami, ale są chyba bardzo subiektywne i stawianie takich tez jako normy wśród sJ nie jest ok. Też jestem odstępcą, większość mojej rodziny i znajomych to sj, a mimo to nie czuję się tak, jak to opisałeś powyżej. Myślę że reakcja sJ zależy w dużej mierze od naszej postawy, od miejscowych zwyczajów itd, i nie generalizowałbym tak jak Ty. Choć faktem jest, że śJ uważają odstepców za dziwolągów i istoty gorsze od siebie ;)

#859 stamaim

stamaim

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 246 Postów

Napisano 2007-07-03, godz. 16:20

Zgadzam się z v. Jeśli dochodziło u mnie do osobistych spotkań ze ŚJ po moim odejściu to bez wyjątku były to spotkania miłe.
Oczywiście, żadna z tych osób nie utrzymuje ze mną kontaktów, ale nigdy nie spotkałem się z pogardą. Czasem współczucie, częściej smutek, niezrozumienie i żal.
Być może zależy to od człowieka - zarówno ŚJ jak i tego, kto odchodzi.
"Jeżeli Boga nie ma,
to nie wszystko człowiekowi wolno.
Jest stróżem brata swego
i nie wolno mu brata swego zasmucać,
opowiadając, że Boga nie ma."

#860 liza

liza

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 515 Postów

Napisano 2007-07-03, godz. 16:45

Zgadzam się z v. Jeśli dochodziło u mnie do osobistych spotkań ze ŚJ po moim odejściu to bez wyjątku były to spotkania miłe.
Oczywiście, żadna z tych osób nie utrzymuje ze mną kontaktów, ale nigdy nie spotkałem się z pogardą. Czasem współczucie, częściej smutek, niezrozumienie i żal.
Być może zależy to od człowieka - zarówno ŚJ jak i tego, kto odchodzi.

A przyjazn jesli takowa istnieje miedzy SJ to tez przestaje istniec jezeli jeden z przyjaciol stwierdzil ,ze ta wiara jest nie dla niego czy taka przyjazn moze przetrwac- bo przeciez wiara w Boga to przeciez cos naprawde osobistego- a zwiazek przyjazny z drugim czlowiekiem powinien byc ponad tym, albo w jakis sposob nie konkurowac, wiec jak czytam ,ze te osoby juz nie utrzymuja ze mna kontaktow to naprawde jakie byly te kontakty przedtem- jak glebokie!!




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych