Pewien brat miał żonę. Oboje byli ŚJ. Żona po pewnym czasie zdradziła go ze swoim kolegą z pracy. Na jednorazowej zdradzie się nie skończyło i postanowiła opuścić męża rozwodząc się z nim i zamieszkać ze swoim nowym partnerem. Tak też zrobiła. Rozwód był bez orzekania o winie ponieważ nie chcieli się ze sobą szarpać, chcieli zakończyć sprawę bezboleśnie. Ponieważ starsi byli upierdliwi i męczyli byłą żonę telefonami, napisała list o odłączenie oznajmiając, że mieszka i układa sobie życie z nowym partnerem.
Po pewnym czasie były mąż też znalazł sobie nową partnerkę - siostrę ze swojego zboru. Jednak pewien wspaniałomyślny i sprawiedliwy starszy dostrzegając ku czemu to idzie zawezwał go na rozmowę i oznajmił, że ten nie może sobie wziąć innej kobiety za żonę ponieważ nie ma rozwodu biblijnego (!) Brat się zapytał, że jak to, przecież jego była żona mieszka ze swoim nowym partnerem, uprawia seks itp. więc jak to jest że on nie ma rozwodu biblijnego. Starszy odpowiadając, odrzekł, że to, że oni mieszkają ze sobą razem pod jednym dachem to nie znaczy jeszcze że uprawiają seks i że potrzeba dowodów na to. Jak łatwo się domyślić, owymi "dowodami" jest konieczność przedstawienia dwóch naocznych świadków współżycia seksualnego jego żony i jej amanta. Brat odpowiedział, że jego była żona może się stawić przed braci i własnymi słowami powiedzieć o fakcie swego zamieszkiwania i współżycia seksualnego z nowym partnerem. Starszy jednak nie dał za wygraną i stwierdził, że nie będzie to wiarygodne świadectwo ponieważ "mogą być w zmowie". Brat był zbulwersowany takim postawieniem sprawy. Dodatkowo krzywdzący dla niego jest fakt, że zbór nie pozwala mu na ponowne ułożenie sobie życia z jego ukochaną osobą. W tym przypadku jedyne wyjście byłoby takie, że jego była żona powinna przyjść przed lub po zebraniu ze swoim chłopakiem i rozpocząć publiczną kopulację tak żeby wszystko w szczegółach było widać. "Widzieliście, jak ze mną uprawiał seks. Świadkowie też widzieli. To dajcie memu byłemu mężowi rozwód biblijny".
Słów mi brakuje żeby podsumować tę sytuację. Napiszę tylko tyle: totalne kretyństwo i żenada.
Najciekawsze jest jednak to, że według Organizacji zamieszkiwanie bez ślubu pod jednym dachem dwojga zakochanych osób jest równoznaczne z dopuszczaniem się rozpusty (współżyciem seksualnym bez ślubu), choćby nawet takie osoby deklarowały, że nie utrzymują ze sobą stosunków seksualnych ani rozpustopodobnych czynów które są zabronione przez Organizację. Jednak co niektórzy samosprawiedliwi starsi mąją władze poznawcze na tyle wićwiczone, żeby negować to co napisała ich "góra" - w wybranych przypadkach. Dwojakie normy i dwojakie odważniki a wszystko jest robione po to, aby utrudniać i pokazać drugim "kto tu rządzi".
Tak więc po raz kolejny Organizacja pokazała jak wybitnie się przyczynia do nieszczęścia osobistego ich członków.
Swoją drogą to Organizacja mogłaby w końcu zezwolić na zamieszkiwanie ze sobą bez ślubu, oczywiście wyłączając stosunki seksualne i czyny rozpustnopodobne. Zapewne wtedy trwałość małżeństw teokratycznych byłaby większa bo ludzie by się lepiej poznawali. A nie tak jak jest teraz - poznają się tylko w służbie, na zebraniach i w domu w obecności rodziny a potem ślub i nagłe rzucenie na "głęboką wodę".
Użytkownik ble edytował ten post 2009-04-13, godz. 14:10