Skocz do zawartości


nauti's Content

There have been 36 items by nauti (Search limited from 2017-02-10)


By content type

See this member's


Sort by                Order  

#124765 Czy są ludzie których Wam brakuje?

Napisano przez nauti on 2009-08-30, godz. 12:06 in Świadectwa, wymiana doświadczeń

Brakuje to może za dużo powiedziane. Po prostu z czystej ludzkiej ciekawości z chęcią spotkałbym się z co niektórymi. Liczyłem się z tym, że moja nieobecność na zebraniach będzie się wiązała z utratą znajomych. Wiem, że to brzmi oschle ale to nie ja ich od siebie odciąłem, tylko oni odcinają się ode mnie chcąc stosować się do wytycznych.



#124899 moje życie jako ŚJ i po ....

Napisano przez nauti on 2009-09-05, godz. 11:33 in Świadectwa, wymiana doświadczeń

Czytając Twojego posta łzy się kręcą w oku. Przede wszystkim dlatego, że wiele przeżyć, które opisujesz jest zbliżona do przeżyć moich i z tego co czytam wielu innych osób. Poznałem prawdę bo wierzyłem głęboko w to czego się dowiadywałem. Każdy poszukuje czegoś w życiu i jak to znajduje to cieszy się nad wyraz głośno. Na początku tak było - jak to mówią pierwsza miłość minęła a ja w zborze czułem się samotny i ograniczony. Pozbawiony przyjaźni i zdrowych relacji międzyludzkich. Wszystko dlatego, że próbowałem zadowolić wszystkich a nie starczało sił i czasu żeby zadbać o siebie. Z perspektywy czasu oceniam, tak jak Ty - że to były zmarnowane lata życia, które można było lepiej zagospodarować.

Myślę, że warto podkreślić jak bardzo negatywną rolę odrywa "ta" organizacja w wychowywaniu młodych ludzi i przygotowywaniu ich do problemów w późniejszym życiu. Owszem wielu sobie daje radę i mają nawet uśmiech na twarzy. Daję głowę, że najczęściej jest to wymuszony uśmiech. Kiedyś, będąc młodym głosicielem "podziwiałem" pewnego brata, który był starszym zboru i miał często wykłady na zgromadzeniach okręgowych. Tryskał na nich energią i po takim wykładzie postanawiałem rzucić wszystko by spełnić jak mi się wydawało wymagania Jehowy. Oczywiście mając pewne ograniczenia nigdy nie udawało mi się osiągnąć celu co jak można się łatwo domyślić było frustrujące. Któregoś jednak dnia byłem świadkiem rozmowy pomiędzy dwoma starszymi, która dotyczyła tego brata - doznałem szoku i jednocześnie poczułem ulgę, że jestem zwolniony z ciężarów, które na siebie wziąłem. Brat sam nie spełniał większości wymagań, spalił się żarem własnej nadgorliwości.

Przede wszystkim nie załamuj się i nie trać chęci na zmiany. Organizacja nauczyła nas, że jakakolwiek niezależność to droga szatana, pamiętaj - dealer nigdy nie powie uzależnionemu żeby rzucił prochy bo nie ma w tym interesu, tu jest tak samo.



#125154 Odszedłem, odeszłam, ale tylko fizycznie?

Napisano przez nauti on 2009-09-12, godz. 20:34 in Świadectwa, wymiana doświadczeń

Bardzo osobiste pytanie. Dlaczego odszedłem i zaglądam tutaj? Trudno odpowiedzieć mi jednoznacznie, pewnie po trochu z każdego powodu, który tu wymieniliście, z ciekawości co dalej, jakim torem podąża organizacja i ludzie, których znałem. To, że ktoś wraca myślami do organizacji znaczy tyle, że nie były mu obce pewne emocje, decyzje, relacje z ludźmi.

A najważniejszą dla mnie cenną informacją, którą pozyskałem tutaj jest to, że zrozumiałem iż moje odczucia, które tłumiłem w sobie lata całe i wewnętrzne rozterki nie są tylko i wyłącznie moim wymysłem. Po prostu znajduję potwierdzenie pewnych własnych teorii i utwierdzenie w przekonaniu, że mimo wszystko zrobiłem dobrze odchodząc.



#133507 UK: Wykorzystywał religię do utrzymywania w sekrecie przestępstw seksualnych

Napisano przez nauti on 2010-06-12, godz. 21:01 in Seksualność

A może jest to dowód na to, że pewnym ludziom zajmowanie jakichkolwiek kierowniczych stanowisk szkodzi na psychikę? Po co od razu obwiniać Boga za postępowanie ludzi a wszczególności śJ?


Masz rację - Boga w to nie mieszajmy. To ludzie ludziom czynią zło. Oczywiście że szkodzi psychice. Pewni ludzie nie powinni nigdy piastować powierzonych im urzędów z racji tego, że nie mają emocjonalengo przygotowania do pełnienia powierzonych im zadań.

Jasne, że Bóg nie błogosławi pedofilom ale do takiego wniosku składnia kontekst sytuacji, w której znalazły się ofiary zwyrodnialca. Co czuje taka osoba? Kto ma na tyle empatii żeby wczuć się w położenie tych osób? Nie przyrównując do ogromu traumatycznych przeżyć wspomnianych ŚJ cisną mi się do głowy różne presje ze strony starszych w zborze, które po latach uznaję za wymysł chorych umysłów. A jednak należało się z nimi zgadzać w myśl jedności i w obawie przed wykluczeniem i wszelkimi konsekwencjami tego.

Cieszę się, że mam to za sobą. Wyciągnąłem pewną naukę, której zabrania się wyznawać u ŚJ - czyń wszystko zgodnie z własnym zrozumieniem sytuacji niezaleznie od tego co się mówi, pisze, nakazuje. Tego zabrakło tym ofiarom - zniewolonym przez pewien ustalony system wyznawania wiary.

Wykluczono sprawcę, co z pomocą dla ofiar? Czy ofiara gwałtu zadanego przez starszego zboru ma obowiązek zaufać innemu nadzorcy? Jaką ma pewność, że sytuacja się nie powtórzy? Była mowa o tym, że jedna z ofiar opuściła szeregi ŚJ. Domyslam się, że z wiadomego powodu.

Krótko po tym jak pojawiłem się w zborze doszły mnie wieści o pewnym bracie, który lata temu został wykluczony za coś co wówczas w mniemaniu starszych było rażącym przewinieniem (szczegółów nie znam). Jednak po czasie okazało się, że nadgorliwość lokalnej gawiedzi zborowej była przesadzona. Starsi zmienili poglądy a brat został za burtą... Pozostały tylko wspomnienia jaki to był fajny brat, szkoda, że nie wrócił.

Uważam, że w TS zbyt wiele pozostawia się wolnej ręki zniewolonym ludziom, bezkarnie. Bo czym jest wykluczenie dla starszego-pedofila? Czy jest możliwa taka sytuacja, gdzie z miejsca, z którego wygłasza się informacje o wykluczeniu pojawi się komunikat treści: "Przepraszamy, z powodu działalności straszego, który okazał się niegodnym pełnienia powierzonej mu roli oosba xy została zmuszona do opuszczenia organizacji ŚJ ponieważ nie mogła dalej znosić zadawanych jej cierpień ale teraz witamy ją wśród nas"? Raczej wszyscy przejdą do porządku bo sprawa jest trudna i lepiej zapomnieć.

Czy Ta organizacja potrafi powiedzieć przepraszam?



#123817 Czy czasami wspominacie/tęsknicie za czymś co ma związek z Organizacją?

Napisano przez nauti on 2009-08-09, godz. 22:41 in Świadectwa, wymiana doświadczeń

Kurcze, czytam co tutaj piszecie i widzę nostalgię w tych slowach. Fakt że człowiek wraca do miłych, wyjątkowych chwil a takimi są niewątpliwie ckliwie opowiadane bajki o życiu wiecznym w raju, gdzie nie będzie chorób i śmierci itd ale u mnie przytłumione to wszystko zostało już dawno goryczą doświadczeń zaznanych w tzw zborze, widokiem co cwańszych braci i naiwnością wobec dobrze zorganizowanej organizacji.

To prawda, że pierwsze osobiste kontakty z naszymi rodzicami w prawdzie są niezapomniane, Krzysiek, Marek czy Hania zawsze będę odbierani jako ci uduchowieni ale nie oglądajmy się za siebie jak żona Lota. Pewne etapy musiały zaistnieć aby przyjśc do Strażnicy, gdyby nie podatny grunt słuchacza i naiwność ta organizacja nigdy by nie była taką jaką jest teraz. Jednak jest coś co przeważyło i odeszliśmy z tego miejsca i nie ma czego z żałować.



#134283 Rwanda: Nauczyciele ŚJ odmówili udziału w Ingando

Napisano przez nauti on 2010-07-18, godz. 11:59 in Nowości z kraju i zagranicy

Ileż to czasami wybiegów muszą czynić ŚJ aby próbować stać się normalnymi...



#133806 Podróże służbowe członków CK i rodziny Betel

Napisano przez nauti on 2010-06-24, godz. 21:20 in Świadkowie Jehowy i prawo

No właśnie.

Ktoś, komu samolot i hotel kojarzą się tylko i wyłącznie z wyjazdem na wakacje, nie zrozumie co znaczy komfort podróżowania i noclegu dla człowieka, który ze względów zawodowych pół życia musi spędzić w samolotach i hotelach. To co wydaje się luksusem na dwutygodniowym urlopie, w sytuacji kiedy jesteś w rozjazdach przez kilka miesięcy a równocześnie musisz pracować, robi się zaledwie minimum warunków niezbędnych do jako takiego funkcjonowania. A jeśli jeszcze masz 70+ lat...


db właściwie to mógłbym się z Tobą zgodzić. Posłuchaj, staram się obiektywnie podchodzić do tematu. Jest coś co mi nie daje spokoju - władza od chyba zawsze kojarzy mi się z luksusowymi autami, życiem ponad miarę, całą tą dyplomacją, wystawnymi kolacjami, honorowym udziałem w różnej maści spotkaniach i całą tą otoczką w stylu "tak ważny człowiek, na tak ważnym stanowisku po prostu musi mieć warunki do pracy aby wykonywałby ją dobrze ku chwale ojczyzny i wszelkich innych celów, do których został powołany lub go wybrano". Po prostu słuchając słów Jezusa, czytając Biblię no i będąc pod wpływem ducha opisywanego w publikacjach ŚJ jawi mi się inny obraz "władzy w jedynej słusznej organizacji wybranej przez Boga". Nie sądzisz, że każdy inny głosiciel również wykonuje swoją służbę ciężko i w trudnych warunkach? Nie uważasz, że przyjmując taki sposób rozumowania jaki opisujesz wypadałoby żeby i on (statystyczny głosiciel - bo tak chyba trzeba ująć traktowanie głosicieli przez CK) miał możliwość wykonywania działa głoszenia w klimatyzowanym aucie? Zdaje się, że urząd nadzorcy zobowiązuje do usługiwania braciom. Pytam się w jaki sposób?

Zmierzam do tego, że w moim odczuciu nie ma żadnej różnicy pomiędzy prominentnym politykiem "ze świata" a członkiem CK. Tłumaczenie potrzeby wydawania $$$ na podróże członków CK i ich żon często w celach wątpliwych ze względów teokratycznych jest po prostu rozrzutnością nierzadko ciężko zarobionych pieniędzy, które w duchu pokory i odmawiania sobie bracia wrzucają do skrzynek. Wrzucają bo mówi im się, że dzięki temu dzieło głoszenia może się rozwijać. Że nie potrzebują nowszego rocznikiem auta bo wystarczy to co mają, że nie potrzebują większego mieszkania bo kawalerka wystarczy żeby żyć... myślę, że znasz więcej przykładów. Tylko dlaczego do dzieła głoszenia mają zaliczać się wycieczki turystyczne eksponowanych działaczy ŚJ?
Publikacje zieją ogniem na religie Babilonu wytykając im pławienie się w luksusach a tymczasem... no właśnie.

Mam po prostu wrażenie, że cała ta biurokratyczna maszyna w NY to sposób na przetrwanie ostatnich lat życia co bardziej cwańszych członków Organizacji.
Pozostaje jeszcze jeden argument przeciwko mojemu rozumowaniu - członkowie CK to przecież tylko ludzie...



#133759 Podróże służbowe członków CK i rodziny Betel

Napisano przez nauti on 2010-06-22, godz. 22:17 in Świadkowie Jehowy i prawo

Akurat mam za sobą kilkunastogodzinny lot w klasie ekonomicznej. I powiem, że jak miałbym tak podróżować regularnie i jeszcze mając 80 lat na karku, to chyba bym podziękował dość szybko. Latanie klasą biznes przez starszych panów z CK w pełni rozumiem. Natomiast hotele 5-gwiazdkowe niekoniecznie.


A dlaczego hotele 5* nie? W tych 3-gwiazdkowych nie ma klimy albo innych dobrodziejstw. A przecież w takim wieku jak za gorąco też niedobrze, źle na serce wpływa.

Myślę, że wszyscy rozumiemy w czym rzecz. Nie chodzi o te parę tysięcy dolarów wydane w ten czy inny sposób przez jednego czy nawet wszystkich członków CK. Niech im na zdrowie wyjdzie. Chodzi o zasady i obraz, który oni kreują na łamach czasopism, w które to nakazuje się wręcz wierzyć. Po prostu zwykły zjadacz strażnicowego chleba doznaje pewnego szoku czytając artykuł o prezesie na Malcie. Dziwiłbym się gdyby organizacja o tak potężnym majątku wysyłała prezesów po świecie autobusami. Rzecz w pewnym dysonansie pomiędzy rzeczywistością a tą kreowaną na studium strażnicy. Nie da się uniknąć stwierdzenia, że w tej czy innej organizacji jest podział na bogatych i tych biednych. Jedni i drudzy czytając werset o wdowie i wrzucanych groszach myślą i czują co innego.

O tych niepokojach myślowych pisał Raymond Franz i doskonale go rozumiem.



#133671 Podróże służbowe członków CK i rodziny Betel

Napisano przez nauti on 2010-06-20, godz. 11:42 in Świadkowie Jehowy i prawo

Taaa... Jezus gdyby żył w tych czasach na pewno latałby pierwszą klasą i mieszkałby w 5-cio gwiazdkowych hotelach. Pewnie tłumaczyłby to faktem, że musi tak robić bo prowadzi tak intensywne życie w związku z wykonywaniem dzieła głoszenia, że nie może sobie pozwolić na jazdę w 2 klasie i wynajmowanie pokoju na poddaszu bo.... 1, 2, 3, ... n-ty powód. Zawsze znajdzie się wytłumaczenie. Pytanie tylko czy Jezus by musiał je mieć...

Jak to co tu przeczytałem ma się do tych wszystkich dyrdymał przedstawianych w strażnicach, jak to bracia aby dojechać na kongres musieli podejmować się nadludzkich wysiłków. Jak im Jehowa błogosławił bo są na kongresie! Dziwi mnie fakt, że tego typu historyjki piszą i akceptują do upublicznienia w zborach właśnie tacy wielcy bracia z CK, którzy może kiedyś w swoich latach młodości musieli znosić takie nadludzkie wysiłki ale jak szybko o tym zapominają...

Swoją drogą taka służba w Brooklynie czy podobnych ośrodkach dla takich staruszków jest często jedyną szansą na życie. W szarej rzeczywistości "świata" skazani byliby na marną emeryturkę albo wsparcie innych. Niejednemu w duchu wyrywają się słowa - tyle się nacierpiałem, że teraz też mi się coś od życia należy i zwiedzę sobie Maltę, Hawaje i jak jeszcze Jehowa miłościwie pobłogosławi tuzin innych atrakcji.



#123816 koniec z obowiązkiem służby wojskowej

Napisano przez nauti on 2009-08-09, godz. 22:26 in Neutralność

Ok. Przegapilem te ustawe - zwracam honor.



Zbor nie wydaje kwitow szarakom. Trzeba bys sluga pomocniczym, starszym, lub pionierem. O czym juz pisalem np tu LINK.


No chyba, że jest się synem starszego... Tylko mi nie mów, że nie mam racji.



#134070 Zaświadczenie do WKU a "cena"

Napisano przez nauti on 2010-07-10, godz. 18:50 in Neutralność

to był naprawdę chory zbór :(


Myślę, że tak chorych lub podobnie chorych zborów jest więcej.



#133807 Zaświadczenie do WKU a "cena"

Napisano przez nauti on 2010-06-24, godz. 21:30 in Neutralność

W takim razie pytanko - czy zdarzały się sytuacje gdzie Biuro Oddziału nie wydało zaświadczenia pomimo, że opinia "lokalnych" starszych była pozytywna? I w drugą stronę - czy pomimo negatywnej opinii starszych można było otrzymać stosowne zaświadczenie w Markach czy Nadarzynie?



#133758 Zaświadczenie do WKU a "cena"

Napisano przez nauti on 2010-06-22, godz. 21:58 in Neutralność

o temat mnie zainteresowal.


Temat jest ciekawy acz dla wielu to czara goryczy. Mnie osobiście interesuje ta kwestia ponieważ doświadczyłem pewnych nazwijmy to 'x' praktyk ze strony starszych. Pytanie co mam pod to 'x' wstawić: nieuczciwych, nadgorliwych...? Teraz mnie to ni parzy ni ziębi ale z czystej ciekawości chciałbym wiedzieć coś więcej na temat pewnych motywów działania konkretnych osób na stołkach. Z tego co piszecie wynika dla mnie wniosek, że najczęściej działania starszych były wychodzeniem przed szereg co powodowało niepotrzebny stres a i tego rodzaju metody "zachęcania" do wiernej służby były raczej zbliżone bardziej do faszystowskich niż teokratycznych.

Nie wiem czy takie zaświadczenie należało się jak psu micha (w mojej ocenie rozsądnym było jednak analizowanie każdego "przypadku" z osobna) ale bynajmniej nie powinno to być traktowane jak towar spod lady, dostępny dla znajomków (dało się odczuć, że bracia spokrewnieni ze starszymi, ich synowie, zięciowie nie przejmowali się za bardzo tymi "wytycznymi", które otrzymywała reszta pospólstwa).

Easypadcx napisz coś więcej. Słyszałem, że wcześniej bracia dla przyspieszenia w załatwianiu papierków sami jeździli do biura oddziału. Czy to wynikało z opieszałości zboru w przekazywaniu dokumentów?



#133673 Zaświadczenie do WKU a "cena"

Napisano przez nauti on 2010-06-20, godz. 12:30 in Neutralność

Mam pytanie do ex-starszych czy ex-usługujących: Czy możecie opisać pokrótce jakie w okresie ostatnich 20 lat były wytyczne CK na temat wymogów jakie powinien spełniać brat aby otrzymał zaświadczenie do WKU? Podejrzewam, że w wielu przypadkach starsi w zborach nadużywali swojej pozycji i przy okazji tego typu tematów próbowali utargować coś więcej aby dany brat robił pod presją więcej niż oczekiwała by tego Centrala.

Dla przykładu czy kiedykolwiek był formalny wymóg co do tego, aby brat ubiegający się o zaświadczenie musiał być pionierem, sługą zboru, itp? Spotkałem się z sytuacjami gdzie nie wystarczyło być "dobrze rokującym bratem" lub przeciętnie aktywnym w służbie. Tłumaczono to tym, że kiedyś bracia odsiadywali swoje w więzieniach a teraz jest taki luksus wolności a bracia tego nie doceniają. Jak wiadomo nie wszyscy mieli możliwość sprostać takim wymaganiom.



#134326 Jak kochać drugą osobę...

Napisano przez nauti on 2010-07-18, godz. 19:46 in Tematyka ogólna

Przekonać się a jak?

Przecież żona zawsze może przestać kochać bo to albo bo nie tamto.


Szczerze Ci współczuję. Chyba Twoja była nie do końca miała ustabilizowaną sferę emocjonalną. Z doświadczenia wiem, że w czasie gdy poznawałem prawdę moje emocje szarpało na lewo i prawo i dobrze się złożyło, że w tym czasie nie podjąłem zasadniczych decyzji życiowych choć blisko było. Paradoksalnie uratował mnie świat - rodzina, która nie pozwalała na pewne kroki.

Stałeś się rusztowaniem, tymczasowym bytem dla osiągnięcia celu kogoś innego. Oczywiście, że w każdym innym przypadku też ktoś kogoś przestaje kochać ale w Waszym przypadku związek był zbudowany na niestabilnym emocjonalnie podłożu. Zauważyłem wiele tego rodzaju zależności wśród ŚJ. Nie chciałbym tu stać się jednostronnym oskarżycielem ale za moich czasów dało się czuć ducha takiego rozumowania (nie wiem jakie podejście jest teraz): najważniejsza jest miłość przyszłych współmałżonków do Boga, jak to będzie OK reszta przyjdzie sama. A to chyba mimo wszystko za mało (IMHO).



#124898 Ośrodki Pionierskie

Napisano przez nauti on 2009-09-05, godz. 10:42 in Obowiązki teokratyczne

Ja też nie byłem na żadnym ośrodku pionierskim, kiedyś chciałem pojechać ale nie dlatego że chciało mi się głosić (bo mi się nie chciało) ale dlatego że chciałem poznać jakąś fajną siostrzyczkę :) Jednak ostatecznie nie pojechałem. Tak naprawdę nie przepadałem za głoszeniem a jak sobie wyobraziłem że na ośrodku musiałbym codziennie chodzić do służby to mi się odechciało. Jedyne co mi się tak naprawdę podobało to towarzystwo i zabawy - kiedyś w internecie znalazłem kilkadziesiąt fotek z ośrodków pionierskich, m.in. z nieistniejącej już strony ośrodka pionierskiego w Sojczynie Grądowym. Udało mi się też tajnie skopiować od takiego jednego brata fotki i filmiki z lokalnego ośrodka. Całkiem sympatycznie się bracia bawili.

Moim marzeniem kiedyś było być na takim "luzackim" ośrodku pionierskim na którym nie ma starszych, no ew. jacyś słudzy pomocniczy "jedną nogą w świecie". Mogłoby być naprawdę super.


Wcale mnie to nie dziwi. Większość braci jeździła na ośrodki w wiadomym celu. Starsi mieli zazwyczaj problemy jak dopilnować rozhukane hormony. Nie ma co generalizować rzecz jasna ale zdecydowana większość uczestników ośrodków kierowała się przyziemnymi pobudkami. A jeśli nie to przynajmniej nie jechali tam by rozwijać dzieło głoszenia. To samo można powiedzieć o uczestnikach budów sal, kongresów i innych zbiorowych spotkań, gdzie była okazja wyrwać co nieco. Znane mi były przypadki, gdzie po ośrodku nagle ślub był a młodzi znali się 2 tygodnie - w czasie trwania ośrodka.



#134069 Dla osób znających Panią Irenę Drygiel

Napisano przez nauti on 2010-07-10, godz. 18:42 in Świadkowie Jehowy i prawo

U mnie w zborze jest taka starsza zniedołężniała siostra, ma dzieci co jej nie zaniedbują. Starsi ją przez dłuższy czas przekonywali, żeby przepisała swoje mieszkanie na TS. I przepisała, żyje jeszcze, ale w każdej chwili może umrzeć ze starości. Dopóki się zastanawiała i ją przekonywali to pomagali jej, odwiedzali, nagrywali zebrania. Odkąd byli od notariusza to starsi tylko na zebraniach mówią innym żeby ją odwiedzać, rzadko kto to robi. Ta siostra pozostała bez żadnej pomocy w prawie nieswoim mieszkaniu. Odwiedzają ją w zasadzie dzieci, którym pozostanie najwyżej zachowek. Mam nadzieję, że sąd odrzuci testament, ale wiem też że TS nie popuści takiego łakomego kąska. Inną siostrę próbowano tak samo przekonywać, by przekazała mieszkanie TS, ale odwiedziny starszych skończyły się tym, że ta starsza siostra przestała przechodzić na zebrania, głosić, zupełnie się odcięła od zboru, czuje żal i nie rozumie jak można ją przymuszać (delikatna perswazja) do przepisania mieszkania na TS. Jestem dumna z postawy tej siostry. Niedawno poznałam też historię braci, którzy postanowili wesprzeć TS dając dobry samochód. Problem był w tym, że TS nie chciało zapłacić skarbówce podatku "od wzbogacenia się", mieli go zapłacić darczyńcy w imieniu TS (bo skoro dają samochód w prezencie to niech też zapłacą podatek, bo to w końcu prezent).Długą walkę toczyli z TS o ten podatek, pożałowali oddania samochodu. To wszystko odbiło się niekorzystnie na ich wizerunku "przenajświętszej" organizacji


To, że Strażnica woła o pieniądze, majątki itp zachęcając na łamach publikacji jest dla mnie powiedzmy względnie zrozumiałe ale to o czym piszesz to chyba lokalny folklor zboru. Nie spotkałem się nigdy z tego typu "delikatnymi sugestiami" starszych. Jaki interes ma straszy zboru w takim wypadku? Odpalają mu dolę czy co? Plan przychodu do wykonania? Przecież tego typu działania to czysta kpina... Ktoś zna jeszcze podobne przypadki?



#134141 Dla osób znających Panią Irenę Drygiel

Napisano przez nauti on 2010-07-13, godz. 22:36 in Świadkowie Jehowy i prawo

Widzę, że emocje doszły do słowa. Sam mam stosunek embiwalentny do tego czy ktoś w WTS ma jakąś kasę z darowizn czy też nie ma. Nie po to opuściłem to miejsce żeby teraz sobie podrażniać zwoje mózgowe próżnym myśleniem. Czytając wypowiedzi w tym wątku stwierdzam jedno - właściwie każdy ma częściową rację. I ci którzy mówią o uczciwości Strażnicy i co mówiący o nadużywaniu środków finansowych głosicieli (darczyńców). Dajce sobie spokój nad rozważaniami czy majątek brata Kowalskiego WTS spożytkuje tak czy inaczej. I tak stanu faktycznego się nie dowiemy. Raymond Franz uchylił rąbka tajemnicy co w pewnym stopniu może potwierdza tylko domysły co bardziej dociekliwych.

Myślę, że wypowiedzi osób przeciwko Strażnicy biorą się stąd, że ujawniają się ich głęboko skrywane emocje. Tak bynajmniej ja też to czuję. Człowiek, który oddawał do zborowej skrzynki naprawdę ciężko zarobione pieniądze może czuć się urażony wieścią, że zasponsorował wg niego niesłuszny wydatek, który lekką ręką wydał członek CK.

Ale tak będzie zawsze i w każdej organizacji. Dlatego zamiast roztrząsać te kwestie lepiej sobie odpuścić wrzucanie do skrzynki i tyle.



#133836 Czy Świadkowie Jehowy to sekta ekonomiczna?

Napisano przez nauti on 2010-06-26, godz. 15:35 in Tematyka ogólna

Odpowiadając na pytanie w tytule - nie jest to sekta ekonomiczna.

Z pewnością nie takie było założenie Russela i mu podobnych, pewnie nie jest też tak i teraz ale nie da się też powiedzieć, że wpływ pieniądza nie ma żadnego wpływu na samą Organizację jak i ich członków. Nie da się rozgraniczyć ekonomii od religii jak nie da się zbudować muru pomiędzy życiem na sposób cielesny i duchowy. Możesz być uduchowiony ponad wszystko ale jak nie będziesz miał gdzie mieszkać i co jeść twój duch zdechnie i tyle. To samo z Organizacją.

Z jednej strony bądźcie bogaci duchowo i ubodzy materialnie ale składajcie też datki na rozwój Organizacji - takie jest w skrócie przesłanie dla głosiciela.
A strona praktyczna jest taka, że lepiej być bogatym, zarówno będąc w świecie a tym bardziej ŚJ. Myślę, że takie same wnioski wyciągają ci u góry (CK) w odniesieniu do siebie samych i do Organizacji. Nie ma takiego miejsca gdzie pieniądz nie liczyłby się wcale. Masz pieniądze - masz możliwość realizowania swoich celów. Jeśli to organizacja non-profit to celów statutowych, jeśli firma - zysków.



#124941 obiektywizm na forum...

Napisano przez nauti on 2009-09-06, godz. 21:02 in Oceń forum

Witam.
Dotrwałem w czytaniu postów do tego momentu i wypowiem się też w tym temacie pomijając kwestie sporów doktrynalnych, które tutaj poruszacie. Skupię się na odpowiedzi autorowi wątku na pytania, które zadał w pierwszym poście.

Nie chcę podejmować dyskusji która religia jest lepsza czy gorsza, ile zabiła jedna a ile ofiar pochłonęły fanatyczne nakazy innej religii. Jestem daleki od jednoznacznych stwierdzeń ale coraz bardziej skłaniam się ku przekonaniu, że "religia to opium dla ludu". Między innymi dlatego, że wg mnie religia niczym nie różni się od polityki a kaznodzieje są jeszcze bardziej zawzięci niż politycy. Ten sam bełkot, te same nawoływania, ten sam marketing, te same metody socjotechniczne, tyle że podwojone przez niezdrowe emocje... części wspólnych znajduję wiele.

Po co tu wchodzę i poświęcam czas na to forum? Czytam od paru lat, głos zabrałem niedawno. Znam organizację ŚJ dobrze, znam ciężar pracy usługiwania, pionierowania, itd. Szanuję poświęcenie ludzi, którzy czynią to co im się wydaje słuszne. Nie wiem czy według słusznego poznania ale... ich sprawa.

Odszedłem od organizacji bo miałem swoje powody, które teraz są bez znaczenia, bynajmniej w tej dyskusji. Nie traktuję forum jako formy wyżycia się na ŚJ mimo iż mam wiele żalu zarówno do ludzi jak i organizacji. Próbuję odbudować swoją tożsamość, którą zabrano mi bez mojej świadomej wiedzy podczas prania mojego umysłu. Myślę, że większość z tu obecnych ma podobne potrzeby. Dobrze, że istnieje to forum i jak by go tego nie nazywać jest to miejsce spotkań osób pokrzywdzonych przez organizację ŚJ.

Wizart, piszesz, że tu wszyscy mają ŚJ za tumany. Nie uważam, że tak jest ale dziwisz się temu? Większość ŚJ ma świadomość "psychicznego wyzysku", który się na nich odbywa ale jest za słaba by wyjść poza pewne horyzonty myślowe, bo im nie wolno. Jak mamy postrzegać ludzi, którzy ślepo wierzą w to co ktoś napisał i co jakiś czas zmienia jako "nowe światło"? Żadna religia nie ma prawa zabraniać Ci myślenia. Myślę więc jestem - ot prosta zależność. ŚJ są robotami wyszkolonymi do wojny, być może to wojna Jehowy, tego nie wiem, być może właśnie należałoby podjąć tą strategiczną decyzję i wstąpić (pozostać) w tej armii zanim poleje się krew. Znów polityka...

Fora internetowe nigdy nie będą oazą sielanki i grzecznej wymiany zdań. Być może najeżdża się tu na Strażnicę (ja to odbieram trochę z dystansem i przymróżeniem oka) ale czy Strażnica nie czyni tego właśnie? Uważam, że większość dyskusji jest na przyzwoitym poziomie z odrobiną humoru, który rozładowuje napięcie. Zaznaczam, że nie czytam wątków doktrynalnych bo to spieranie się o symbole a nie o istotę bycia człowiekiem.

Pozdrawiam



#124942 obiektywizm na forum...

Napisano przez nauti on 2009-09-06, godz. 21:23 in Oceń forum

więc czekamy na fakty...


Np. Malawi...
http://www.sn.org.pl..._wolno_glosowac
Spójrz na to obiektywnie aby zachować obiektywizm na forum. Błędne decyzje Ciała Kierowniczego? OK. Kosztowały istnienia ludzkie, niepotrzebne cierpienia. Czy mógłbyś żyć z obciążeniem psychicznym, że podjąłeś decyzję, która miała wpływ na śmierć człowieka, setek, tysięcy ludzi? A jednak w NY są ludzie, którym to nie przeszkadza, bo mają alibi - wytłumaczenie w postaci "zostali prześladowani za wiarę". U ŚJ jest dużo takich schematów myślowych, takiego upraszczania spraw do bólu. Mały człowieczek nic dla nich nie znaczy, jest mięsem armatnim, szarą eminencją.



#134280 Pytania o wierzenia Raymonda Franza

Napisano przez nauti on 2010-07-18, godz. 11:56 in Raymond Franz "Kryzys Sumienia"

Lam, Raymond Franz odszedł bo nie mógł znieść ciasnoty umysłowej współtowarzyszy, wespół z którymi był zmuszany nakładać brzemiona innym. To czy jest jakaś inna religia wybrana poza ŚJ (i czy w ogóle musi takowa być) jest sprawą drugorzędną w obliczu gwałtu zadawanemu sumieniu i udręk na psychice. Są sytuacje, w których odpowiedź na to pytanie nie jest istotna. Zgodnie z piramidą potrzeb Maslova, jak nie będzie miał co jeść, gdzie mieszkać, będziesz chory i nie będziesz miał poczucia bezpieczeństwa slogany o religii prawdziwej są bez znaczenia. Myślę, że te podstawowe potrzeby nie są (nie były) zaspokajane u wielu osób będących ŚJ, wliczając w to Franza i wiele innych znanych mi osobiście osób.

Długotrwałe pozostawanie na samym dole piramidy z jednoczesną ciągłą presją by myśleć o ptakach niebieskich powoduje w najlżejszych przypadkach depresję i choroby. Człowiek nie ma wyjścia, jeśli jeszcze ma siły musi odejść z miejsca, w którym czuje się wbrew sobie.

Oczywiście pytanie samo w sobie pozostaje i wymaga odpowiedzi... Z miłą chęcią o tym podyskutuję.



#126098 Sprawozdania ze służby - psychomanipulacja

Napisano przez nauti on 2009-10-17, godz. 15:33 in Obowiązki teokratyczne

Witajcie!
Byłem w kilku zborach i mam różne doświadczenia związane z raportowaniem. Generalnie podpisuję się pod większością wypowiedzi i stwierdzeniam, że raportowanie to presja i psychomanipulacja. Presja podobna do tej, którą stosuje się wobec akwizytorów i przedstawicieli handlowych. Osobiście mam uraz do głoszenia i w związku z tym do raportowania cyferki zero i źle wspominam tamte czasy... (no cóż nie każdy urodził się naciągaczem i ma żyłę do handelku). W okresie kiedy rzeczywiście wierzyłem całym sercem i oddany byłem organizacji, robiłem co mogłem i wręcz ponad siły- starsi skutecznie zniechęcili mnie do organizacji i zdusili we mnie ducha. Znalazło się nawet 2 takich co oczekiwali, że w zamian za WKU będę pionierował na stałe co było w moim przypadku niewykonalne. Robiono nawet "kandydatom na WKU" spotkania w zborze i mówiono czego będzie się oczekiwać. To była dopiero presja! Tak na prawdę nie wiedziałem kogo bardziej się mam bać - Jehowy czy czy jakiegoś trepa w koszarach.

Dałem sobie spokój z tym szemranym towarzystwem bo stwierdziłem, że chyba nie o to tu chodzi na co byłem nastawiony poznając prawdę. Zaświadczenie ze studiów załatwiło sprawę i po bólu. Pikanterii dodaje fakt, że zaświadczenie bez żadnego mrugnięcia dostał syn starszego mimo, że nigdy nie udało się nikomu umówić z nim do służby a punkty w szkole miał raz na pół roku.

Jeśli chodzi o naciąganie raportów to pod koniec mojej bytności w zborze zacząłem dopiero zauważać jakim naiwniakiem byłem. Starałem się być rzetelnym a inni, wliczając w to osoby na przywilejach i żony starszych naciągały raporty jak tylko się dało.



#124943 chcę wrócic....

Napisano przez nauti on 2009-09-06, godz. 21:38 in Szukam kontaktu

To nie był cynizm z mojej strony. Ja tak naprawdę uważam. Brak norm i wytycznych prowadzi w prostej lini do bezprawia. Może to komuś odpowiada (zresztą większości właśnie to odpowiada, stąd reakcja alergiczna na wskazówki, którymi człowiek powinien sie kierowac w życiu).
Rozumiem rozbieznośc naszych pogladów. Pewna grupa ludzi w prawie Bozym widzi pomocne wskazówki, inni dopatrują się narzucania ograniczeń. Jednak zyjemy w wolnym kraju ikazdy robi w/g siebie. Ale tak naprawdę nie jest wszystko jedno jak człowiek żyje - Stwórca ocenia nasze postępowanie w stosunku do świadomości Biblijnej - Mt 7:21-23

ps. nie jestem cynikiem - mam po prostu odmienne zdanie.


Jak to mówią, lepsze byle jakie rządy niż bezprawie i anarchia. Mimo to, że rządy ludzkie to najczęściej banda złodziei.



#125185 „Starsi” czyli „wyścig szczurów” do władzy w zborze...

Napisano przez nauti on 2009-09-13, godz. 21:47 in Zwyczaje Świadków Jehowy

Starsi to tacy sami ludzie jak my. Nie są od nas doskonalsi, choć właśnie tego od nich zazwyczaj oczekujemy. Oprócz zajęć teokratycznych, zwykle mają obowiązki rodzinne i zawodowe, mają swoje lepsze i gorsze dni, swoje problemy. Ulegają zniechęceniu, mają wątpliwości i starają się "jakoś" wypełnić misję pasterzowania. Prawdę mówiąc, to ja nie zauważyłam w swoim zborze szczególnego parcia braci na władzę w zborze. Ci, którym marzyłoby się duchowe przywództwo nie mieli odpowiednich kwalifikacji, a ci, którzy nadawaliby się na starszego w zborze, zupełnie nie byli tym przywilejem zainteresowani. I zazwyczaj mieliśmy w zborze dojezdnych braci starszych ( zresztą częściowo to pozostało). A duch karierostwa w zborze nadmiernie się nie rozwinął. :)


Ależ oczywiście, że tak. Starsi są tylko ludźmi, więc powinno się ich traktować jak "tylko ludzi" z całym dobrodziejstwem bycia niedoskonałym człowiekiem. Ale... ich decyzje lub nawet "sugestie" mają znaczący wpływ na życie członka zboru. Bynajmniej taki wpływ miały na moje i kilku bliskich mi osób. To, że mają problemy - OK, swoje rodziny - OK, nie są do końca wykształceni do sprawowania funkcji starszego - OK. Czyli starsi są OK, "jakoś" wypełniają swoje obowiązki. A co jeśli głosiciel będzie "jakoś" wypełniał swoje?

W swoim wywodzie zmierzam do tego, że często ta niedoskonałość starszych ma wymierny wpływ na szeregowych członków zboru. Z osobistych obserwacji mogę powiedzieć, że niewielu starszych zdaje sobie sprawę z ciążących na nich odpowiedzialności.